Na razie zaczyna się rok 1989.
Hierarchowie pośredniczą w przygotowaniach do okrągłego stołu. Ksiądz Alojzy Orszulik i arcybiskup Bronisław Dąbrowski łagodzą kryzysy między władzą a opozycją, a tymczasem księża parafialni zbierają podpisy pod projektem ustawy o prawnej ochronie dziecka poczętego. Zakonna Komisja Apostolstwa organizuje prelekcje dla księży, którzy będą w Wielkim Poście prowadzić rekolekcje. Tematy: duchowość małżeństwa, odpowiedzialne rodzicielstwo, katolicka etyka seksualna i małżeńska w świetle Pisma Świętego oraz dokumentów Kościoła, antykoncepcja jako zjawisko i jej skutki, prawo człowieka do życia i prawne podstawy do jego obrony.
6 lutego zaczynają się obrady okrągłego stołu.
Pod koniec miesiąca Jan Waleczek, wiceprzewodniczący zarządu głównego Stowarzyszenia „Pax”, postuluje, by w ramach obrad zająć się propozycją zmiany ustawy aborcyjnej. O pomyśle informuje Dziennik Telewizyjny.
Wcześniej, owszem, ukazywały się artykuły – bardzo wiele w prasie katolickiej i trochę w „Kobiecie i Życiu”. Ale kiedy wiadomość podaje telewizja, zaczyna się szum.
Filozofka Bożena Umińska-Keff, psycholożki Iwona Odrowąż i Krystyna Skarżyńska, tłumaczka Jolanta Plakwicz i doktor nauk technicznych Magdalena Nowicka protestują: „Zniesienie bądź ograniczenie ustawy będzie złem największym, które spowoduje szereg konsekwencji: najogólniej będzie czynnikiem drastycznego ograniczenia praw obywatelskich. Obniży i tak niewysoki poziom rozwoju społeczno-ekonomicznego i przyspieszy pauperyzację milionów kobiet, które i tak są najbardziej obciążoną częścią naszego społeczeństwa. […] Nie restrykcje są wyjściem, ale rozerwanie splotu przyczyn, którymi są w Polsce: katastrofalnie niski stan świadomości seksualnej społeczeństwa utwierdzony w obyczajowej pruderii, niewystarczający dostęp do środków antykoncepcyjnych i nikły stopień aktywności w tej sprawie osób i organów do tego powołanych. Są to zaniedbania dawne i głębokie, wspierane tradycją katolicką […]” .
– Przeczuwałam, że zaraz zakażą prawa do aborcji – mówi dziś Bożena Umińska-Keff.
28 marca do marszałka sejmu wpłynął projekt ustawy o prawnej ochronie dziecka poczętego. Napisali ją eksperci Episkopatu, podpisało siedemdziesięcioro sześcioro posłów (w tym osiem kobiet). Inicjatorem był Wiesław Gwiżdż z Polskiego Związku Katolicko-Społecznego – jednego z trzech ugrupowań świeckich katolików w sejmie. Od 1982 roku wszystkie działały w strukturach Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – organizacji utworzonej, by sprawiać wrażenie, że stan wojenny cieszy się nie tylko partyjnym poparciem. Ruchem kierował szef katolicko-nacjonalistycznego Stowarzyszenia „Pax” pisarz Jan Dobraczyński, który sprzeciwiał się obowiązującej ustawie już w trakcie jej uchwalania w 1956 roku. […] .
Projekt nowej ustawy przewiduje do trzech lat więzienia dla każdego, „kto powoduje śmierć dziecka poczętego”.
Rozpętuje się burza.
Do gazet piszą czytelnicy.
[…]
„Od 20 lat zażywam pigułkę. Nie wiem, czy nie zapłacę za to moim zdrowiem, ale wolę to niż dylemat: urodzić – nie urodzić. Nie jest to sprawa wiary. Od wielu lat jestem osobą niewierzącą. Nie boję się zatem potępienia, lecz nie czuję się również upoważniona do decydowania, dlaczego jedno dziecko może się urodzić, ale inne nie, mimo że już zostało poczęte. Jest wiele środków i każda kobieta może wybrać ten, który znosi najlepiej. […] Uchylić ustawę to tak, jakby teraz zabronić kobietom uczyć się, pracować, głosować. My, kobiety, znów przestaniemy być ludźmi, a staniemy się »najlepszym przyjacielem człowieka«”.
