Znaczącą zmianą w postrzeganiu fotografii jest rozwój technologii. Tradycyjny obraz ciemni, w której zamknięty fotograf wywoływał zdjęcia z negatywu, zastąpił ekran komputera, na którym grafik obrabia cyfrowo zdjęcie. Na wiele milionów sposobów. Ale czy traci w ten sposób na wartości? Tu oczywiście zdania są podzielone. Sceptycy wskazują na łatwość i banalnosć aktu twórczego, artyści traktujący zmieniającą się rzeczywistość jako wyzwanie traktują to jako szansę. Jeszcze jednego odrodzenia fotografii.
Tylko czy fotografia jest w ogóle aktem twórczym? Czy zmienia widzianą przez nas rzeczywistość? Kendall L. Walton w artykule "Przezroczyste obrazy: o naturze realizmu fotograficznego" stwierdza, że obrazy fotograficzne powstają w wyniku procesu mechanicznego, niezależnego od przekonań, jakie na temat fotografowanego obiektu żywi sam fotograf.
Przekonanie fotografa, że oto przez nim znajduje się drzewo, w połączeniu z pragnieniem zrobienia zdjęcia owego drzewa mogą skłonić artystę do skierowania przed siebie aparatu fotograficznego, lecz z chwilą naciśnięcia spustu migawki czynnikiem sprawczym dla powstania obrazu staje się wyłącznie proces optyczno-chemiczny (lub w dzisiejszych czasach optyczno-elektroniczny), nie zaś jakiekolwiek treści mentalne fotografującego - streszcza poglądy Waltona redaktor zbioru Scott Walden.Nie wszyscy jednakże twierdzą w ten sam sposób. Cyntia Freeland przesuwa punkt widzenia na kwestię fotografii, dostrzegając w obrazach fotograficznych coś analogicznego do ikon religijnych. Chodzi przecież o manifestację.
W prawdziwość i przezroczystość fotografii wątpi też sam redaktor książki, który zadaje pytanie prowokacyjne, "dlaczego nadal posługujemy się zdjęciami w sytuacjach, gdzie właściwości takie są wymagane (na przykład w kontekście materiałów dokumentalnych czy dowodowych), pomimo pojawiających się współcześnie wątpliwości".
Wśród autorów tekstów zamieszczonych w tym tomie znajduje się też i Roger Scruton, a odniesienia bibliograficzne sięgają między innymi klasycznych tekstów Rolanda Barthesa i Susan Sontag. Uwaga! Jednak ani Barthes ani Sontag nie są już mistrzami dla współczesnych rozważań, które nie tak dawno temu snuli badacze w Kanadzie i których pokłosiem jest ta właśnie książka. To też znak czasu?
Czytaj także o książce Susan Sontag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.