piątek, 4 sierpnia 2017

Richard A Antonius: "Artysta uczy się całe życie"

"Rozpoczynając pracę nad "Omnium" rozwiesiłem na ścianach pracowni wielkie plansze z dokładnym przebiegiem faktów historycznych obejmujących lata 1955 - 1958. To był kręgosłup powieści. Do tego dzięki internetowi przewertowałem wszystkie numery jednej z krakowskich gazet codziennych. I nawet opisy pogody w danym dniu były dla mnie bezcenne" - mówi RICHARD A ANTONIUS.

Fragment pracy Richarda A Antoniusa
MARCIN WILK:  Nie mieliśmy okazji rozmawiać o "Czasie beboka", ale pewnie wtedy bym zadał Panu to pytanie - dotyczące literackości jako takiej. Chodzi mi o to, że - tak sobie wyobrażam - człowiek renesansu, taki jak Pan, nie musi się ograniczać do jednej formy: może zrobić film, namalować obraz itd. Ale Pan zdecydował się na literaturę. Dlaczego ta forma wydała się tu najwłaściwsza?

RICHARD A ANTONIUS: Jak sięgnę pamięcią - zawsze chciałem zostać pisarzem. Gdzieś tam w archiwach butwieją pierwsze próby powieści. Zazwyczaj po pierwszej kartce porzucałem projekt. Dziecinny zapał szybko gasł. Być może przeszkadzały w tym talenty plastyczne, które co jakiś czas wymuszały na mnie tworzenie form komiksowych - czyli próby pogodzenia tekstu i ilustracji. Potem odezwały się fascynacje animacją filmową i w rezultacie zostałem artystą plastykiem, reżyserem filmów animowanych i ilustratorem. (Rzeczywiście udało mi się w latach 70. ubiegłego wieku opublikować mój jedyny komiks w odcinkach, w "Świerszczyku", opowiadający o przygodach Mola książkowego Miki Mola.) A jednak nigdy nie opuszczała mnie ambicja, by przedrzeć się przez przepastność polszczyzny, którą odbierałem jako baśniową rozwichrzoną knieję nie do przebycia i pomimo wszystko zostać polskim pisarzem.

Od czego Pan zaczynał?

Od tekstów piosenek dla założonego przeze mnie na krakowskiej ASP zespołu kabaretowo - bigbeatowego pod nazwą Zdrój Jana. Potem były scenariusze do moich filmów, zarówno eksperymentalnych jak i filmów dla dzieci. Napisałem - chyba już kultową bajkę ”Miki Mol i zaczarowany kuferek czasu”, która pojawiła się na płytach Polskich Nagrań. (Na dwóch longplayach oraz kasetach magnetofonowych.)
Następnie powstała wersja książkowa tej bajki a i dalsze dwa tomy. Na kanwie drugiej powieści, w latach 90 stworzyłem film pełnometrażowy Miki Mol i Straszne Płaszczydło. Dojeżdżałem wtedy do pracy na ulicy Kanoniczej w Krakowie ze Sztokholmu, gdzie zamieszkałem gdy w 1981 zaskoczył mnie Stan Wojenny i uczynił polskim pisarzem emigracyjnym.

A potem co się działo?

Na początku obecnego wieku spróbowałem swych sił jako pisarz przygodowy tworząc opowieść dla młodzieży ”Ósma Wyspa czyli tajemnice Qanarii”. W tym wypadku tytuł powinien raczej brzmieć: ”Widmowe wydawnictwa i poturbowany pisarz”. Cóż, nie należało się jednak zrażać. Z chwilą gdy jasno dotarło do mnie, że piszę wyłącznie na moje zamówienie i dotrzymanie własnego słowa jest dla mnie nagrodą i satysfakcją twórczą - przestałem wypatrywać fantomów korzyści i uznania. Dla higieny umysłu artysty - bezcenna to konstatacja. A że trochę gorzka…

No tak.

A teraz o Czasie beboka i Omnium. Za obiema powieściami kryje się… malarstwo. W dodatku bardzo specyficzne bo wyrosłe z filozoficzno-artystycznej hipotezy głoszącej, że wszechświat zbudowany jest z własnego wizerunku. Na podstawie tej formuły ukrytej zawczasu w "Czasie beboka" i odsłoniętej w "Omnium" - stworzyłem własny styl plastyczny Creo+Art i cóż… znowu rozkładam blejtramy na sztalugach w mojej pracowni. Na moim portalu www.atlango.com można zobaczyć także mój ”kreoartowski” film. I pewnie będzie takich animacji więcej, czuję bowiem, że odkryłem nieznane światy.


Skoro o tym mowa - dlaczego - i w "Omnium" i w "Czasu beboka" - zdecydował się Pan osadzić fabuły akurat w dość ponurych latach 50. w Polsce? 

