niedziela, 30 czerwca 2013

Weekend z Paulem Celanem: od "Fugi śmierci" do śmierci samobójczej || 20 kwietnia 1970

2 maja roku 1947 "Contemporanul" publikuje "Tango śmierci", znane potem jako "Fuga śmierci".

Ingeborg Bachmann i Paul Celan || (c) panathinaeos.wordpress.com
Pod koniec roku decyduje się na ucieczkę do Austrii. Tam poznaje, w maju 1948 roku, Ingeborg Bachmann, z którą się zwiąże.


Na początku lutego 1948 roku Otto Basil drukuje w swoim piśmie "Plan" 17 wierszy Celana.

W połowie roku poeta wyjeżdża do Paryża. W tym samym roku ukazuje się "Der Sand aus den Urnen" (Piasek z urn).

Od roku 1949 studiuje germanistykę i językoznawstwo ogólne.

W 1951 roku poznaje Gisele de Lestrange, która pochodzi ze starej katolickiej rodziny francuskich arystokratów.  23 grudnia roku następnego wchodzi z nią w związek małżeński.

Kilka dni później ukazuje się tom "Mohn und Gedachtnis" (Mak i pamięć). Zbiór zawiera nowe wiersze, a także prawie w całości drugą część wycofanego zbioru "Piasek z urn" i "Fugę śmierci".

W roku 1953 zostaje oskarżony o plagiat, rodzi się (i umiera) mu syn. Przekłada Ciorana, a w roku następnym Pabla Picasso.

6 czerwca 1955 roku rodzi się syn Eric. W tym samym roku zostaje wydany trzeci tom wierszy Celana "Von Schwelle zu Schwelle" (Od progu do progu).

W 1955 roku uzyskuje także obywatelstwo francuskie i przekłada dwie powieści Simenona. W następnym roku przekłada Jeana Cayrola.

Od 1957 roku jest laureatem nagród literackich. W 1958 roku dostaje na przykład Nagrodę Literacką Wolnego Hanzeatyckiego Miasta Bremy. Przekłada Rimbauda i Błoka.

W 1959 roku wydaje czwarty tom wierszy "Sprachgitter" (Krata mowy). Zaczyna pracę jako lektor języka niemieckiego w Paryżu. Przekłada m.in. Mandelsztama, a w roku następnym Valery'ego.

W roku 1960 spotyka się z Nelly Sachs, z którą od pewnego czasu się przyjaźni. Celan pisze potem dedykowany jej wiersz "Zurich, Zum Strochen".

W 1961 roku ukazuje się"Południk". Celan przekłada Jesienina.

Piaty tom wierszy 'Die Niemandrose" (Róża niczyja) ukazuje się w 1963. Nasilają się problemy psychiczne Celana. W 1965 roku Delan w napadzie obłędu atakuje nożem swoją żonę Gisele.

W 1967 roku Celan podejmuje próbę samobójczą. Żona prosi poetę o rozstanie. Wydaje we wrześniu szósty tom wierszy "Atemwende" (Przełom oddechu). Przekłada sonety Shakespeare'a.

We wrześniu 1968 roku wydaje "Fadensonnen" (Włókna słońc).

Wyjazd do Izareala to jedno z najważniejszych wydarzeń roku 1969.

20 kwietnia 1970 popełnia samobójstwo. Pośmiertnie zostaje wydany tom "Lichtzwang" (Przymus światła).


sobota, 29 czerwca 2013

Weekend z Paulem Celanem: od Antschela do Celana || urodzony w 1920 roku

Kraków ciągle pachnie jubileuszem 70-lecia Ryszarda Krynickiego. Na moim biurku natomiast pachnie całkiem świeży tom Paula Celana "Psalm i inne wiersze" (a5, 2013). W przekładzie i opracowaniu Ryszarda Krynickiego właśnie.

(c) warp&woof

Paul Antschel urodził się 23 listopada 1920 roku w Czerniowcach na Bukowinie*. Przyszły poeta przyszedł na świat w rodzinie żydowskiej, w której mówiło się po niemiecku.

Ojciec Paula, technik budowlany, nie miał wiele wspólnego z literaturą. Zarabiał jako pośrednik w handlu drewnem opałowym. Paul związany był mocniej z matką, która obudziła w nim miłość do klasycznej literatury niemieckiej. Ona też dbała, by syn mówił literackim niemieckim, a nie dialektem bukowińskim.

(c) wikipedia

Bukownia należała w tym czasie do Rumunii. Od 1924 roku obowiązywał jako język urzędowy rumuński. 
Czerniowce były jednak miastem wielokulturowym. 
Pośród mieszkańców znaleźć można było Żydów, Rumunów, Niemców, Ukraińców czy mniejszości polską oraz niemiecką.


Wychowany w duchu żydowskim Paul uczył się w szkole rumuńskiego, francuskiego, a także - prywatnie - hebrajskiego. Lata 30. ubiegłego wieku to jednak czas narastającego strachu związanego z egzystencją Żydów, a dojście Hitlera do władzy jeszcze bardziej rozzuchwaliło wrogie postawy.

Tak, jeśli chodzi o antysemityzm w naszej szkole, to mógłbym o tym napisać trzystustronicową książkę. (Paul Celan w liście do ciotki)

Celan w szkole angażuje się w politykę. Czyta też Kafkę, do którego będzie powracać. Pierwsze próby poetyckie słyszą jego przyjaciele.

9 listopada 1938 wyrusza pociągiem (przed Kraków i Berlin) do Francji. W Tours zaczyna studia, ale nie jest w stanie ich kontynuować, bo w 1939 roku wybucha wojna. Prześladowania Żydów przeradzają się w otwartą przemoc i realizację planu likwidacyjnego. W 1941 roku do Czerniowiec wkraczają oddziały rumuńskie i SS. Liczni Żydzi zostają zamordowani, inni muszą pracować przymusowo, po godz. 18 nie wolno wychodzić im z domu.

Paul musi pracować przy budowie mostu na Prucie.

W czasie wojny giną jego rodzice. Matka zostaje zamordowana w obozie strzałem w potylice.

Paul żyje z poczuciem winy, że ocalał.

Przyszły poeta zamyka się w literaturze. Przepisuje wielokrotnie na maszynie do pisania swoje młodzieńcze utwory. Studiuje klasykę. Czyta Martina Bubera.

W roku 1946 publikuje przekład powieści Michaiła Lermontowa "Bohater naszych czasów" podpisany nazwiskiem Antschel (w pisowni rumuńskiej Ancel). Tłumaczy też nowele Czechowa i opowiadania Turgieniewa, a także przypowieści Kafki. Wszystko na język rumuński.

