piątek, 19 lipca 2013

Eduardo Roca: Warsztat zakazanych książek || Kolonia, 1435

Kto myśli, że sezon na powieści historyczno-sensacyjne się skończył, ten chyba nie był dawno w księgarni. I nie widział, że wśród nowości znaleźć można "Warsztat zakazanych książek" (Albatros/Kuryłowicz, 2013) Eduardo Roki.






Rzecz rozgrywa się w XV wieku. W Kolonii. Rządzi Kościół (to w zasadzie w Kolonii po dziś dzień się nie zmieniło, ale to tak nawiasem mówiąc). Hierarchia duchownych kieruje też dostępem do wiedzy. Oczywiście są też rebelianci, którzy sprzeciwiają się temu niesprawiedliwemu porządkowi. Ale czy mają szanse w sporze z takim potężnym przeciwnikiem?

Eduardo Roca - w tym otoczeniu fabularnym - tworzy postać Lorenza Blocka, złotnika, który potajemnie pracuje nad prasą drukarską. Wynalazek będzie żyłą złota, o czym zdają się wiedzieć co poniektórzy. Bo na razie - przypominam mamy wiek XV - kopiowaniem książek zajmują się ludzie. A to jest drogie. (Człowiek, nawiasem mówiąc, zawsze był drogi. Nawet w średniowieczu. Choć oczywiście ci na dole hierarchii wartości byli najgorzej opłacani. I to też po dziś dzień się nie zmieniło).

Nikolas Fischer to drugi z ważnych bohaterów książki Roki. Człowiek światły, wykształcony, ale też i dwulicowy. Delikatnie mówiąc. Ale to on jest właścicielem skryptorium świeckiego. I on dąży do wyeliminowania wszelkiej konkurencji.

I co teraz? Napiszę krótko: Block ma córkę, a Nikolas głuchego syna. Co się dalej może wydarzyć? Chyba kierunek jest jasny...






No, ba. W tego typu powieściach na ogół nie chodzi o jakieś zaskakujące rozwiązania fabularne, bądźmy szczerzy, ale o to, w jaki sposób prowadzona jest akcja. I co jest jej osnową.

To drugie w tym przypadku jest chwilami szczególnie interesujące. Zwłaszcza dla tych, którzy byli w Kolonii...

Ciągle niedokończona, ale już wznosząca się majestatycznie południowa wieża katedry budziła powszechny podziw. Mówiono, że kiedy budowa obu wież zostanie zakończona, z ich szczytów, w bezchmurny dzień, będzie można dojrzeć miasto Brdę w pobliżu ujścia Renu. W mieście nie było zakątka, do którego z wieży nie sięgałby wzrok. Od Altmarkt, pulsującego życiem targu, po oba wyloty głównej ulicy Hochstrasse mieszkańcy niemal fizycznie czuli opiekę świętych murów, wzniesionych w hołdzie Bogu i jego czcicielom, Trzem Królom. Tam spoczywają ich relikwie, sprowadzone z dalekiej ziemi.
Katedra w Kolonii współcześnie (c) cudaswiata.pl
U Roki pojawiają się też tytuły arcydzieł epoki i wcześniejszych. Jest "Etyka Nikomachejska", jest "Dekameron", jest i "Kamasutra".

Autor manuskryptu, hinduski uczony Watsjajana, dał w nim opis zdrowych stosunków cielesnych, "boskiego związku" według trzech celów codziennego życia, jakimi są dharma, życie cnotliwe, artha, korzyści materialne, i kama, wszystko, co dotyczy miłości, pożądania, rozkoszy i cielesności.
Takich smaczków jest w tej książce więcej. Dobra powtórka ze średniowiecznej kultury i społeczeństwa. ;-) W sumie - i mówię teraz o "Warsztacie...", a nie o "Kamasutrze" - ponad 600 stron. Dobrej, wakacyjnej lektury.


Czytaj też o "Aniołach i demonach" Dana Browna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.