Adaś - bohater obu powieści - to wehikuł w dużym stopniu wypełniony pamięcią i przeżyciami samego autora. To autorowi przyszło przeżywać czas dzieciństwa w latach 50 ubiegłego wieku. A był to czas trudny i nie do końca dla dziecka zrozumiały. Ponury czas, który dorośli próbowali przeczekać po swojemu, jakoś ujarzmić tego politycznego beboka na przykład poprzez emigrację duchową, a jeśli zaangażowanie to - często pozorowane, zaś dla wrażliwego dziecka - czas zniechęcający do dorastania. To był też czas, gdy widoczne jeszcze były ruiny i ślady po straszliwej wojnie, gdy na ulicy widziało się ludzi o kulach, bez nóg lub bez rąk. (Obecne pokolenie nie ma o tym pojęcia - i stąd bierze się brak zrozumienia dla skomplikowanych postaw i trudnych wyborów ludzi owych czasów).
Każde dzieciństwo ma w sobie przebłyski szczęśliwej idylli, które skrzętnie się hołubi w sercu przez resztę życia. Poprzez Adasia - również i czytelnik zagląda w te jaśniejsze stany ducha, choćby w słoneczność wakacyjnego pobytu w troskliwym domku dziadków.

Muszę więc spytać, czy wyprawy w tamte czasy były podróżą sentymentalną? Smuciły (że czasy minęły) czy napawały radością (że jest do czego wracać)?

Myślę, że moja wyprawa pisarska w tamte czasy udała się w pełni. Po wielu latach zrealizowałem głębokie pragnienie duszy by zapisać w słowach całą słoneczność dzieciństwa. No właśnie - ale nie tylko, bo spoglądając z perspektywy lat i przez pryzmat wiedzy i doświadczenia - odkryłem, że to słońce dzieciństwa miało swoją, jeśli nie ciemną, to jednak parzącą stronę. I trzeba było o tym napisać. Tak, była to też badawcza wyprawa do najwcześniejszych źródeł wzruszeń pisarza.

W "Omnium" pojawia się Kraków, ale chciałem spytać, na ile Kraków z książki zbieżny jest z Krakowem, jaki Pan pamięta?

To prawdziwy portret miasta, które na zawsze pozostanie mi bliskie. W latach 50. Kraków musiał zadowolić się swoim względnie dobrym przetrwaniem wojny, dlatego nadal tonął w ruderalnym, nieświeżym stanie. Pewnego dnia zawieziono naszą klasę daleko za miasto i pokazano nowe, ceglane domy wyrastające na błotnistych polach. To była Nowa Huta. Pamiętam smak mleka, którym poczęstowano naszą klasę.

RAA w Krakowie
Trochę się zmieniło od tamtego czasu. Zderza Pan czasem pamięć ze współczesnością?

Niedawno, z okazji promocji "Omnium" przyleciałem do Polski ze Szwecji i odwiedziłem moje stare miasto. Podróżowałem razem z żoną, której zadedykowałem obie moje książki.
Nie było nas tutaj kilka lat i oboje zauważyliśmy, że Kraków, który ostatnio tak dynamicznie rozkwitał - jakby na powrót przygasł, jakby przystanął w stawaniu się elegantszym, jakby się zasumował. Być może wpłynęła na to aktualna atmosfera na poziomie całego kraju, który - jak to odczuliśmy - zmęczył się udawaniem kogoś kim nie był, nie jest i chyba być nie chce… Cóż, może to tylko deszcz i zimna pogoda sprzyjała takim myślom?

Oby nie! Natomiast czytając "Omnium" odniosłem wrażenie, że opowieść jest dla Pana ciasną formułą - trochę jakby Pan ją rozpychał, podobnie zresztą jak rozpycha Pan realizm ku oniryczności/fantastyce. Czym w zasadzie jest dla Pana opowiadanie/tworzenie opowieści? 

To ciekawe spostrzeżenie, i mógłbym się pod tym podpisać. Samo snucie opowieści jedynie dla relacji kronikarskiej - nigdy nie zaspokoiłoby moich ambicji. W moim wyobrażeniu dzieło literackie musi być piękną - przepojoną poezją - kreacją twórczą. Fakty i tyle samo wyobraźni muszą zostać wrzucone do jednego miksera by stworzyły nowy smak, jakość, niezależne dzieło literatury pięknej. A z uwagi na język - polskiej literatury. I jeszcze jeden aspekt przekroczenia formuły: na końcu "Omnium" zamieściłem wycinankę, tak, kosmiczny puzzel. To również przekracza ciasne ramy tradycyjnej opowieści.

Pewnie pisanie o tamtym czasie, zarówno w "Omnium" jak i "Czasie beboka", wymagało osobnej dokumentacji? 