W roku 1947 w pierwszym i jedynym numerze wielojęzycznego almanachu "Agora" ukazują się trzy jego wiersze, podpisane nazwiskiem Paul Celan.

Celan to anagram od Ancel.

c.d.n.

Czytaj też o jubileuszu Ryszarda Krynickiego.

*Na podstawie życiorysu z książki Paul Celan "Psalm i inne wiersze" (a5, 2013).

piątek, 28 czerwca 2013

Zapowiedź: Anna Ficner-Ogonowska || 170 tys. egzemplarzy

170 000 sprzedanych egzemplarzy. I to w przeciągu ledwie roku. Kto może się pochwalić takim wynikiem? Anna Ficner-Ogonowska, nowa gwiazda literatury popularnej.


Znak chwali się Ficner-Ogonowską na wiele sposobów. 170 tys. sprzedanych egzemplarzy, lista Top 40 bestsellerów Empiku (przez wiele tygodni), 3348 fanów na Facebooku (Grochola i Kalicińska mają mniej - wylicza wydawca), entuzjastyczne oceny czytelniczek na portalu Lubimyczytac.pl oraz ponad 100 recenzji na blogach. I to w większości bardzo pozytywnych.

Cóż to za fenomen? Najważniejsze hasło brzmi "Anna Ficner-Ogonowska". A także "szczęście". To drugie słowo wystąpiło w obu książkach autorki ("Alibi na szczęście" oraz "Krok do szczęścia"), wystąpi także w książce trzeciej, której premiera zapowiadana jest na 4 lipca 2013 roku: "Zgoda na szczęście". Jestem w trakcie lektury tej powieści i muszę przyznać, że już trochę rozumiem, na czym polega popularność Ficner-Ogonowskiej. To typowa, rozlana na ponad 500 stronach powieść z żywymi bohaterami, prawdziwymi emocjami, znanym otoczeniem. 

Myślę, że obie moje powieści traktują przede wszystkim o wartościach, które są dla wszystkich ludzi - niezależnie od wieku, płci i narodowości - bardzo istotne. Mam na myśli miłość, przyjaźń, wiarę w ludzką dobroć, pamięć o tych, których już z nami nie ma, a bardzo chcielibyśmy, żeby wciąż byli obok, na wyciągnięcie ręki, żeby siadali z nami na przykład przy wigilijnym stole. (Anna Ficner-Ognowska dla bookeriada.pl)

Trudno się więc też dziwić, że celebryci blurbują ksiązki AF-O. Danuta Stenka, Artur Żmijewski, Marta Żmuda Trzebiatowska, Magdalena Różczka. By wymienić kilku spośród wielu.
Bo tymczasem...

Choć los wciąż nas zaskakuje, to tylko od nas zależy, czy pozwolimy szczęściu zagościć pod naszym dachem

- oto jedno z haseł przewodnich  "Zgody na szczęście".

c.d.n.

Czytaj też o nowej książce Katarzyny Michalak.

czwartek, 27 czerwca 2013

Konkurs z Matrasem: Roma Ligocka || trzech laureatów

Rozstrzygamy kolejny konkurs z Matrasem. Pytałem o książkę Romy Ligockiej, która zrodziła się z inspiracji filmem "Lista Schindlera". Ta książka to oczywiście "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku".


Wśród wielu odpowiedzi, jakie przyszły na mail wyliczanka@yahoo.pl wylosowałem trzech laureatów, którzy otrzymają książki Ligockiej ufundowane przez księgarnię Matras.

Zwycięzcami w tym konkursie są (w dwóch przypadkach podaję początek identyfikacji mailowej):

Kasia Keen

szczurek7704

lucas782

GRATULUJĘ!

Szczegóły dotyczące odbioru nagrody podeślę w mailu.

środa, 26 czerwca 2013

Jubileusz: Krynicki || zawsze jedno pamięta co innego, niż drugie

W Krakowie feta! Trwa jubileusz 70. urodzin Ryszarda Krynickiego. Poecie - wszystkiego najlepszego!


A dla nas - jeden wiersz. :)


"Dziś w nocy"

    ...als ein Kranich
    P.C.


    Dziś w nocy odwiedziłem cię w śnie
    jako żuraw.
    (Ty tego nie będziesz pamiętać, kiedy się zbudzisz,
    ty tego nie możesz pamiętać -
    zawsze jedno pamięta co innego, niż drugie,
    zawsze jedno odczuwa inaczej).
    Dlaczego jako żuraw? Nie wiem.
    Ale pragnąłem ciebie, choć nie wiem nawet
    czy byłem mężczyzną.
    (Ty zresztą miałaś
    swojego).
    Co robiłem? Nic, tylko wołałem niemo
    w nadrannej mgle,
    za siedmioma górami,
    za siedmioma lasami,
    co wyrosły w tym czasie
    między tobą a mną,
    za siedmioramiennymi rzekami losów -
    w twoim czy moim: Nie
    wiem?


***

 Trwa konkurs, w którym do wygrania książki Romy Ligockiej.

wtorek, 25 czerwca 2013

Nike - nominacje: Szczepan Twardoch || Warszawa 1939

Jakiś czas temu ogłoszono nominacje do najważniejszej (chociaż konkurencja depcze po piętach...) nagrody literackiej w Polsce, czyli Nike. Wśród książek: creme de la creme. Omawianie kandydatur zaczynamy od "Morfiny" (WL, 2012) Szczepana Twardocha.


Wrzesień roku 1939. Warszawa. Miasto pod okupacją. Zaczęła się wojna, ale przecież życie się toczy. Na przykład taki Konstanty Willemann, syn niemieckiego oficera oraz Ślązaczki, wcale nie garnie się do walki. Trzydzieści lat na karku, żona, syn. życie się dopiero zaczyna. I kusi swoją różnorodnością. Nawet tych najwrażliwszych.
 
I nie śpię do rana. Zamiast snu: pytania. Kim ja jestem? Po co jestem? A może raczej, przede wszystkim: dlaczego jestem łajdak, świnia, zero moralne, podlec. Mógłbym być, kim chcę, mam wszystko, aby być wielkim, wytresowano mnie do wielkości, mógłbym być wielkim w połowie Europy, w Berlinie i Warszawie, dano mi szanse, których mało komu dano aż tyle, a ja tylko piję, piłem w Cristalu albo w Gastronomii, piję, odurzam się i rysuję gołe facetki, a każda goła facetka, którą narysuję, jest moją zwyciężczynią, zwycięża mnie, pokonuje, każda naga facetka, która narysuję, ma mnie w swym posiadaniu. Dlatego prawie już nie rysuję. Nie jestem artystą, trochę tylko sobie udawałem. Jestem nikim tym więcej, tym bardziej, im więcej mi dano, im więcej otrzymałem, tym większa podłość moja, łajdactwo moje, nędza moja i klęska moja. Ja, nieja, niktja.

