wtorek, 8 września 2015

Stolica nienawiści, strachu i miłości

Nie ma jednego Berlina. Co więcej, historia tego miasta momentami lśni się, ale i jest też pełna mroku. Dziwne i cholernie pociągające miejsce.

Stacja kolejowa Tiergarten w Berlinie
(c) tinto / Foter / CC BY
Rory MacLean, autor książki "Berlin" o wymownym podtytule - "Miasto z wyobraźni", pisze o stolicy Niemiec tak:

>> Berlin to przede wszystkim zmienność. To miasto cierpi na wieczną niestałość, zmienia się nieustannie i to określa jego tożsamość. Nie ma miasta, które tyle razy wznosiło się na szczyty potęgi, by potem upaść na samo dno. Stolica żadnego kraju nie budziła takiej nienawiści, strachu i miłości. Żadne miasto nie zostało tak dotkliwie doświadczone w ciągu pięciuset lat konfliktów, od wojen religijnych do zimnej wojny, żadne nie było stale w ogniu toczonych w Europie walk ideologicznych.
W rezultacie Berlina nie ma. Jest tylko w wyobraźni, a raczej - w wyobraźniach. Bo różni ludzie, w różnych czasach snuli o nim różne opowieści. Każdy miał swój Berlin. Kluczem, który wybrał MacLean, stał się więc człowiek. Jego książka składa się z dwudziestu trzech rozdziałów. Każdy z nich osnuty jest wokół wybranej postaci - miejscowych lub cudzoziemców; artystów, polityków, literatów; indywidualności.

Chronologicznie prowadzona gawęda - bo więcej w tej książce fabularyzowanej i koloryzowanej dialogami narracji niż ostatecznych rozstrzygnięć twardego faktograficznego stylu - zaczyna się w XV wieku. Najpierw poznajemy miłosną historię Konrada von Collna, na kolejnych stronach wyskakuje Colin Albany, jest też Fryderyk Wielki, który miał "ogromne niebieskie oczy i - ku utrapieniu ojca - bardzo wrażliwy charakter". Pojawiają się następnie między innymi: Walther Rathenau, Fritz Haber, Bertolt Brecht, Marlene Dietrich, Joseph Goebbels, Bill Harvet, a nawet John F. Kennedy i David Bowie. Mamy więc plejadę, rozmaitość twarzy i osobowości, a wśród tych doskonale znanych - także i te mniej znane, ale równie fascynujące.

Niewątpliwie najlepiej opisany został w tej księdze - poprzez spiętrzenie wielu postaci z tego czasu - wiek XX i początek wieku XXI. Z jednej strony szkoda, bo wciąż mniej wiadomo o Berlinie sprzed początku XX wieku, a z drugiej strony - nie żałuję, bo przecież ten okres, najnowszy, w dziejach miasta jest najbardziej interesujący.

Elektryzuje zwłaszcza opowieść o Berlinie lat 20. i 30., kiedy to Hitler ze swoimi zbrodniczymi pomysłami oraz chętnie realizującymi absurdalne idee kompanami dochodził do władzy. Paradoksalnie właśnie wtedy do Berlina przyjeżdża Christopher Isherwood, młody wówczas dżentelmen w stylu anglosaskim wyróżniający się nie tylko nienagannymi manierami, ale i seksualnymi preferencjami. Dla niego "Berlin" równał się "chłopcy". Nic dziwnego, że miasto tak szybko go wessało. Isherwood, który miał pierwotnie zostać kilka dni, osiadł w Berlinie na tyle długo, że zdołał zebrać tu potężny materiał literacki, który stał się potem kanwą dla jego wielu wspaniałych historii.

W Berlinie tworzyła też Leni Riefenstahl, sportsmenka, aktorka, potem reżyserka, kobieta niezwykła i pociągająca. Swoim talentem i osobowością uwiodła Hitlera, co poskutkowało tym, że dostała nieograniczone fundusze na realizację swojego obrazu "Trium woli". Krytycy i historycy filmu potrafią i dziś docenić estetyczne nowatorstwo i świeżość środków, jakie użyła reżyserka, by stworzyć swoje dzieło. Niestety równocześnie film Riefenstahl został opłacony przez Hitlera, a sam obraz stał się propagandową tubą śmiercionośnej filozofii, która doprowadziła do jednej z największych hekatomb XX wieku.

Książka MacLeana przypomina, że urokowi Hilera uległa nie tylko Leni Riefenstahl. Tragiczną jest też z pewnością historia Alberta Speera, który z prywatnego architekta w zasadzie z dnia na dzień stał się "generalnym inspektorem do spraw przebudowy stolicy Rzeszy". Miał on plan przemienienia Berlina w Germanię, "miasto z wyobraźni", które w rzeczywistości miało prześcignąć najśmielsze fantazje:
>> Centrum zachodniej części miasta (w sumie pięćdziesiąt tysięcy mieszkań) miało zostać wyburzone, a puste miejsce zapełnione budowlami, jakich według Hitlera "nie wznoszono od czterech tysięcy lat". Planowano przeprowadzenie przez dzielnicę dwóch reprezentacyjnych, przecinających się bulwarów. Oś północ-południe - zdominowana przez gmachy ministerstw o czystych liniach, klasycystyczne teatry, strzeliste hotele, siedziby wszystkich największych niemieckich korporacji - miała demonstrować ambicje i osiągnięcia Rzeszy. Na jej południowym końcu, w pobliżu lotniska Tempelhof, przy największym placu na świecie zamierzano wznieść Sudbahnhof (Dworzec Południowy). Pięć kilometrów dalej na północ miała stanąć kolosalna Wielka Hala, z kopułą szesnaście razy większą od kopuły bazyliki Świętego Piotra. W jej wnętrzu mogłoby słuchać przemówień Hitlera sto osiemdziesiąt tysięcy wiernych popleczników. Przy placu przed halą przewidziano zbudowanie w granicie, marmurze i brązie wielkiej rezydencji Hitlera, nowego gmachu Reichstagu i siedziby Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu.
Książka "Berlin. Miasto z wyobraźni" jest trochę jak tytułowy bohater - pokawałkowana, niespójna, różnorodna. Nie da się chyba tego tomu czytać zatem linearnie, rozdział po rozdziale. Autor czasem zresztą używa różnych gatunków - obok opowiadania mamy tu też formę dramaturgiczną, a nawet list. Warto jednak sięgnąć po ten tom i potraktować go jako kolekcję inspiracji, czyli dobrą zachętę do dalszych poszukiwań swojego Berlina.
Przeł. Władysław Jeżewski,
Magnum, Warszawa 2014.

2 komentarze:

  1. Kocham Berlin! To miasto zachwyca mnie i inspiruje w jednym, muszę przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj. To nie jest najlepsza książka o tym mieście, ale jako wstęp do poznawania miasta i inspiracja - sprawdza się.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.