niedziela, 21 lipca 2013

Czasopisma: Kwartalnik Artystyczny || Numer 78

Najnowszy numer "Kwartalnika Artystycznego" (2/2013) wydawanego w Bydgoszczy literackiego pisma przynosi duży zestaw tekstów poświęcony dwóm poetom na K: Kawafisowi i Krynickiemu.


Kawafis z Krynickim związani są nie tylko poprzez pierwszą literę nazwiska, ale również poprzez tak zwane wzajemne powinowactwa. Kawifis pojawia się jako pierwszy w kolejności w tym zeszycie - najpierw w wierszach (w przekładzie Ireneusza Kani), potem w eseju tłumacza, a następnie w szkicu Krzysztofa Lisowskiego.

"Gwiazdą" - jakkolwiek to zabrzmi - numeru jest jednak Ryszard Krynicki, którego jubileusz w Krakowie niedawno obchodziliśmy. Prezentacja prac z nim związanych zaczyna się od poruszającego i pięknego wiersza, trochę przypominającego momentami w tonie (chodzi o zderzenie zwykłości i radości życia z okrucieństwem Zagłady) "Campo di Fiori" Czesława Miłosza czy prezentowany tu wczoraj "Dance Me to the End of Love" Leonarda Cohena.

Wiersz Krynickiego brzmi tak:






W numerze znajdziemy też rozmowę Renaty Gorczyńskiej z Krynickim. Poeta, milczący przecież na ogół i preferujący opowieść o innych, opowiada tam o swoim dzieciństwie i swojej wizycie w rodzinnym Sankt Valentin w Austrii.


  
Na dobrą sprawę mógłbyś się ubiegać o obywatelstwo austriackie, gdybyś miał taką ochotę.
Nigdy się tym nie interesowałem, chociaż jak odwiedziłem po raz pierwszy Sankt Valentin, a zawiózł mnie tam Peter Lachmann, który wracał z Grecji do Niemiec i przejeżdżał przez Wiedeń, wyrobiłem tam sobie metrykę. Nigdy bym nie chciał ubiegać się o obywatelstwo austriackie, a czy mógłbym? jednak chyba nie, bo urodziłem się tam jako niewolnik.
Jak się tam czułeś po latach?
Przede wszystkim nie pozostało tam żadnego śladu po obozie, w którym się urodziłem.
Oglądałeś jakieś zdjęcia obozowe?
Wtedy nie. W kwietniu 1978 roku w ratuszu było dość enigmatycznie, urzędnicy o tym obozie nie wspominali.  
To dla nich wstydliwy temat.
Natomiast w 2008 roku zaproszono mnie w rocznicę zakończenia II wojny, 9 maja, do Sankt Valentin, bo tam po wielu latach ufundowali kamień pamiątkowy, ale nie na terenie obozu. Okazało się zresztą, że były tam dwa obozy. Dla mieszkańców to oczywiście żenująca sprawa, więc długo trwało, zanim się zdecydowali na upamiętnienie ofiar. Kamień umieszczono na terenie neutralnym, pomiędzy tymi dwoma obozami. Ja się urodziłem w Lager Windberg, i on rzeczywiście leży na zboczu góry. Teraz znajduje się tam ekskluzywne osiedle mieszkaniowe o tej samej nazwie.

Poza tym w numerze wybór zdjęć autorstwa Ryszarda Krynickiego. Na fotografiach między innymi Wisława Szymborska oraz... koty.


 Czytaj też jeden wiersz Ryszarda Krynickiego.

1 komentarz:

  1. W powyżej omówionym numerze zamieszczono wiersze Kawafisa w przekładach dwóch panów; Ireneusza Kania jest jednym z nich.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.