![]() |
(c) LollyKnit via Foter.com / CC BY-NC |
O Karolinie Mendyk z Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej we Wrocławiu dowiedziałem się dzięki fotoreportażowi Julii Zabrodzkiej, który znalazł się w marcowym numerze miesięcznika "Znak". Do swojego materiału Zabrodzka wybrała wspaniałe kobiety, które pracę bibliotekarki pojmują nieco szerzej niż podawanie czytelnikom tomów. Mendyk angażuje się w działalność na rzecz zwierząt, prowadzi także Dyskusyjny Klub Książkowy "Na Fiołkach", gdzie spotyka się z osadzonymi z zakładu karnego przy ul. Fiołkowej.
Urszula Kopeć-Zaborniak z kolei, inna z bohaterek materiału, jest dyrektorką Miejskiej Biblioteki Publicznej w Cieszanowie. Od zawsze miała świetne pomysły na pracę z dziećmi niepełnosprawnymi i ich integrację ze społecznością. Na początku nie wszystko szło jak po maśle, ale z czasem miejscowi docenili wysiłek bibliotekarki. Podobnie wyglądało w przypadku Marianny Czyżak z Gminnej Biblioteki Publicznej w Brzeźniu, Filia w Kliczkowie Małym. "Ciocia Maryla", bo tak na nią mówią najmłodsi, rozkręciła przy placówce teatr. Obecnie na pytanie, ile osób pracuje w bibliotece, odpowiada: "Ja jedna plus cała lokalna społeczność".
Budujące się te opowieści o bibliotekarkach. Do otwarcia się tych miejsc - dotąd kojarzących się z szarym wystrojem i nieatrakcyjną ofertą - przyczyniły się programy rozwojowe koordynowane przez Instytut Książki. Ich specyfikę charakteryzuje Elżbieta Kalinowska w artykule "Biblioteka ważniejsza niż aquapark". Pisze ona szczegółowo o programach małych grantów czy wielkich Programach Wieloletnich KULTURA+. W ich ramach biblioteki mogły się starać nawet o 75-procentowe wsparcie kosztów inwestycyjnych.
Z czasem zmieniała się estetyka placówek, wzbogacono księgozbiory, zakupiono podłączone do Internetu nowoczesne komputery, uruchomiono nawet system informacji o książkach dostępny w postaci odpowiednich apek na telefony komórkowe.
Jednym z początkowych problemów była niska świadomość samorządowców. Nie zawsze zdawali sobie oni sprawę z tego, jak bardzo ważną częścią lokalnej społeczności mogą być biblioteki rozumiane nie jako składy książek, ale ośrodki kultury. Tu jednak pomaga żmudna kampania promocyjna, która trwa cały czas.
![]() |
Miesięcznik "Znak". Numer 3. Rok 2016. |
Chętnie przeczytam ten tekst o bibliotekarkach. Podobało mi się stwierdzenie, które padło w "Szwecja czyta. Polska czyta", a mianowicie, że biblioteka jest społecznym biznesem i inwestycją w przyszłość, która przynosi wymierne korzyści.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym spostrzeżeniem.
Usuń