Skąd tytuł? Ano z powieści. A właściwie opowieści. No, opowiastki.
Bo Wisława Szymborska, o czym może nie wiecie, chciała za młodu zostać powieściopisarką. "Błysk rewolwru" to jedyny zachowany utwór w gatunku zbliżonym do powieści. Powstał około roku 1935 i zawiera mnóstwo rozkosznych archaizmów.
Eljanna siedziała na sofce mocno zamyślona. I miała nad czem rozmyślać! Miała dwóch nażeczonych! Ewel oświadczył jej się wczoraj. Prawił jej takie kąplementy, których ona nie znosiła. Przyjęła go tylko ze względu że był miljonerem. Lecz Eljanna kochała więcej Ramona! O... Ramon jest taki piekny! Miły! Napewno ją więcej kocha!
Lecz "Błysk rewolwru" to jeden z wielu, wielu utworów Wisławy Szymborskiej w tej książeczce.
***
Pierwsza część to Juwenilia. A zatemż, że pozostanę w tym bardzo porywającym stylu sprzed wojny, utwory z pierwszego okresu życia i twórczości pisarki. Teksty lub tekściki o poważnych ambicjach, lecz, pardą, kulawym wykonawstwie, co przekłada się na przedruki obrazków różnego rodzaju (dużo panienek narysowanych uwidzimy), a także próby wierszowane.
Może jakich panów mają
Ale bardzo przebierają.
Z czasem oczywiście rymy, słowa, obrazy nabierają ogłady, choć nie do końca.
Nieco absurdalny i skupiony na dostrzeganiu "różnych takich" (bo w sumie jak nazwać "te takie", co się pojawiają u Szymborskiej w wierszach? do jednego wora wrzucić je zaś trudno!) ton pozostanie.
W tych dojrzalszych utworach - zawartych w rozdziale "Na Krupniczej, w szufladzie, na rybach" - czuć już opanowanie językowe i inne. Dowcip czy raczej dystans - choć tak naprawdę te słowa banalizują wyrafinowanie, z którym mamy tu do czynienia - pozostają jednak bez zmian. Są wciąż dziecięco figlarne. Jak gdyby, pod względem dziwienia się światu z lekkim uśmiechem, Szymborska nigdy nie dojrzała.
Choć, fakt, więcej tu przypraw z cyklu "zaduma filozoficzna".
Ale, ale.
Znajdziemy tu na przykład takie skarby jak "Słownik wyrazów obelżywych" ułożony wspólnie z Kornelem Filipowiczem prawdopodobnie w latach 70.
A propos Kornela - dużo tu Kornela. Wiele się tu i ówdzie, choć jakby na marginesie, mówi o miłości między nimi. Być może, nie zaprzeczam, czemu nie. Ale, co najważniejsze, z tych dokonań widać, że na pewno świetnie się dogadywali.
***
Ostatnia część to utwory gatunkowe. Wiele z nich ujrzało światło dzienne już po Noblu. Są zabawne limeryki, są śmieszne Rajzefiberki (nazwa nadana przez redakcję i wiąże się z okolicznościową twórczością związaną z podróżami Szymborskiej), dowcipne Lepieje i inne, które łączy - co pewnie większość już przyuważyła słusznie - rodzaj humoru. Absurdalnego. Czasem totalnie.
Podczas czytania tej książki nie wolno, powtarzam: nie wolno, ominąć rozdziału wstępnego. Ten to, kojarzący się na ogół wykształconym w duchu filologicznym z nudą, od której na hasło "wstęp" ziewać się chce, jest tu perełką prawdziwą. Jego autor, Bronisław Maj, to legendarna pani Lola z kabaretu Znaku.
Pamiętacie?
Pani Lola do obejrzenia.
Czytaj też o Szymborskiej w "Kwartalniku Artystycznym" i o zbiorze wierszy Wisławy Szymborskiej.
Jestem szczęśliwą posiadaczką egzemplarza "Błysku...". Najbardziej podobał mi się poemat empiryczny „Topielec”, cykl „Na rybach z K.” oraz „Moskaliki”. Mam jednak zupełnie inne odczucie dotyczące wstępu. Myślę, że wiele osób, szczególnie tych, które nie znają biografii poetki, nic z niego nie zrozumieją:)
OdpowiedzUsuń