Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Litera. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Litera. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 września 2017

Robert Rient, "Duchy Jeremiego" [fragment]

"(...) Wszyscy zaczęli na siebie jakoś tak nerwowo patrzeć, nikt na mnie, jak w cyrku, coś tu się działo, przecież to się zawsze czuje. Mama usiadła obok dziadka, chciała go nawet złapać za rękę, ale on nie pozwolił (...)" [Robert Rient, "Duchy Jeremiego"]


U dziadka jest gorzej, niż myślałem.

środa, 17 maja 2017

#nowości (1): Foer, Żulczyk, Tubylewicz

Może lepiej, żebyście nie klikali tego posta. Chodzi o to, że dużo tutaj znajdziecie świetnych książek i nie ręczę za Wasze wydatki w najbliższym czasie.


Sypnęło w ostatnim czasie dobrymi tytułami. To i radość, i zmartwienie.

Radość - wiadomo czemu. A zmartwienie - bo kiedy to wszystko przeczytać, czym za to wszystko zapłacić.

Ale może po kolei.

wtorek, 20 września 2016

Rozmowy przy stole

Zwyczajność i codzienność jest siłą pisarstwa ELIZABETH STROUT. Tak było w przypadku "Mam na imię Lucy", tak jest i w przypadku "Braci Burgess" - choć to pod wieloma względami zupełnie inna książka.


Na pierwszy rzut oka wydaje się, że punkt wyjścia jest dość podobny: skonfrontować współczesnych bohaterów z ich przeszłością.

środa, 13 lipca 2016

Rozpoznać ten palący wzrok

ELIZABETH STROUT w sposób minimalistyczny i precyzyjny opowiada o najważniejszych i zarazem najtrudniejszych sprawach w życiu: wstydzie i akceptacji, odrzuceniu i zrozumieniu, pretensjach i wybaczeniu. 


Lucy Barton, główna bohaterka książki "Mam na imię Lucy", nie miała łatwej drogi. Urodzona na prowincji, w biednym domu, długo nie czuła się szczęśliwa i spełniona.

wtorek, 19 stycznia 2016

6 książek roku 2016

W najbliższym półroczu ukaże się dokładnie sześć specjalnych dla mnie książek. Wszystkie napisane zostały przez kobiety. Każda z tych propozycji będzie, moim zdaniem, ważnym* wydarzeniem literackim.

(c) unsplash.com

niedziela, 22 czerwca 2014

Niedźwiedź na wybiegu

Każdy ma swojego idola. Moim jest Marek Niedźwiecki. Kiedy czytam jego książkę, tracę dystans.
Z Archiwum Marka Niedźwieckiego (c) Wielka Litera
Gdzieś mam jeszcze te zeszyty, w których zapisywałem skrzętnie kolejne wydania Listy Przebojów Programu Trzeciego. Pozycja w bieżącym tygodniu, pozycja w tygodniu ubiegłym, ilość tygodni w zestawieniu, tytuł i wykonawca. Top-30 oraz "Poczekalnia" z wieloma podwójnymi pozycjami. Był początek lat 90., a listę prowadził Marek Niedźwiecki. Godzina 19.05, piątek - to był dla mnie przez pewien okres święty czas.

wtorek, 26 listopada 2013

The Best of Marcin Meller

Marcin Meller, z tych Mellerów!, zaczynał bardzo wcześnie. U Michnika. Ale nie w gazecie (wtedy "Wyborcza" jeszcze nie istniała), tylko w jego domu.



Marcin dostał pracę u przyszłego naczelnego. Prostą pracę. Polegała na myciu okien. Młody Meller przedzierał się więc przez labirynt książek w zagraconym mieszkaniu opozycjonisty. Były lata 70., a może już 80. Świat wyglądał inaczej. Rozczarowujące było wtedy najbardziej to, że Michnik w domu, kiedy przebywał Meller, się nie pojawił.

środa, 18 września 2013

Jerzy Pilch: Wiele demonów || niemal 500 stron

Zwlekałem z przeczytaniem ostatniej książki Jerzego Pilcha. Teraz już wiem dlaczego. "Wiele demonów" (Wielka Litera, 2013) to kawał dość ponurej prozy. Ponurej chociaż i zabawnej. Na swój, Pilchowski, sposób.


Rzecz dzieje się w latach pięćdziesiątych. W okolicach, to rzecz tu oczywista, Śląska Cieszyńskiego. Stalin już nie żyje. Na szczęście. Ale unosi się ciągle duch. U Pilcha oczywiście nie tylko Stalina duch się unosi, wiele duchów tu się przewija, oplata i dotyka bohaterów. Wiele demonów.

Bo życie duchowe bohaterowie o dziwacznych nazwiskach mają, to trzeba im przyznać, bogate. Autor zresztą jest znakiem rozpoznawczym dla obfitej egzystencji wewnętrznej, wyobraźni rozbuchanej, takoż i języka, który oplata nas niczym wspominane duchy. Czy też demony.