sobota, 19 kwietnia 2014

Otwórz usta i powiedz "Aaaa"

Zdrowy apetyt i poczucie humoru - oto dwie cechy, które powinien mieć dobry kucharz. Przynajmniej zdaniem Margaret Yardley Potter.


Margaret Yardley Potter, z domu Yardley, nie była urodziwą kobietą. W przeciwieństwie do swojej młodszej siostry, Elizabeth. Kiedy przedstawiano Margaret na przyjęciach, zdarzało się, że goście zatrzymywali wzrok na niej i mówili "Ty zapewne doskonale gotujesz". Wyrafinowany, doprawdy, komplement. Ale akurat tak się składa, że ona faktycznie dobrze gotowała. Poza tym była czarująca i powszechnie lubiana.

Mogła poślubić więc każdego, kogo chciała. Ale niestety podjęła decyzję niekorzystną. Wyszła za mąż za niejakiego Sheldona Pottera. Był on charyzmatycznym prawnikiem, który wprawdzie wyróżniał się inteligencją, ale był też przy tym niezwykle narcystyczny i wybuchowy, dowcipny, ale i złośliwy, sentymentalny, ale i bardzo niewierny.

Tacy mężowie są jednak najbardziej kochani. Bo oni też wymagają najwięcej poświęceń. W dodatku gdy lubią nieźle zaszaleć, są rozrzutni i lubią wykwintne życie. W rezultacie Margaret, nie dość że rozwinęła wszystkie cnoty kobiece, ludzkie oraz boskie, to nauczyła się tak potrzebnej w kuchni cierpliwości, dobrego nastawienia oraz radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach. Z gracją i wdziękiem.

Twierdziła na przykład, że "niemal do wszystkich rzeczy materialnych można znaleźć zamienniki, obejść się bez nich, coś zaimprowizować lub sklecić ze skarbów znalezionych w sklepie ze starzyzną. Książki można pożyczyć, kwiaty zerwać na przydrożnej łące, beczułki przekształcić w całkiem dobre stoliki, ze skrzynek zrobić doskonałe krzesła, a drogie szalotki zastąpić tanią cebulą, tak że nikt nie wyczuje różnicy".

Cóż to była za kobieta! Wie o tym dość sporo i dzieli się z nami tymi historiami Elizabeth Gilbert, autorka bestsellerowej książki "Jedz, módl się, kochaj", a także... prawnuczka rzeczonej Margaret. Przepisy kucharskie swojej prababki Gilbert poznała dość późno, w wieku 41 lat, ale wystarczająco na czasie, by zaprezentować je światu. W ten sposób docierają one teraz i do nas, skrząc się specyficzną frazą gospodyni domowej w starym, brytyjskim stylu z początku XX wieku. Obowiązuje więc ceremoniał, określone reguły tego, co wypada a czego absolutnie nie wolno. Ta egzotyka jednak stanowi najbardziej kuszący element pisarstwa poradnikowego Potter.
Rebis, Poznań 2014.

Gorzej już z samymi przepisami. Zwłaszcza dla tych, którzy nie spożywają mięsa. Niemal każde danie zawiera bowiem jakiś dodatek martwego zwierzęcia - jeśli nie w postaci oskubanej gęsi to w formie posiekanej szyneczki czy innych tego typu przysmaczków. Czy wegetarianie znajdą jednak coś dla siebie? Oczywiście. Są przepisy na zupy, dowiemy się, jak robiono w tamtych czasach pizzę, niektóre sałatki - po modyfikacjach, na które pozwala Potter - też będą zjadliwe. Poza tym naprawdę odpowiadać Wam będzie czar tamtych czasów i poczucie humoru. Oraz gracja, z jaką współczesny ekorpoprzemysł gastronomiczny nie zawsze już sobie radzi. Niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.