Cóż to za książka? Cóż to za styl? Przede wszystkim jest to proza bardzo gęsta. Wymyślna. Utopiona w tłustym sosie zdań. Utkana z różnych obrazków, czasem wręcz wizji. Bohater, Konstanty Willemann, to narkoman. I bezecnik. Prowadzi się lekko. A właściwie bardzo lekko. Więc mamy wojnę i mamy wolnego duchem. Wolnego duchem a przede wszystkim może ciałem. Co z tego wszystkiego może wyniknąć?

U Szczepana Twardocha wynika - pochwalmy to jeszcze raz - bardzo soczysta proza. "Morfina" to kaskada pasaży fabularnych, stylów, gier narracyjnych, ale bez przesady charakterystycznej dla pretensjonalnych wytworów eksperymentatorskich. Twardoch skupia się na opowiedzeniu historii i wprowadzeniu w odpowiedni nastrój.

Jureczek. Jureczku: dlaczego tatuś ci to robi, dlaczego wlewa sobie w żyły płynne szczęście, płynne pieniądze, złotówki płynne, które powinien raczej na twoją przyszłość zachować, zaoszczędzić, złoto kupić, w ustronnym miejscu zakopać, a tatuś kochany w swoje żyły i w żyły tej ciemnowłosej kurwy płynną radość i ukojenie wlewa ze strzykawki złotoigłej i złotojelcej, pięknej strzykawki.

Momentami wulgarna - jak widać - a częściej bezwzględna i bardzo smaczna proza Twardocha to, miejmy nadzieję, początek tryumfalnego marszu na mainstreamowe salony. Bo pisarz do debiutantów nie należy wcale. Choć dopiero teraz dowiedziała się o nim publiczność na szeroką skalę.

Nominacja w pełni zasłużona!


***

Trwa konkurs, w którym do wygrania książki Romy Ligockiej.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Lektura wymagająca: Lipszyc || trzy cele

Adam Lipszyc z książką "Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina" (Universitas, 2012) został laureatem Nagrody Literackiej Gdynia. Cieszę się bardzo i gratuluję Autorowi.

Książka Lipszyca to potężne dzieło. Z potężnymi celami. Autorowi chodziło nie tylko o przybliżenie najistotniejszych pism Waltera Benjamina, ale również o przypomnienie czy utrwalenie wizerunku Benjamina jako filozofa. Kluczowymi pojęciami dla Lipszyca czytającego autora "Pasaży" są język i sprawiedliwość. A więc książka skupia się na pewnym etycznym wymiarze języka czy nawet filozofii języka. Ale w "Sprawiedliwości na końcu języka" jest jeszcze coś ważnego.

W swej rekonstrukcji kładę szczególny nacisk na rolę, jaką w tej myśli odgrywa tradycja żydowskiego, apokaliptycznego mesjanizmu.

U Lipszyca chodzi też bowiem o szczególnie odczytaną teologię żydowską, w której zasadniczymi pojęciami są kategorie stworzenia, objawienia i zbawienia. Tymi pojęciami przesiąknięte są zwłaszcza wczesne pisma Benjamina. A wirująca wokół nich myśl i refleksja ma prowadzić nas, czytelników Benjamina (i Lipszyca), ku językowi.

W świecie Benjamina myślenie racjonalne jest myśleniem w języku, tak jak i całe nasze doświadczenie jest przez język zapośredniczone. Zarazem język ten jest nośnikiem objawienia w zarysowanym wyżej sensie: to on stanowi o naszej odrębności od świata rzeczy - wydobywa nas z niego - to język stanowi żywioł działań mesjańskich.

To jednak początek.

Kolejne rozdziały są zbliżeniami i zanurzeniami w myśli żydowskiej i Benjaminowskiej. Lipszyc rozważa zadania i funkcje tłumacza, krytyka, historyka czy filozofa, omawia Benjaminowską teorię alegorii, a wreszcie czyta największych - Goethego czy Kafkę. Wyborne zresztą są to lektury, po których chce się sięgnąć jeszcze raz do klasycznych autorów.

To z pewnością jedna z tych trudniejszych lektur. Uruchamia nieznane pokłady wiedzy skumulowanej kiedyś na studiach (przydatne tu będą zwłaszcza wspomnienia filozofów, kulturoznawców czy literaturoznawców), wzywa do sięgnięcia po nowe lektury (lista długa, ale za to jakże fascynująca!), wymaga otwarcia na różnorakie perspektywy (od razu mówię, że czytelnikom z zacięciem psychoanalitycznym Lipszyc się spodoba).

A co najważniejsze - jest dobrym pretekstem, by sięgnąć po genialnego Waltera Benjamina.


Czytaj też o innych książkach z serii "Horyzonty nowoczesności": Cullerze oraz Sowie.

***

Trwa konkurs, w którym do wygrania książki Romy Ligockiej.

niedziela, 23 czerwca 2013

Weekend w antykwariacie: Fraszki Kochanowskiego || trzy księgi

Fraszka to tyle, co rzecz i sprawa małej wagi. Albo osoba bez znaczenia, niepoważna. Jakiś językowy drobiazg, kawał.  

Tylko kto używa dziś słowa fraszka jednak? Chyba tylko ci, którzy pamiętają, co pisał Jan Kochanowski.






A więc drobiazg, błahostka. Ot, fraszka. Tyle że takie, by tak rzec, duperelki są też często rzeczami najcenniejszymi. Pomyślcie o swoich pamiątkach: zdjęciu ukochanej osoby w portfelu; słoniku, który przynosi szczęście; czerwonej nitce, która ma chronić przed pechem. I tak dalej. Fraszki tym były więc dla Jana Kochanowskiego. Drogocennymi drobiazgami.


Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy;
Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa;
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom.


O czym więc są fraszki? O wszystkim. W myśl renesansowej zasady zainteresowania każdą sferą życia. Mogą to być postaci. Ważne. Ale i pozornie nieważne. Ludzie zresztą - zgodnie z inną formułą odrodzenia zapożyczoną od Szekspira ("człowiek - Boże igrzysko") - występowali w rodzaju teatrum. Znaczy, że odgrywali różne role. Wcielali się w postaci. Byli marionetkami. Kimś nieprawdziwym. Dziś, w czasach gdy autentyczność jest wartością, oburzalibyśmy się na taki punkt widzenia. Ale wtedy takie myślenie dawało dużo dystansu. Pozwalało nie przywiązywać się tak bardzo do dóbr doczesnych i umożliwiało zdrowy śmiech.


Teraz by ze mną zygrywać się chciała,
Kiedyś, niebogo, sobie podstarzała.
Daj pokój, prze Bóg! Sama baczysz snadnie,
Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.