„Kiedyś byłam zagorzałą przeciwniczką usuwania ciąży. Moje poglądy zmieniły się gwałtownie rok temu, gdy zaszła w ciążę dziewczyna z mojej klasy. Co się wtedy stało? Wyrzucono przyszłą matkę ze szkoły, z domu, a chłopak, który ją podobno kochał, zbił ją tak, że nie mogła się podnieść. Tak zapłacono jej za odważną decyzję, że nie usunie ciąży. Mało tego – niedawno poznałam chłopca, który pochodzi ze związku pozamałżeńskiego. Chłopak ten jest wielkim zwolennikiem skrobanek, ponieważ jego życie to koszmar. Od urodzenia słyszy bez przerwy: »bękart« itp. Ba! Słyszy to od pobożnych osób opowiadających się przeciw zabiegom. Są też na świecie kobiety zgwałcone. Czy można je zmuszać do urodzenia dziecka? Sama znam jedną taką dziewczynę. Kiedy chciała przerwać ciążę, zaraz znalazł się tłum doradców przekonujących: »jak urodzisz, to pokochasz«. Ona twierdziła, że będzie to dziecko nienawidzić, ale tego nikt nie chciał słuchać. No i urodziła. Niestety, pokochać nie była w stanie. Teraz siedzi w więzieniu za znęcanie się nad dzieckiem, a ci sami ludzie, którzy kiedyś namawiali ją, by rodziła, mówią teraz: »wyrodna matka«. […] Moim zdaniem o zniesieniu tej ustawy jeszcze przez długi czas nie powinno być w ogóle mowy. Stwórzmy najpierw odpowiednie warunki do wychowywania dzieci. Nauczmy się najpierw szacunku do wszystkich dzieci, nie tylko do tych »prawych«, dla samotnych matek”.
„Chciałabym nawiązać do postulowanego i jakże słusznego problemu stosowania i rozpowszechniania środków antykoncepcyjnych. […] Mogę zacytować kilka przykładów, z jakimi nieraz się zetknęłam i które nie ułatwią chyba antykoncepcji w kraju tak katolickim jak Polska: 1. Wierzący lekarz ginekolog nie przepisze recepty na środek antykoncepcyjny w żadnej postaci. 2. Wierzący kierownik apteki nie sprowadzi do swej placówki środków antykoncepcyjnych. Znam przypadek odesłania do hurtowni partii poszukiwanych środków »z braku chętnych«. 3. Wierząca położna odmówi asysty lekarzowi chcącemu założyć pacjentce wkładkę domaciczną. Odmówi też w poradni »K« instruktażu dotyczącego innych sposobów zapobiegania ciąży. 4. Ksiądz kategorycznie odmówi rozgrzeszenia kobiecie stosującej środki antykoncepcyjne, ponieważ żyje ona w tzw. grzechu ciągłym, natomiast rozgrzeszenie za usunięcie ciąży jest możliwe”.
„My, członkowie Duszpasterstwa Młodzieży Pracującej przy parafii Matki Boskiej Saletyńskiej w Rzeszowie, postulujemy zmianę używanego dotychczas powszechnie w publikacjach, audycjach radia i telewizji, działalności służby zdrowia i życiu codziennym terminu »przerywanie ciąży« na termin »zabicie dziecka nienarodzonego«. […] Takie mylące nazewnictwo służy jedynie uspokojeniu sumień zabójców bezbronnych istot”. […]
„Takiej wolności kobiecie dać nie można, bo kobiety są często lekkomyślne, popełniają fałszywe kroki, a potem żałują. […] Moim zdaniem sfera życia ludzkiego powinna być nietykalna i tutaj nie może być żadna demokracja ani referendum. Lepiej zwróćmy uwagę, jak dźwignąć kraj z upadku moralnego, zwróćmy uwagę na rozwiązłość seksualną, alkoholizm, nikotynizm i narkomanię”. […]
„Zaangażowanie Kościoła w tę sprawę jest gorzkim rozczarowaniem. Jest to tym bardziej przykra niespodzianka, że w latach stanu wojennego Kościół zasłużył na prawdziwy szacunek dzięki swojemu otwartemu i tolerancyjnemu stanowisku wobec różnych inicjatyw społecznych […]. Może to pociągnąć za sobą utratę kapitału zaufania społecznego do Kościoła, nie mówiąc o zwyczajnej agresji, która już się budzi, także u wierzących”. […]
„Komu zależało na tym, żeby jątrzyć nasze społeczeństwo w tak trudnym gospodarczo i politycznie okresie? Ja postanowiłem nie głosować na tych, którzy wnieśli projekt tej ustawy do Sejmu, ani na tych, którzy w kampanii wyborczej wyraźnie nie opowiedzieli się przeciwko temu projektowi” .
[…]
Ustąpienie Kościołowi w kwestii aborcji okazuje się pierwszym z prezentów od partii. I nie najważniejszym. 17 maja w trybie przyspieszonym sejm uchwala bowiem trzy ustawy poświęcone kolejno stosunkom państwo–Kościół, gwarancjom wolności sumienia i wyznania oraz ubezpieczeniu duchowieństwa.
– Dawały Kościołowi wielkie uprawnienia, do dzisiaj są podstawą jego rewindykacji majątkowych – tłumaczy Mirosław Chałubiński. – Reformatorzy z PZPR mieli nadzieję, że dzięki temu Kościół będzie mniej ostentacyjnie wspierał w kampanii Solidarność. Byli arcynaiwni.
W sprawie aborcji partia, a zwłaszcza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, liczyła na coś więcej: że kandydaci Solidarności publicznie się pokłócą.
Ale plan nie wypalił.
