(...) O takich ludziach jak on mówi się, że życie mieli spokojne. Najgorsza była starość. To znaczy nie najgorsza, ale taka jakaś mało przyjemna. Nawet gdy przyjaciele
Około 1992 roku Paweł Heszen, literat, który miał willę
Dziwne to było, bo samowystarczalny Jaś nigdy wcześniej o nic nie prosił.
Paweł Heszen oczywiście się zgodził.
„Żonie nic nie powiedziałem, bo bałem się, ze go nie przyjmie. Kiedy wróciła z pracy po południu, Jaś już leżał w naszym reprezentacyjnym pokoju, w pościeli i w butach
Jaś więc zamieszkał u Heszena. Nie zachowywał się wzorcowo. Myć się nie chciał. Głowę trzeba było mu smarować oliwą, żeby nie śmierdziało. Z piersi brud należało niemal zdrapywać. Ponadto z jakiegoś dziwnego powodu Jaś drzwi w ustępie smarował kupami.
Nie było łatwo, ale Heszen sprawił, że ponad 70-letni Jaś miał solidną opiekę, obiadki zapewnione, nawet czytanie książek na dobranoc. Taki być może pierwszy normalny dom. Jakiego nie miał nigdy wcześniej.
Do czasu, gdy Jaś któregoś dnia zniknął z domu Heszena. Po prostu. Bez słowa. (...)
Więcej TU.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.