O właśnie! Śmiech. Dzięki niemu lepiej znoszono małości ludzkie. Niegodziwości. Potknięcia. Niedoskonałości. Niecnotę. I inne rzeczy mało sympatyczne.


Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

Fraszki, te niepozorne utworki, były okazją do popisów poetyckich. Czasem wychodziły z tego naprawdę cacuszka. Jak na przykład fraszka "Raki" - tak zwany "versus cancrini". Spróbujcie go przeczytać dwa razy. Za drugim razem - czytając każdy wers od końca - otrzymacie bardzo ciekawy przekaz. ;-)

Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.

***

Trwa konkurs, w którym do wygrania książki Romy Ligockiej.

sobota, 22 czerwca 2013

Weekend w antykwariacie: Jan Kochanowski || urodzony w roku 1530

Biblioteka Narodowa zorganizowała imieniny Jana - wielką imprezę literacką. Pomysł świetny. Podobnie jak i patron. Jan Kochanowski.


J.K. to gwiazda na niebie literatury polskiej. Gwiazda renesansowa, oczywiście.

Urodzony w roku 1530 prowadził żywot bardzo podobny do współczesnego pokolenia zamożnych 20-latków. Europejczyk, wędrujący po różnych krajach (wtedy stypendia określano mianem mecenatu), służył na najwybitniejszych dworach, co można - baaaardzo metaforyzując - potraktować jako współczesne komponowanie zawodowego c.v. Jak to się dzisiaj mówi: zdobywał doświadczenie i kontakty.

Ówczesnym językiem angielskim, czyli takim, w którym robiło się międzynarodową karierę, była łacina. W tym też języku Kochanowski zaczął pisać. W tamtej epoce wygrywał ten, który opanowywał reguły określonych gatunków i umiał korzystać z erudycji. Pierwsze teksty Kochanowskiego to ody albo pieśni. Coś w rodzaju współczesnych wierszy. Choć oczywiście - w odróżnieniu od dzisiejszych rozbuchanych fraz - skonstruowane z przejrzystą i matematyczną precyzją.

Kochanowski pisał o wszystkim, a wiele tematów, które poruszał nader swobodnie - włącznie z lekkim prowadzeniem się czy innymi drastycznościami ludzkiej natury - w późniejszych, bardziej "zachowawczych" epokach, często szokowało. Poeta był jednak doskonale obyty z życiem. Nie obce były mu zarówno piękno czy cnoty, jak i brzydota oraz występek. W tamtych czasach prawdziwie oświecone umysły nie uciekały od konfrontacji z życiem, kierując się regułą "człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce".

Autor "Fraszek" zetknął się zresztą ze światem w różnych przejawach. Nie stronił od różnorodności na wielu planach. Także tym religijnym, choć wobec teologii zawsze zachowywał dystans. Chłodny renesansowy dystans. Równocześnie jednak Jan Kochanowski podpisywał się w korespondencji jako "cichy ksiądz w kapitule", czyli proboszcz poznański. Dzięki takiemu tytułowi Kochanowski mógł zabiegać o uzyskanie bogatego opactwa i ofiarować swoje parafrazy psalmiczne monarsze. Zachowując oczywiście niezależność. Jak przystało na prawdziwego twórce.

Ale żebym, wygnawszy niedostatek z domu,
Tym głośniej śpiewał, a nie podlegał nikomu.

Ot, pieniądze. Pod tym względem od czasów Kochanowskiego niewiele się zmieniło.

***

Trwa KONKURS, w którym do wygrania książki Romy Ligockiej.

piątek, 21 czerwca 2013

Konkurs z Matrasem: Roma Ligocka || 3 egzepmlarze ksążki

W księgarni Matras w Galerii Kazimierz w Krakowie 23 czerwca, w niedzielę, Roma Ligocka spotka się ze swoimi czytelnikami. Będzie można porozmawiać z autorką czy uzyskać autograf. W listopadzie ubiegłego roku ukazała się jej nowa książka "Dobre dziecko" (WL) i właśnie z tym tytułem jest związany kolejny konkurs, w którym do wygrania są trzy egzemplarze powieści ufundowane przez sieć Matras.



Roma Ligocka napisała kiedyś powieść zainspirowana postacią małej dziewcynki w czerwonym płaszczyku - bohaterki "Listy Schindlera", głośnego filmu Stevena Spielberga.


Pytanie w konkursie brzmi: jaki tytuł nosi ta książka?

Na poprawne odpowiedzi czekam do czwartku, 27 czerwca, do godz. 12. Adres, na który należy przysyłać odpowiedzi, to: wyliczanka@yahoo.pl.

Powodzenia!

czwartek, 20 czerwca 2013

Antykwariat: Shakespeare || Sonet 18

W Krakowie trwają Spotkania Poetów, za chwilę odbędzie się Jubileusz Ryszarda Krynickiego, poza tym kończy się wiosna, zaczyna się lato... Tym razem niech literatura mówi więc sama za siebie.

Oto jeden z najpiękniejszych sonetów Shakespeare'a. Numer 18. W oryginale.



Czytaj też o poezji Duo Dou, rozmowę z Adamem Zagajewskim, o tomiku "Wystarczy" Wisławy Szymborskiej.

środa, 19 czerwca 2013

Premiera: Laignel-Lavastine || trzech przedstawicieli Europy Środkowej

"Największym niebezpieczeństwem dla Europy jest zmęczenie" - mówił filozof Edmund Husserl na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej. Dziś, na początku XXI wieku, zmęczenie Europy jako zagrożenie wciąż powraca. Także w książce Alexandry Laignel-Lavastine "Duchy Europy" (Pogranicze, 2013). Choć akurat autorka jest w kwestii Europy dość optymistyczna.


Książka francuskiej filozofki przewrotnie nosi tytuł "Duchy Europy" i krąży wokół dzieła i myśli Czesława Miłosza, Jana Patočki i Istvána Bibó. Pierwszego przedstawiać nie trzeba. Drugi to prekursor czeskiej fenomenologii, uczeń wspomnianego już tu Husserla. István Bibó z kolei to polityk i prawnik pochodzący z Węgier. 

Mamy więc trzech przedstawicieli różnych obszarów intelektualnych i różnych pokoleń. Uogólniając: pisarz, filozof, polityk. Mamy też trzy kraje, które tworzą specyficzną i dobrze opisaną oraz zmitologizowaną wspólnotę: Europy Środkowej. Mamy wreszcie bohaterów XX wieku. Bohaterów zmagań z totalitaryzmem, bezdusznością. Kogoś zbuntowanego a zarazem wciągniętego w obieg, pisząc górnolotnie, zła.

