niedziela, 8 listopada 2015

Jarosław

Na pewno macie czasem takie poczucie, że jakaś książka została napisana tylko dla was. Mnie ten magiczny moment zdarza się raz na kilka lat. Ostatnio na przykład przy "Dziennikach" Virginii Woolf. Teraz - przy "Rzeczach" Anny Król.

Z prywatnego archiwum Jarosława Iwaszkiewicza
(c) Olga Świątecka
"Rzeczy" to książka o Jarosławie Iwaszkiewiczu. Ale nie biografia. I nie tylko o nim. To rodzaj albumu, w którym zamiast zdjęć - choć akurat zdjęcia też w tej książce funkcjonują - są piękne obrazy namalowane słowami. Znajdują się na nich wybrane sceny z życia wybitnego prozaika i poety. Są tam też scenki z życia autorki - mądrej i wrażliwej obserwatorki.

Rozdziałów jest trzynaście, chronologia - zaburzona. Król wybiera tematy. Zaczyna od śmierci i pogrzebu. Potem otwiera szafę. Symbolicznie ten gest będzie bardzo ważny, bo jedna z osi, wokół których rozgrywa się cała opowieść, to przedmioty, jakie pozostawił po sobie Iwaszkiewicz. Zdeponowane są one w Stawisku, w muzeum, które Król odwiedza najpierw sama, a potem wraz ze swoją suczką, Miszą, także jedną z bohaterek tej książki. O psach, w tym ukochanym Tropku, mówi osobny rozdział. Jest tu też miejsca na opowieść o pieniądzach, o obsesji notowania, polityce, duchach.

To nie jest biografia nie tylko dlatego, że opowieść nie jest chronologiczna i pełna. Autorka świadomie raz po raz fabularyzuje, chociaż nigdy nie wykracza poza granicę prawdopodobieństwa. Dialogi obecne w tej książce nie wydarzyły się, a postaci na pewno nie użyli zapisanych w "Rzeczach" sformułowań. Zdarzenia mogły jednak mieć miejsce. Język, bohaterowie, czas zgadzają się.

Zgadza się zresztą też cała reszta. Pozornie swobodny styl opowieści poprzedzony został wnikliwą lekturą wszystkiego, co wcześniej napisano o Iwaszkiewiczu. "Rzeczy" nie są encyklopedią ani uporządkowanym wykładem o życiu i twórczości, chociaż - dla ułatwienia słabiej zorientowanym w Iwaszkiewiczu - zamieszono spis najważniejszych bohaterów wraz ze skróconą charakterystyką oraz kalendarium. Są też w książce zdjęcia - efekt współpracy autorki z fotografką, Olgą Świątecką.

Ale mocną stroną "Rzeczy" jest jednak język i narracja. Król pozostaje zawsze blisko zwyczajności. Pisze o zapachach, cielesności, tym co prywatne, po prostu. Jest tu też dużo drobnych przedmiotów, gestów, dotknięć. Czytający "Rzeczy" i rozumiejący Iwaszkiewicza szybko zorientują się, że to celowy zabieg. Chodzi przecież o specyficzną wrażliwość i o wykraczającą poza porządek surowych reguł czułość.

Takiego świata już nie ma. On przeminął wraz z głównym bohaterem tej książki. W sposób naturalny czasem do "Rzeczy" wkrada się więc melancholia, tęsknota, smutek czy strach. Król nie przeocza ich, wręcz przeciwnie - tym uważniej przygląda się wtedy rzeczywistości. Ulega tym stanom, a my wraz z nią. Dzieje się tak na przykład, gdy jedzie do Tworek albo gdy pisze o tym, jak trafiła do niej Misza:

>> Pracownicy schroniska dla zwierząt mają obowiązek sprawdzić, czy potencjalny opiekun sprosta nowym obowiązkom. Pytają o pracę, stosunek do sterylizacji i fachowo badają wiedzę o żywieniu zwierzaka. Bezradni są tylko przez moment, kiedy mówi się o uczuciach.
- To dlaczego właściwie nie chciała pani wcześniej mieć psa?
- Nie mówię, że nie chciałam, tylko że się tego bałam.
- Czego się pani bała? Obowiązków? Odpowiedzialności?
- Tego, że za szybko przyjdzie dzień, kiedy pies umrze. I jeszcze, a może przede wszystkim, że ten pies może się stać kimś najważniejszym na świecie. Kimś jedynym, kogo kocha się bezwarunkowo i kto mnie potrzebuje. I że to będzie nie do zniesienia.

Król od Iwaszkiewicza jest prawie trzy razy młodsza. Czasem jednak miałem wrażenie, jakby była jego rówieśniczką. To nie zarzut, to komplement. I podziw dla dojrzałości, z jaką pisana jest ta opowieść. Autorce udało się to, co do tej pory umykało w uczonych i obszerniejszych pracach o Iwaszkiewiczu. Oto z "Rzeczy" wyłania się człowiek w dniu swoim powszednim. Mąż, literat, homoseksualista, szef, kochanek, przyjaciel, człowiek. Z licznymi przymiotnikami, jakie dookreślają te wszystkie role.

Przepiękna książka.
Wilk&Król, Warszawa 2015.

1 komentarz:

  1. "Dzienniki" mnie oczarowały, a o "Rzeczach..." marzę! Ale czuję, że kiedy już to marzenie spełnię, to właśnie tak będę myślała o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.