– Na spotkaniach z kandydatami Komitetu Obywatelskiego nie wolno było pytać o projekt tej ustawy – wspomina Beata Fiszer, zaangażowana wówczas nie tylko w protesty, ale też w kampanię. – Mówiono zaraz, że to komunistyczne prowokacje.
W dokumentach SB zachowała się relacja ze spotkania kandydatów KO w Domu Kultury „Korab” w Szczecinie. Pytany o projekt ustawy kandydat na posła Józef Kowalczyk miał odpowiedzieć, że „władza celowo rozdmuchała ten temat, aby ustawić społeczeństwo wrogo do kleru, jak również w celu odwrócenia uwagi od pogarszającej się sytuacji naszego społeczeństwa” .
Historycy potwierdzają, że pytania o aborcję znajdowały się w przygotowywanych przez MSW zestawach zagadnień, które podstawieni przez SB „wyborcy” mieli zadawać na spotkaniach z opozycjonistami.
„Kandydaci Solidarności na posłów i senatorów muszą się tłumaczyć ze swojego stanowiska w tej kwestii – wiją się jak piskorze, bo strach się narazić Kościołowi, wyborcom, no i czasami własnemu sumieniu – a z drugiej strony, jak tu wymagać, by niedawni więźniowie mieli popierać wsadzanie tysięcy kobiet do więzienia?” – notował w dzienniku Tomasz Jastrun, przeczuwając, że kraj jest w przededniu domowej wojny aborcyjnej.
Byli oczywiście tacy, którzy otwarcie popierali nowy projekt – jak Tadeusz Ulma w przemyskim czy Mirosław Ustasiak i Edmund Bilicki w szczecińskim. Większość jednak wolała unikać tematu.
Kler jak na swoje możliwości zachowywał względną powściągliwość.
Owszem, ksiądz w kościele w Suchaniu po mszy z okazji bierzmowania wymienił nazwiska kandydatów, którzy „występują w ochronie dziecka poczętego”. W Łomży Komitet Obywatelski pod presją kurii zmienił kandydata startującego do senatu – biskup odmówił poparcia ginekologa, który wykonywał zabiegi.
Dużo było o ochronie nienarodzonych w kazaniach, na czele z kazaniem prymasa Glempa podczas uroczystości Zesłania Ducha Świętego na krakowskiej Skałce, w których uczestniczyło dziesięć tysięcy ludzi. „Kościół nie domaga się obecnie, w związku z wyborami, deklaracji od kandydatów do władz ustawodawczych, by te deklaracje nie były koniunkturalne. Wiemy, jakie jest stanowisko w tej sprawie ludzi wierzących” – powiedział prymas, a wierni nagrodzili go oklaskami.
Był to jednak poboczny wątek kampanii. Wykorzystując moc, którą wówczas dysponował – Mirosław Chałubiński podaje, że w 1989 roku aż dziewięćdziesiąt pięć procent Polaków deklarowało zaufanie do kleru – Kościół mógł rozegrać ten spór o wiele ostrzej. Zwłaszcza że był w dużej mierze organizatorem solidarnościowej kampanii – znaczna część lokalnych Komitetów Obywatelskich powstawała, tak jak w Lubaczowie, na bazie Klubów Inteligencji Katolickiej, Kościół udostępniał sale, wreszcie – księża po prostu instruowali, jak głosować. Swoją drogą czasem inaczej niż chciała Solidarność – tak stało się na warszawskim Żoliborzu i w Radomiu, gdzie nie poparli Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego, ale to były wyjątki. Generalnie – tak Kościół, jak i opozycja mieli świadomość wagi tej kampanii. […]
Partia, wprowadzając aborcję bocznymi drzwiami do przedwyborczej gry, sądziła, że osłabi przeciwnika, a potem sprawa „jakoś się rozmyje”. Nie zamierzała przecież przegrać tych wyborów. Przeciwnik jednak nie podjął tematu. A Kościół? „Katolicy nie posiadają swojej partii, która by włączyła w swój program obronę nienarodzonych. Są jednak ludzie, którzy podejmują i prowadzą żywą działalność na tym odcinku”13 – mówił prymas Glemp na Skałce. Episkopat wiedział, że raz zasiane ziarno jeszcze wykiełkuje. Nawet lepiej, jeśli pozwoli mu się (względnie) spokojnie dojrzewać.
Na pierwszej stronie katolickiego tygodnika „Niedziela” z 4 czerwca 1989 roku ukazał się artykuł Jak bronić życia nienarodzonych?. W harcerskim „Na Przełaj” na okładce numeru z tego samego tygodnia widniał rysunek kobiety za kratami z podpisem „Welcome to Ciemnogród”.
4 czerwca […] głosować poszło trzydziestu ośmiu ze stu pięciu biskupów i czterdzieści procent księży diecezjalnych i zakonnych.
W nowym parlamencie projekt restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej pojawił się już jesienią, zgłoszony przez grupę senatorów pod przewodnictwem Waleriana Piotrowskiego. Parlamentarzyści nie doszli do porozumienia, ale raz zasiane ziarno miało wkrótce wydać plon. […] Ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży uchwalono 7 stycznia 1993 roku.
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.