Podjęta przez te trzy filary dysydentyzmu próba głębokiego przemyślenia na nowo fundamentów etycznych cywilizacji europejskiej okazuje się dzisiaj fascynująco aktualna. Ta próba nie jest za nami, lecz przed nami. W dziele Miłosza, Patočki i Bibó Europa Środkowa lub raczej Europa jako taka znajduje swój najpełniejszy wyraz filozoficzny, moralny i polityczny. Dzieło to jest zaczynem przyszłej Europy myśli - pisze autorka.

To, co dla Laignel-Lavastine jest na swój sposób nieco obce - pamiętamy bowiem, że autorka francuska zwraca się ku Europie Środkowej - jest jednocześnie nauką bliskości. Bliskości ducha, wspólnoty i, w pewnym sensie, uczenia się na cudzych błędach.

Świadectwem długiego pobytu w jądrze ciemności jest kilka doniosłych odkryć filozoficznych Miłosza, Patočki i Bibó. Są to odkrycia zdolne odmienić naszą wizję Europy, świata, demokracji i nas samych. Od naszej determinacji, by wysłuchać ich przesłania, zależeć może to, czy nowej przestrzeni politycznej, jaką jest zjednoczona na nowo Europa, nadamy impuls, którego jej tak dotkliwie brakuje. „Czasem trzeba zejść na dno studni, by ujrzeć gwiazdy” – zapewniał Václav Havel, który na długo przed upadkiem komunizmu był uczniem Patočki.

Książka francuskiej filozofki to ostrożne i systematyczne przyglądanie się dnu studni. Szuka ona wspólnoty doświadczeń, powinowactw ducha, rozważa wreszcie styczne punkty w historii. Na nowo odbudowuje jedność Europy, nie zamazując jednocześnie jej różnorodności. Niuanse mają służyć wzajemnemu porozumieniu, edukacji, kształceniu, krytyce rozumianej jako umiejętność patrzenia na siebie bez oszukiwania. Umiejętność trudną. Ale jakże pożyteczną.

"Duchy Europy" to oczywiście książka o wielu poziomach. Z wyraźnym zacięciem filozoficzno-społecznym. To mocny esej, który niejednokrotnie prowokuje. Dużo tu optymizmu i wiary w polityczną szlachetność. Wiary pięknej, bo niestety chyba nie znajdującej uzasadnienia w praktyce życia codziennego.


Z okazji wydania książki autorka przyjechała do Polski. Będzie można ją spotkać między innymi w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie przy Rynku Głównym 25 w czwartek 20 czerwca 2013 roku o godz. 18. W spotkaniu obok Laignel-Lavastine uczestniczyć będą Krzysztof Czyżewski, redaktor serii, w której ukazały się "Duchy Europy", oraz prof. Jacek Purchla.


Czytaj także wiele notek o Czesławie Miłoszu: o jego biografii autorstwa Andrzeja Franaszka, o korespondencji z Giedroyciem, o tym jak pracowała z nim Agnieszka Kosińska, sekretarka noblisty, o "Ziemi Ulro", która patronowała 3. Festiwalowi Miłosza.

wtorek, 18 czerwca 2013

50 tysięcy dzieci w związkach jednopłciowych

Miesięcznik "Znak" od pewnego czasu zaskakuje. Niedawno wyszedł numer o prawach zwierząt, a najświeższy zeszyt z czerwca 2013 roku traktuje o homoseksualnych rodzicach w Polsce. Rzecz w kraju trudna do udźwignięcia, nawet przez literaturę.

(c) Homo Eяectus / Foter / CC BY

Podtytuł na okładce głosi, że w Polsce około 50 tysięcy dzieci jest wychowywanych przez osoby homoseksualne. 50 tysięcy. To jak średniej wielkości miasto.

niedziela, 16 czerwca 2013

Ulisses: zmysłowość II || obie melonomiękkie półkule...

No więc jak to jest z tym "Ulissesem", o którym Ernst Robert Curtius powiedział, że to "muzeum psychologii seksualnej"? Przesycony jest zmysłowością, obsceną czy to po prostu zwykła pornografia?



Egon Naganowski w książce o Joysie "Telemach w labiryncie świata" wylicza bez ogródek:

Bloom na naszych oczach, bez najmniejszej żenady i z wyraźną lubością dłubie w nosie, spędza dłuższy czas na sedesie w ubikacji i czytając gazetę, komentuje jednocześnie swoje czynności fizjologiczne, w łaźni patrzy na swój członek, unoszący się na wodzie niby "omdlały pływający kwiat", podniecony ekshibicjonizmem "małej diablicy" Gerty MacDowell onanizuje się i potem wygładza "mokrą koszulę", wieczorem w łóżku całuje "wonne, miękkie, miłe, miodne melony pośladków" śpiącej żony, "obie melonomiękkie półkule w ich miłą miodną bruzdę" i robi wiele innych szokujących, często wstrętnych rzeczy, do których u bohaterów powieściowych jako żywo nie jesteśmy przyzwyczajeni, z wyjątkiem może Mikołaja Srebrempisanego ze "Zmór" Emila Zegadłowicza.

Ano właśnie. A Joyce to robił.

Oczywiście czasy się zmieniły. Od momentu wydania "Ulissesa" rozpiął się na dobre i chyba trwałe (choć kto wie, kto wie...) gorset zahamowań w literaturze. Zmysłowość nie jest już kontrowersją, a tematem. Czasem lepikiem. Marketingowym.

Inna sprawa, że "Ulisses" jest pod tym względem transgresywny. Zatem erotyka czy pornografia to środek wyrazu. Mówiąc oczywiście w wielkim skrócie. I teraz okrutny paradoks polega na tym, że tylko poszukiwacze tanich rozrywek w druku odczytywaliby te wszystkie "momenty" wprost. Podniecając się nimi, do czorta. ;-)

A swoją drogą - pamiętacie teledysk Kate Bush do "The Sensual World"? Tak, tak... Ta piosenka jest inspirowana właśnie monologiem Molly Bloom z"Ulissesa":



Czytaj też o pornograficznej literaturze.

sobota, 15 czerwca 2013

Ulisses: zmysłowość I || 16 czerwca 1904

16 czerwca dokładnie rozgrywa się akcja powieści Jamesa Joyce'a "Ulisses" (ostatnie wydanie - Znak, 2013). Wszyscy o tym słyszeli? Ale kto to czytał z własnej woli? I, przede wszystkim, kto jest zszokowany zawartością? Ręka do góry? ;-)

  

"Ulisses" to powieść grozy. Przynajmniej jeśli o rozmach, fabułę, formę i lekturę chodzi. Opowiada ona o wędrówce po Dublinie głównego bohatera, Leopolda Blooma, jednego, zupełnie zwyczajnego dnia, 16 czerwca 1904 roku. Ale gdzieś w głębi - jest opowieścią umagiczniająca zwyczajność, poetyzującą prozę życia, uwzniaślającą to, co błahe i powszechne.

