poniedziałek, 30 marca 2015

Dusza marionetki

Często, zbyt często, wielka historia zakrywa tę mniejszą, osobistą. Bruno zrozumiał to zimą, na przełomie roku czterdziestego ósmego i czterdziestego dziewiątego dwudziestego wieku.

(c) young shanahan / Foter / CC BY

To znaczy: wtedy zrozumiał to najlepiej. Bo poza tym uczył się tego cały czas. A w okresie ponurego stalinizmu i propagandy łatwo było w Rumunii odpłynąć od siebie i zapomnieć o tym, kim się jest naprawdę. Zwłaszcza gdy za człowiekiem stała pokawałkowana historia.

A taką właśnie ma bohater powieści Luciana Dana Teodoroviciego "Matei Brunul". Związany na różne sposoby z Włochami, żyje w Rumunii i to w tym najgorszym okresie, jeszcze przed śmiercią Stalina. Nie są to jeszcze więc czasy Ceaușescu, który zresztą na początku przejęcia władzy - z końcem lat 60. - dał się poznać jako reformator.

Tytułowy bohater jest marionetkarzem, pracownikiem Państwowego Teatru Lalek. Relacja między nim a jego lalką, Bazylkiem, jest zresztą dość specyficzna i stanowi przewrotny punkt wyjścia do opowiedzenia o sytuacji obywatela rumuńskiego tamtej epoki: Brunul wierzy bowiem, że lalka ma duszę, za chwilę zaś on sam, człowiek z krwi i kości oraz duszy, będzie potraktowany jak przedmiot, lalka, marionetka. Trafi do więzienia.

Ale i tu nie wszystko będzie czarno-białe a przewrotność Teodorovicia najmocniej ujawni się w portretowaniu postaci, które powinny być z góry skazane na potępienie. Tymi postaciami są oprawcy, którzy - w książce Teodorovicia - wzbudzają też sympatię, choć przecież jako żołnierze zbrodniczego systemu powinni przede wszystkim odrazę.

Bohater przechodzi przez kolejne kręgi piekielne, którymi tutaj są więzienia - na przykład w Bukareszcie czy w Pitești na Wołoszczyźnie. To w tym drugim zakładzie karnym uprawiano proceder zwany "eksperymentem" czy "fenomenem".

>> Polegał on na przeprowadzeniu więźniów przez kilka etapów "reedukacji" i "demaskacji", a końcowym efektem miało być przeobrażenie ich w nowych ludzi, całkowicie oddanych reżimowi komunistycznemu. (...) Po przeżyciu tych wielokrotnie powtarzanych "demaskacji" więzień sam stawał się reedukatorem: był zmuszany do przeprowadzenia przez podobny proces innych ludzi, czasem własnych przyjaciół. I wielu tak robiło.

Książka Teodoroviciego to coś więcej niż powieść. Francuska krytyka słusznie szukała paraleli do powiastki filozoficznej czy "Amelii Poulain w świecie Sowietów". Bohater tego młodego wciąż (rocznik 1975) i płodnego autora (poza omawianą książką ma on na swoim koncie m.in. sztuki teatralne, scenariusze filmowe i telewizyjne) wykracza poza ramy opowieści o stalinizmie oswojonego przez określony typ dyskursu historycznego. Choć "Matei Brunul" z całą pewnością jest prowokacją wymierzoną w nasze myślenie o historii, dla wielu może stać się pretekstem do refleksji
Tł. Radosława Janowska-Lascar
Amaltea/Atut, Wrocław 2015.
o naturze zapomnienia czy tajemnicy miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.