(c) milosz.pl |
Bardzo interesującym działem wydaje się być sekcja z wywiadami, gdzie znajdujemy rozmowy z noblistą. Rozmawiają z nim tutaj prof. Aleksander Fiut, Elżbieta Sawicka, Jerzy Illg, Jerzy Turowicz, Renata Gorczyńska i... Jacek Podsiadło. Do lektury wybieramy tekst przygotowany przez ostatniego z wymienionych. Zwłaszcza że rozmowa zaczyna się tak jak lubię. W sposób nieoczywisty.
>> - Przeczytałem właśnie "To", nowy zbiór Pańskich wierszy, który ukazał się w Znaku...
- I co? Nie uważa pan, że to trochę dziwny tom?
- Yyy... Chyba wolałbym określenie "zadziwiający". Na pewno trochę inny niż poprzedni. Bardziej osobisty.
- To chyba nie szkodzi?
- Jestem przekonany, że nie. A dlaczego dziwny?
- Wydaje mi się, że dużo w nim sprzeczności.
Rozmowa toczy się więc wokół "To", tomiku właśnie (w roku 2000) wydanego. Podsiadło snuje domysły, podsuwa interpretacje, podpytuje w sposób delikatny o relacje damsko-męskie, rzecz metaforyzując, uogólniając, uabstrakcyjniając i dostając w odpowiedzi to:
>> - Naturalnie, stosunki między kobietą a mężczyzną są podstawowe, tak. Jeśli coś należy do przeszłości, to zyskuje się pewien dystans. Dystans jest tajemnicą piękna. Być może wtedy, kiedy przeżywałem dramaty i rozmaite komplikacje, były one za blisko. Cała moja tak zwana twórczość poetycka jest bardzo erotyczna, ale rzeczywiście o poszczególnych osobach mówi mało. Więc nie wiem, może ten brak dystansu uniemożliwiał mi pisanie o tym. Cóż, jakoś trudno mi pisać poezję biograficzną, tak typową dla romantyzmu.
Padają też nazwiska. Dużo nazwisk. Na czele z Larkinem, na którego Miłosz się "uruchamia". Widać tu pasję i zaangażowanie. Choć ja na dłużej akurat zatrzymuje się przy następującym pytaniu i odpowiedzi:
>> - W "Unde malum" wraca Pan do tematu toczonej niedawno dyskusji o pochodzeniu zła, dyskusji, w której szczególna rola przypada zwierzętom, np. kotu, w którego obronie Pan wystąpił. Tu znowu przywołuje Pan przykład wilka i jastrzębia. Nie potrafię ocenić, ile jest ironii w Pańskiej odpowiedzi Różewiczowi, a na ile Pan rzeczywiście się z nim zgadza, że zło bierze się z człowieka.
- Ze świadomości, tak. To, co my nazywamy złem, bierze się ze świadomości dlatego, że natura niewinna jest, i tylko w naszych sądach, gdy wartościujemy, jesteśmy oburzeni złem w naturze, tzn. pożeraniem się wzajemnym. Po Różewiczowskim przeciwstawieniu natura - człowiek można sądzić, że natura jest cacy, a człowiek wprowadza zło, okrucieństwo itd. Otóż dla mnie natura nigdy nie była cacy. I kiedy wreszcie przyznaję Różewiczowi - prawda, że ironicznie - rację, że zło bierze się z człowieka, to od razu zaznaczam, że dobro też.
Znak, Kraków 2000. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.