Tytuł to nawiązanie do "Odysei" Homera. Badacze wskazują zresztą na więcej głębszych powiązań. Także wśród bohaterów (Leopold Bloom jako Odyszeusz, Molly Bloom jako Penelopa itd).

Z perspektywy czytelnika powieści lekkich, łatwych i dających wytchnienie - "Ulisses" jest jednak książką niebywale trudną i wymagającą. Dla wielu jej wartość kończy się tam, gdzie wyznaczane są granice eksperymentu. Paulo Coelho określił to jeszcze prościej i stwierdził, że "Ulisses" to durna książka. Autor "Alchemika" być może nie jest odosobniony w swojej nonszalanckiej opinii, aczkolwiek naprzeciwko siebie ma dość potężną armię poważnych krytyków, którzy o książce Joyce'a twierdzą coś zgoła innego. Że to arcydzieło. Jednak.

Technika strumienia świadomości, niezwykle precyzyjna konstrukcja, muzyczność dzieła literackiego, zapisane szyfry - to wszystko stawia "Ulisses" pomiędzy najwybitniejsze dokonania artystyczne XX wieku. O czym przeczytać dokładniej i konkretniej można w literaturze przedmiotu. Na przykład u Piotra Pazińskiego w "Labiryncie i drzewie". Osadza on szerzej tę niebywałą książkę niż tylko w kontekście literackości.

Jedna z najgorętszych debat, jakie toczyły się wokół "Ulissesa", nie dotyczy jednak wartości  dzieła literackiego, ale ma związek z rzekomą pornograficznością i bluźnierstwami. Otwarci na "te sprawy" krytycy polemizowali, twierdząc, że to nie obscena, a sensualność. Opinia publiczna jednak oponowała, a odpowiednie komórki stojące na straży moralności zakazywały druku "Ulissesa" przez długie lata. Na przykład we Francji. O katolickiej Irlandii nie mówiąc.

Mało kto dał się przekonać, że Joyce pisząc przesiąknięte zmysłowością sceny, niósł w sercu celtycką tradycję, która odpowiednio rozkwitała w porze, gdy rozgrywa się akcja "Ulissesa". Wiosna w trzewiach robiła kiedyś wrażenie. Negatywne. Jednak w czasach dominowania na listach bestsellerów E.L.James ze swoim "Greyem" temat nie jest już tak gorący. Chociaż...

c.d.n.

piątek, 14 czerwca 2013

Odnajdywanie inteligenta

Jedna z książek, na które czekam - mimo że wciąż nie wiadomo, gdzie i kiedy się ukażą oraz z jaką okładką - to "Wielki Brat Zachód" Katarzyny Turaj-Kalińskiej, prozaiczki i poetki, autorki kilku książek, jak i również tekstów drukowanych w prasie. Między innymi w "Zadrze".



Cóż to jest ten "Wielki Brat Zachód"?

czwartek, 13 czerwca 2013

Zapowiedź: Festiwal Conrada || między 21 a 27 października

Festiwal Conrada to - obok Miłosza - jedna z dwóch flagowych cyklicznych literackich imprez tego typu w Krakowie. Niedawno poznaliśmy pierwszych potwierdzonych uczestników  wydarzenia, które w tym roku odbędzie się między 21 a 27 października.

Co będzie głównym wątkiem tym razem?

Przewodnim tematem tegorocznej edycji jest literatura jako medium – jako pośrednik między światem a nami (czasem między różnymi światami); środek, za pomocą którego wyrażamy nasze poglądy, pragnienia i uczucia; narzędzie dzięku któremu opowieści mogą cyrkulować w kulturze, oddziałując na jednostki i społeczeństwo, zmieniając ich sposób myślenia, a także wchodząc w związki z innymi sztukami - napisał Grzegorz Jankowicz, dyrektor wykonawczy festiwalu.

Wśród zapowiedzianych na tę edycję festiwalu gości są natomiast:

Asa Larsson


Urodzona w 1966 roku należy do jednych z najbardziej znanych i najczęściej tłumaczonych szwedzkich autorek powieści kryminalnych. Bohaterką jej książek jest Rebeka Martinsson. Debiutowała w 2003 roku powieścią "Burza z krańców ziemi". Książka stała się bestsellerem i otrzymała nagrody. Potem były kolejne. I kolejne nagrody. W Polsce jej książki publikuje obecnie Wydawnictwo Literackie.


Tahar Bel Jelloun


Urodzony w 1944 roku w marokańskim Fezie. Pisze po francusku. W 1971 roku wyemigrował do Francji, gdzie wydał powieść "Harrouda". Na swoim koncie ma kilka tomików poetyckich i kilkunastu powieści. Drukowany po polsku - m.in. przez "Literaturę na Świecie". Na jesień Karakter zapowiada nowy przekład "Dziecka piasku".


Bracia Quai

Wybitni twórcy animacji lalkowych, reżyserzy, graficy i scenografowie. Na swoim koncie mają również dwa pełnometrazowe filmy aktorskie: "Instytut Benjamenta" (1995) oraz "Stroiciel trzęsień ziemi" (2006). Co ważne, inspirują się literaturą. Między innymi Brunonem Schulzem, Robertem Walserem, Franzem Kafką, Raymondem Rousselem i Stanisławem Lemem.

Szczegóły i aktualizacje dotyczące Festiwalu Conrada TU.

  

środa, 12 czerwca 2013

Premiera: Klimko-Dobrzaniecki || grecka wojna domowa z lat 1946-49

Hubert Klimko-Dobrzaniecki to mistrz opowieści. I opowiadań. Drobnych. Z wszystkich jego prozatorskich książek pamiętam bowiem coś w rodzaju gagów, scenek. Gdy więc okazało się, że jego nowa pozycja, "Grecy umierają w domu" (Znak, 2013) klasyfikowana jest jako "powieść", to postanowiłem sprawdzić, czy coś się u niego zmieniło.

Ale od początku.

"Grecy umierają w domu" to historia Sakisa Sallasa, pisarza o niezorientowanej orientacji pisarskiej, po pięćdziesiątce, z ambicjami, choć bez parcia na szkło, niosącego za sobą pewien bagaż doświadczeń. Ten bagaż poniekąd mieści się w tytule powieści. Ale tylko poniekąd. Bo to bardzo metaforycznie ujęta byłaby treść.