"Czas beboka" powstawał około 12 lat. Na marginesie: tyle lat zmagał się Bułhakow ze swoją powieścią "Mistrz i Małgorzata".
Ale już następna moja powieść, "Omnium", powstawała tylko 12 miesięcy. Artysta uczy się całe życie. Po zmaganiach z "Czasem beboka" poczułem ogromny skok w doświadczeniu pisarskim. Kiedyś malarz Renoir powiedział, że teraz, kiedy ma już ponad 80 lat, czuje, że wreszcie potrafi malować. (Starość jednak zadrwiła sobie z niego, bo staruszek nie wiedział, że ma wadę wzroku, która bezkarnie zestawia cytrynową żółć z ostrym fioletem na ciałach jego kobiecych modelek.) Rozpoczynając pracę nad "Omnium" rozwiesiłem na ścianach pracowni wielkie plansze z dokładnym przebiegiem faktów historycznych obejmujących lata 1955 - 1958. To był kręgosłup powieści. Do tego dzięki internetowi przewertowałem wszystkie numery jednej z krakowskich gazet codziennych. I nawet opisy pogody w danym dniu były dla mnie bezcenne.

Jednym z wątków, nazwijmy je filozoficznym, mocno pobrzmiewających w książce jest pytanie o człowieka i człowieczeństwo. Kwestia dość uniwersalna, a więc od razu kusi by spytać, czy nie myślał Pan o współczesnej opowieści? 

Ważne dla mnie jest wyższe piętro w obu powieściach: Wewnętrzne przekonanie, że nasz ziemski świat nie jest tym jedynym we wszechświecie, a nawet został w pewnym momencie zaimplantowany na tej planecie - tak -  przez inne cywilizacje. Niekoniecznie miłe i przychylne stworzonej ludzkości. Przeczuwam, że cywilizacja ziemska podlega jakimś ingerencjom nieznanych sił, które przez wieki rozgrywają ludzkość do swoich celów. To z kolei podpowiada mi myśl, że położenie naszej planety ma jakieś znaczenie w ewolucji całego wszechświata. Jest w tej myśli jakiś kosmiczny optymizm.
Pomimo, że sami usunęliśmy Ziemię z pozycji Słońca - jest ona nadal w centrum wszechświata.  I tutaj pojawia się moja autorska wizja mechanizmu Uniwersum, do której dotarłem w niekonwencjonalny sposób - powiedzmy:  spekulatywno-artystyczny. Stąd wycinanka dla tych czytelników, którzy chcieliby jeszcze dalej zgłębiać kosmologię jaką zasygnalizowałem wstępnie w "Czasie beboka", a potem, rozwinąłem w "Omnium". Wszak na obu okładkach widnieje superdiagram - plan wszechświata. I jeszcze jedno: na amazon.com można kupić mój angielski, przebogato ilustrowany ebook pt. "The Antonius Code" w którym skupiam się wyłącznie na prezentacji mojej kosmologicznej hipotezy, którą można by nazwać: Concentrical Cyclic Cosmology.

RAA w swojej pracowni
Interesują mnie jeszcze inspiracje - literackie ale nie tylko. Wydawało mi się bowiem, że czerpie Pan z kultury pełnymi garściami. Ale wolałbym, żeby Pan sam zdradził - skąd? 

To jakoś najtrudniejsze pytanie. Jako poeta języka, zawsze żywo reagowałem na prozę poetycką. Dlatego przemawia do mnie proza Szulza, dzieła Leśmiana. Ale także i  kwiecista wyobraźnia Marqueza. Również przejmowałem się literaturą dziecięcą - bajkową. ”Buratino”, ”Dzieci z Bullerbyn.” Jako człowiek na co dzień posługujący się żartem - za pomocą którego odpędzam nudę i marazm lub trzymam na dystans głupotę - dostrzegam zbawienny wpływ mojej fascynacji poetyką Jeremiego Przybory. W drugim, niebieskim tomie zebranych dzieł mego mistrza, zamieszczono moją obszerną wypowiedź. To był dla mnie prawdziwy zaszczyt.


Ryszard Antoniszczak/ Richard A. Antonius
Urodził się w Nowym Sączu; plastyk, pisarz, scenarzysta, reżyser filmów animowanych, autor książek i filmów o Miki Molu - molu książkowym. Członek i autor tekstów legendarnego zespołu Zdrój Jana. Autor eurosagi przygodowej Ósma Wyspa -Tajemnice Qanarii. Jest twórcą międzynarodowego języka, Atlango. W roku 2015 roku ukazała się jego powieść "Czas Beboka", natomiast w roku 2017 powieść "Omnium".
Jest autorem nowej koncepcji Concentrical Cyclic Cosmology - teorii światów cyklicznych przedstawionej w eseju - ebooku "The Antonius Code" (w języku angielskim na Amazon.) Na bazie tej koncepcji rozwija malarstwo, grafikę i animacje w stylu Creo+Art. Prezentuje swoje prace także na Facebooku w Gallery AAA Antonius.
Od 1981 mieszka w Szwecji oraz w Hiszpanii.


2 komentarze:

  1. Ciekawa postać, przyznam z lekkim wstydem, że nie znałem go wcześniej. Mam podobne spojrzenie na wiele spraw. Dzięki za przybliżenie Pana Ryszarda

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.