Znak, Kraków 2013. |
Poznajemy więc Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jak należy. Czyli po kolei - najpierw spotykając na zdjęciu jego rodziców (tata był kolejarzem, mama właścicielką - raczej zamożni), potem dowiadując się, jak się sprawował w szkole (uczeń raczej średni), no i obserwując jego karierę od początku zawrotną. Był uzdolnionym czarusiem - można stwierdzić pokrótce i będzie to miało swoje uzasadnienie zarówno w jego aparycji, jak i, hm, jak to nazwać właściwie... Inteligencji? Łatwości rymowania? Nie wiem. Ale charakteryzowało go coś, co można nazwać polotem. I fantazją.
W tej książce o tym jest, choć Arno - słusznie przecież - stwierdza, że wokół Gałczyńskiego narosło wiele stereotypów. Że to poeta-pijak, kolorowy, ale współpracował. I kilka innych, raczej mało przyjemnych skojarzeń wyskakuje, gdy mowa o autorze "Zaczarowanej dorożki". Znamy je z licznych przekazów.
Wiemy wreszcie dużo o Gałczyńskim, o mrocznej stronie jego życia zwłaszcza, dzięki obrazowi, który pozostawił Czesław Miłosz w "Zniewolonym umyśle". Noblista naszkicował portret kolorowego poety niezbyt delikatną ręką. Używając raczej ograniczonej ilości kolorów. Pokazał - mówiąc wprost - jego ciemne strony.
Tymczasem postać Gałczyńskiego - niewątpliwie szarawa, gdy myślimy o jego alkoholizmie czy depresji - była bez wątpienia kolorowa. Czy raczej: wielobarwna. Udało się to oddać Annie Arno, chociaż autorka momentami jakby cofa się przed "dokoloryzowaniem". W ten sposób bliżej tej książce do akademickich wykładów biograficznych Kleinera niż do pisanych z rozmachem, faktycznie niebezpiecznych, książek typu opowieść o Kapuścińskim pióra Domosławskiego.
A przecież Gałczyński, właśnie on, nie uchyla się politycznym waloryzacjom. Politycznym - w szerokim rozumieniu tego słowa. Nie chodzi przecież tylko o komunizm czy na przykład jego współpracę z narodowym i antysemickim "Prosto z mostu". Chodzi o to, że to był człowiek mocno uwikłany. Zmienny. I w sumie: nieobliczalny, choć przecież wydaje się, że tak łatwo znaleźć przepis na jego życie.
Ale nie jest łatwo. Co pokazuje ciekawy rozdział o milczeniu Gałczyńskiego w czasie okupacji. Z tego okresu, jak relacjonuje Arno, zachowało się siedem wierszy i kilka listów do żony. Znamienne jest też, że ten dość długi przecież czasowo i z pewnością dramatyczny okres w życiu poety mieści się w tej solidnej i obszernej biografii zaledwie na kilku stronach. Jakby to, co jest poza pisaniem, nie odnotowane, nie za bardzo dało się opisać. Ot, prawdziwy dramat piekielnie pracowitego poety - z akcentem na "piekielnie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.