Rzecz dotyczy zasadniczo ojca Sakisa. Ale historii opowiedzianej bardzo nie wprost. Poprzez jakieś strzępki wspomnień, kołtuny pamięci, mitologie doświadczeń. A więc gdy jakieś obrazki się pojawiają - a to broda, a to ogon, a to kura - są one na ogół przysłonięte falbanami emocji. I tak właśnie mniej więcej - chodzi o poetyczność - opisane.

Pretekstem dla pisarza, tak przynajmniej czytamy we wstępie, choć wobec Kilkmo-Dobrzanieckiego, mistrza zmyślenia i blagi, należy przyjąć zasadę szczególnej nieufności, jest grecka wojna domowa z lat 1946-49. We wspomnianym wprowadzeniu czytamy, że lewicowi partyzanci w części zdołali ewakuować się za granicę. Wśród państw, do których trafili, znalazła się i Polska. A wśród miejsc w Polsce: Dolny Śląsk, czyli Bielawa. Z której pochodzi Autor.

Klimko-Dobrzaniecki napisał książkę ważną i trudną na swój sposób. Raz, przez formę i tworzywo historii, a dwa, przez temat.

Jarek Czechowicz na krytycznymokiem.blogspot.com w swojej recenzji z "Grecy umierają w domu" napisał (i wytłuścił ;-):

To jest powieść przede wszystkim o mitologizowaniu ojcostwa. Także książka o poszukiwaniu tożsamości i niemożności jej odnalezienia. O kwestionowaniu męskości i próbach jej zrozumienia. O wszystkich dobrych i złych wspomnieniach, jakie pozostały w głowie autora po Grekach – emigrantach z rodzinnej Bielawy.

Bardzo celne to spostrzeżenie.Nic dodać, nic ująć.

A wracając do mojego sprawdzania, czy coś się u Klimko-Dobrzanieckiego zmieniło... Ciągle dużo obrazków. Ta powieść ufundowana jest na historyjkach. Ale, wydaje się, że cały obraz coraz mocniej się dopełnia. I uspójnia.

Tak czy inaczej - "Grecy umierają w domu" to jedna z tych dobrych i pięknych polskich książek, jakie ukazały się w ostatnim czasie. I po które sięgnięcie z gwarancją satysfakcji.

wtorek, 11 czerwca 2013

Kronos: co to jest?

Jeszcze raz powracam do "Kronosu" Witolda Gombrowicza. Tym razem za sprawą inspiracji czytelników, którzy docierali często na tego bloga, wpisując w przeglądarce hasło "co to jest Kronos?". A skoro tak - to postanowiłem odpowiedzieć na to pytanie.

(c) DrabikPany / Foter / CC BY
Kronos, najprościej rzecz ujmując, to w mitologii greckiej jeden z tytanów. Syn Uranosa i Gai, ojciec Demeter, Hestii, Hery, Hadesa, Posejdona i Zeusa. W mitologii rzymskiej utożsamiano go z Saturnem.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Jubileusz: Ryszard Krynicki || 70 lat

O tym się jeszcze nie mówi dużo. Jeszcze. Ale za chwilę będzie bardzo głośno. I hucznie. Okazja jest przecież znakomita: 70-lecie Ryszarda Krynickiego.

(c) wydawnictwo EMG
Ryszard Krynicki to - mówiąc w olbrzymim skrócie - poeta, redaktor i wydawca. W takiej właśnie - choć niektórzy twierdzą, że nie - kolejności. Więc feta przygotowana przez m.in. wydawnictwo a5, KBF i wydawnictwo EMG będzie dotyczyć przede wszystkim Krynickiego jako poety. Poety, który dokładnie 28 czerwca skończy 70 lat.

Impreza jubileuszowa pod zbiorczą nazwą "RK'70" (bardzo młodzieżowo, czyż nie?) odbywać się będzie przez trzy dni w Krakowie - od 26 czerwca do 28 czerwca, czyli właściwego dnia urodzin poety. Na precyzyjnie ułożony program obchodów złożą się: sesja naukowa (codziennie od 10 do 15.30 na UJ, a konkretnie przy ul. Gołębiej 16 w sali 42 - poloniści lokalni i nie tylko znają to miejsce), panel dyskusyjny i panel tłumaczy, koncert (Pablopavo i Ludziki - !!!), spotkanie wokół najnowszej książki Krynickiego (bardzo dobra wiadomość!), a także wieczór poetycki, który będzie zwieńczeniem trzydniowego święta (piękny gest przyjaciół).

Zaplanowana z rozmachem sesja naukowa "Ryszard Krynicki: palimpsesty, labirynty, archipelagi" jak zwykle będzie okazją do posłuchania krytyków i interpretatorów poezji współczesnej. Lista wystąpień jest dość długa, a wśród zgłoszonych referatów między innymi: Marian Stala o wyobraźni kosmicznej, Andrzej Skrendo o milczeniu, Anna Nasiłowska o wschodnich inspiracjach, Iwona Misiak o zagadce i powtórzeniu.

Najważniejszym wydarzeniem, które przyciągnie publiczność (choć Pablopavo też kusi...), będzie zapewne wieczór urodzinowy w Mandze w piątek 28 czerwca o godz. 17. Pojawią się tam m.in. Marcin Baran, Wojciech Bonowicz, Julia Hartwig, Bronisław Maj, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Adam Zagajewski. Natomiast wieczór poprowadzą - uwaga, uwaga! - Paweł Próchniak i Adam Michnik.

No... To będzie się działo.

Szczegóły programu TU.

Czytaj też o poetyckim czerwcu w Krakowie.

niedziela, 9 czerwca 2013

Każdemu 'tak' odpowiada jakieś 'nie'

Wśród książek, które swego czasu zrobiły na mnie ogromne wrażenie, jest niepozorna - choć o złowrogo brzmiącym tytule - opowieść Irvina Yaloma "Kat miłości".

(c) cindy47452 / Foter / CC BY-NC-SA

Książka Yaloma to zbiór dziesięciu historii terapeutycznych. A tak właściwie: zbiór dziesięciu historii. Koniec kropka.

sobota, 8 czerwca 2013

Zmienić życie

Niektóre książki pomagają. Bardzo realnie pomagają. Na przykład ta - o wymownym tytule: "Umysł ponad nastrojem" Christine A. Padesky i Dennisa Greenbergera.


Nie zawsze jest łatwo przestawić życie na inne tory - czasem łatwiej jest zmienić myślenie.(c)  Ian Sane / Foter / CC BY 
Pierwsze zdanie z "Umysłu ponad nastrojem" brzmi bardzo entuzjastycznie. I sugestywnie:

Rzadko pojawia się książka, która może naprawdę zmienić życie.

piątek, 7 czerwca 2013

Premiera: King || początek lat 70.

