poniedziałek, 29 września 2014

Woolf znaczy siła

Virginia Woolf nadal mierzy się ze swoją popularnością. Z książki Viviane Forrester wynika na przykład, że autorka "Pani Dalloway" była osobą o ogromnym temperamencie. I że niszczyło ją otoczenie.

Edward Albee użył nazwiska Woolf, by snuć opowieść o życiu bez złudzeń
(c) BroadwayTour.net / Foter / CC BY-SA

Rozlewające się na kartach tej opowieści historie przypisują bowiem towarzystwu największy wpływ na to, jak postrzegamy dzisiaj Woolf. Ogromną rolę odgrywa tutaj legenda pozostawiona przez mężczyzn. Pisarka w tym świetle jawi się jako osoba oziębła, nieco szalona, kompletnie odklejona od rzeczywistości. A tymczasem prawda była nieco inna.

Forrester stawia mocną tezę, że to na przykład Leonard bał się rozgorączkowania Virginii Woolf - nie na odwrót. Ona, gdy wchodzili w związek małżeński, miała już za sobą mnóstwo doświadczeń. Miała też ogromne i niezaspokojone potrzeby. On był świeżynka.

>> Widzimy tu Leonarda, który posłużył się Virginią, żeby lepiej się zamaskować i oficjalnie obarczyć ją własnymi zaburzeniami i brakiem równowagi. Leonarda bojącego się niebezpieczeństwa własnego odosobnienia. Własnego piekła. Gdy Virginia bez końca szuka samej siebie, Leonard, co być może jeszcze bardziej bolesne, cały czas się maskuje.

Oczywiście związek Virginii i Leonarda - relacja sportretowana w filmowych "Godzinach" - był silny. Podobnie jak i silne było pragnienie Virginii Woolf bycia blisko życia. Składało się na nie: zbieranie drobiazgów codzienności, uważna - nie zawsze czuła - obserwacja, no i to orgiastyczne przeżywanie świata, o którym autorka mówiła wprost: "Jestem pewna, że więcej przeżywam podczas jednominutowego marszu wokół skweru niż ci wszyscy maklerzy giełdowi z Londynu przyłapani na akcie płciowym".

\/ Co czytać Virginii Woolf? Poradnik Wyliczanki.

Biografia pióra Viviane Forrester nie jest typową opowieścią chronologiczną. Tu fakty wylewają się, pytania wyrastają jedne za drugimi, tezy przeplatają się, czasem sobie przecząc. Choć jedna jest rzeczywiście silna: to Virginia Woolf była kobietą dominującą. Mimo traum dzieciństwa i nieprzyjemności dalszego życia, pisarka wiedziała, czego chce. I owszem, bywała często znużona, zniecierpliwiona.  "Dlaczego życie nie oferuje choćby jednej rzeczy, na której można by położyć rękę i powiedzieć: to jest to?".

>> Kruchość Virginii jest oczywista, ale to, co tę kruchość jeszcze pogłębia i powoduje zagrożenie, to owa permanentna reżyseria podstępnego spektaklu organizowanego wokół tej kobiety całe jej życie. Tymczasem od 1916 roku, przez dwadzieścia pięć lat życia, które jej jeszcze pozostaną, nie doświadczy ona żadnego prawdziwego ataku. Być może prawdą jest (jako że nic nie bywa proste), że częściowo dzięki Leonardowi i jego obsesyjnym środkom ostrożności...
Imprint, Warszawa 2014.

Książki Forrester nie można czytać jako opowieści kanonicznej, choć to urzekająca momentami i czarująca w specyficzny sposób narracja. Radziłbym jednak do niej podchodzić równolegle z najważniejszymi dziełami Woolf - na czele z "Dziennikami", które w skróconej wersji ukazały się w Polsce kilka lat temu w znakomitym przekładzie Magdaleny Heydel.

2 komentarze:

  1. Czytałam wszystkie książki Virginii Woolf, które wyszły w Polsce, poza ostatnią, poza esejami. Pozostaję pod niekończącym się urokiem tej pisarki i czarem jej osobowości. Jest kwintesencją wszystkich ludzkich potrzeb i odczuć. Jej pisarstwo jest tak głębokie, że nie wszyscy są w stanie dotknąć samego dna. Do czytania książek Virginni Wolf potrzeba właśnie tego jej rozedrgania, współczucia i zrozumienia. Czas i epoka nie mają znaczenia. To literatura uniwersalna i aktualna na wiele, wiele lat do przodu. Jakimś cudem Autorka dni jest mi niezwykle bliska, jakby nas coś łączyło. To dziwne, niewytłumaczalne uczucie. To siła jej literatury i osobowości.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.