Marcin dostał pracę u przyszłego naczelnego. Prostą pracę. Polegała na myciu okien. Młody Meller przedzierał się więc przez labirynt książek w zagraconym mieszkaniu opozycjonisty. Były lata 70., a może już 80. Świat wyglądał inaczej. Rozczarowujące było wtedy najbardziej to, że Michnik w domu, kiedy przebywał Meller, się nie pojawił.
Kiedy indziej przyszło jeszcze inne rozczarowanie. Meller, wzorem amerykańskich młodych ludzi, bardzo chciał pracować w czasie wakacji. Marzył o tym, by sprzedawać gazety. Na przykład w kiosku, z którego odbierał prasę odłożoną w teczce.
Nie udało się. "Grubi państwo" prowadzący punkt sprzedaży prasy odmówili praktyk. "Zabolało" - kończy poświęcony temu wspomnieniu akapit Meller.
Takich anegdot w tomie "Między wariatami" jest o wiele więcej. Błyskotliwych i lekko podlanych humorem - najchętniej absurdalnym.
Zasadniczą jednak częścią tej książki jest jednak dokumentacja pracy reporterskiej Mellera. Teksty wojenne - z konfliktu bałkańskiego czy raporty z sytuacji w Afryce - a także reportaże obyczajowe czy społeczne - w tym świetna opowieść o zanieczyszczonej Polsce - wypełniają przede wszystkim pierwszą część książki. Wiele tu przedruków przede wszystkim z tygodnika "Polityka", gdzie dziennikarz pracował przez wiele lat w dziale zagranicznym.
Ale świetnym uzupełnieniem do tego rozdziału są felietony i coś w rodzaju dopowiedzeń.
Te pierwsze Meller drukował kiedyś na łamach "Wprost", teraz - "Newsweeka". Dotyczą one spraw różnorodnych. Bywają groźne, bywają też liryczne. Jak na przykład tekst o tym, że jako mężczyzna Meller najbardziej sprawdził się podczas... kąpieli swojego syna.
Te drugie, uzupełnienia, to dopiski po latach. Ciekawostki od kuchni - pokazujące warsztat dziennikarskiej pracy.
Wielka Litera, Warszawa 2013. |
"Między wariatami" nie skupia się na jednym temacie. Tak jak w tytule - jest nieco szalona, wielowątkowa, choć zaskakująco spójna. Sprytnie poradził sobie kompozycyjnie z tym wszystkim Meller. To wszystko, mimo że często książka zdaje się być pisana "na wariackich papierach", ma swój sens. I to kolejne, miłe, zaskoczenie po tej lekturze.
Szkoda , że nie mogłam dotrzeć na spotkanie z MM. Przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuń