(...) Dyskutować z poszczególnymi faktami tej biografii - to będzie zadanie, do którego pewnie już gotują się badacze. I ci, którzy mają do Miłosza o wiele rzeczy żal. Będzie ciężko, bo - jeszcze raz powtórzmy - to naprawdę kawał dobrej roboty. Będzie też ciężko im podważyć całościowo pomysł pisarski Franaszka. Mamy tu bowiem nie tylko do czynienia z narracją spójną i potoczystą - co w języku zwykłych czytelników oznacza: "się czyta!" - ale i z piórem, które czuje materię. Wzniosłość formy, szacunek do słowa połączone z dystansem i lekką ironią, a także prowadzona z wyczuciem refleksja nad geniuszem (sam Franaszek zdaje się pisać w pewnym momencie, że to nie do końca mu się udało - ale to chyba akurat niepotrzebne zastrzeżenie) stanowią o jakości tej biografii i niebywałym jej uroku.
Franaszek pisze zresztą frazą jakby nie z tej epoki. Ot, dwa zdania z brzegu: "Wysłany na stację furman powozi bryczką ostrożnie, bo w brzuchu jego pasażerki rośnie dziecko. 30 czerwca, w znaku Raka, przychodzi na świat chłopiec, któremu na chrzcie zostaje nadane imię Czesław".
Jest tu i dostojeństwo i, nieco czasem archaicznie stylizowana, powaga pomieszania z błahością losu ludzkiego. To zdaje się w wypadku bohatera tej biografii strzałem w dziesiątkę.
Podczas spotkania promocyjnego biografii na 2. Festiwalu Miłosza obecny na dyskusji prof. Marian Stala z Uniwersytetu Jagiellońskiego powiedział, że praca Franaszka zmienia sposób patrzenia na poetę. I że książka jest tak szczegółowa i tak świetnie pomyślana, że każdy następny, kto będzie miał nowe pomysły biograficzne, będzie musiał traktować to dzieło jako ważny punkt wyjścia.
I to jest chyba dobre podsumowanie lektury tomiszcza "Miłosz. Biografia" autorstwa Andrzeja Franaszka.
Całość TU [dostęp płatny].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.