Król Stephen King Jedyny pojawia się tuż przed wakacjami. Nieprzypadkowo. Bo "Joyland" (Prószyński i S-ka, 2013)...



...rozgrywa się podczas wakacji. Przynajmniej na początku.

Główny bohater, Devin Jones, to student o nieprzeciętnym wzroście (190 cm) i przeciętnej posturze, a także pewnie charakterze. Takich akurat cechach, by jego ukochana złamała mu serce. On, prawiczek, korzystał (jak to brzmi!) ze zbliżeń do momentu, gdy ona nie odeszła do kogoś innego. A właściwie - nie odeszła po prostu. Bo zbliżały się wakacje, a ona wyjeżdżała gdzieś tam do pracy. Nieważne gdzie. Zwykły dzień, zwykła decyzja. Dla niego koniec świata.

Słyszeliście pewnie z tysiąc piosenek country i popowych, które tego dowodzą; jakiemuś głupcowi złamano serce. A jednak to pierwsze złamane serce zawsze boli najbardziej, goi się najwolniej i pozostawia najbardziej widoczną bliznę. Co w tym pięknego?

Devin Jones zostaje więc sam i postanawia utopić smutki w wesołym miasteczku. To tytułowy "Joyland", gdzie Dev zostaje zatrudniony. Jako żółtodziób musi robić wszystko. Także przebierać się za psa, Howie'ego, którego znają wszystkie dzieciaki w Stanach. Wszystko fajnie, ale lato jest gorące, "futro" zaciągane na niemal nagie ciało wcale nie ułatwia pracy, a na dodatek Dev będzie musiał w pracy uratować dziewczynkę duszącą się hot-dogiem. Zrobi to, trafi na pierwsze strony gazet lokalnych, znowu pomyśli o ukochanej...

Chcecie wiedzieć, jaki był mój pierwszy, przekorny odruch? Żeby wyciąć artykuł i wysłać go Wendy Keegan. I może nawet zrobiłbym to, gdybym nie wyglądał na zdjęciu Erin jak utopiony piżmak. Wysłałem go za to ojcu, który zadzwonił, by powiedzieć, jak bardzo jest ze mnie dumny. Po drżeniu jego głosu poznałem, że był bliski łez.

Wszystko wygląda niepozornie. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron King po mistrzowsku odmalowuje atmosferę początku lat 70. Są przeboje z tamtych lat, literackie odniesienia (kobieta wyglądająca jak pisarka Oates itd.), i ten smak fabuły, po którym trudno rozpoznać czy to fakty czy zmyślenie.

 Nigdy nie wysmażyłem książek, o których marzyłem, tych wysoko ocenianych prawie bestsellerów, ale całkiem nieźle żyję z pisania i jestem za to wdzięczny losowi; tysiące nie mają takiego szczęścia. Stopniowo piąłem się po drabinie dochodów, aż znalazłem się tu, gdzie jestem teraz, w redakcji 'Commercial Flight', periodyku, o którym zapewne nie słyszeliście.

King bawi się nami, wodzi za nos, a smaczku dodaje fakt, że Dev opowiada swoją historię z perspektywy przyszłości - człowieka już wiekowego.

Księga Przysłów uczy nas, że "jak pies do wymiotów powraca, tak głupi powtarza szaleństwa". Tej jesieni wracałem do 'Dark Side' raz za razem, od czasu do czasu dając Floydom odpocząć, żeby znów posłuchać Jima Morrisona melancholijnie zawodzącego 'This is the end, beautiful friend'. Poważny przypadek młodzieńczego doła - wiem, wiem.

Od mniej więcej połowy książki niepozorna i spokojna atmosfera zaczyna się już mącić. O ile do tej pory wiadomo było, że nic się nie dzieje (choć oczywiście czytając Kinga - trudno nie myśleć o drugim dnie), o tyle potem napięcie rośnie. Nie będę psuł zabawy, zdradzając, ku czemu wszystko zmierza. Stwierdzam tylko, że to napięcie i suspens będzie pewnie powodem, który przyciągnie wielu czytelników. I dobrze. Bo jest co śledzić. ;-)

Dla mnie jednak bardzo istotną warstwą okazała się ta realistyczna. I to na wielu poziomach.

Po pierwsze, King na prawdę świetnie buszuje po pop kulturze, rzuca tytułami piosenek bez pudła. Aż chce się sprawdzać na youtube i innych stronach, jak brzmiały te przeboje (niektóre zresztą się zna, oj zna...).

Po drugie, King świetnie odmalowuje mikroklimat wesołego miasteczka, nie przeoczając takich szczegółów jak: środowiskowy slang czy specyfikę interakcji społecznych i psychologicznych. Naprawdę jest w tym niezły.

Zachwyca poza tym umiejętność ogarniania fabuły. I co najważniejsze może, King, bawiąc się nowościami (słodkawy momentami romans na poważnie to raczej niespotykany smak w twórczości Kinga), ciągle nie obniża poziomu.

Jakby, mimo wszystko, czytało się wciąż jedną i tę samą książkę. Książkę Kinga.

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozmowa: Minier || 52 odpowiedzi

Zgodnie z drugą obietnicą zapraszam też do lektury wywiadu z Bernardem Minierem, z którym spotkałem się podczas jego wizyty w Krakowie 17 maja.


Bernard Minier || Fot. A. Krawczyk. Zbrodniczesiostrzyczki
- Porozmawiajmy o pisarskiej kuchni.
- Cuisine.

- Właśnie. Jakie produkty miał Pan na początku podczas pisania tak smakowitego dania jak "Krąg"?
- Nie było jednego składnika. Było ich raczej wiele. Jednym z ważnych wątków była chęć przekazania tego, co się dzieje na uczelniach. Może dlatego, że sam jestem dzieckiem profesora. Mój ojciec był wybitnym wykładowcą, otrzymał wiele nagród, a nauka była jego prawdziwą pasją. Stanowił on dla mnie bardzo dobry przykład. Przyglądałem się też dzieciom - w jaki sposób one przyjmują naukę. Sam mam córkę i syna, i to, co jest dla mnie najbardziej interesujące dotyczy przekazywania wiedzy. Poza tym sam czytam bardzo dużo książek kryminalnych. Bardzo zawsze podobała mi się atmosfera za zamkniętymi drzwiami. Dlatego stworzyłem Cambridge Południowego Wschodu, który, jak wiadomo, jest ważnym miejscem w "Kręgu".

- Ta nauka w kryminale tworzy specyficzne napięcie: zderzenia wysokich idei z niskimi instynktami. Specjalnie?
- Dokładnie to chciałem pokazać. Elita intelektualna, mimo wykształcenia, to ciągle ludzie. Ulegają oni tym samym odruchom co wszyscy. Moim zamierzeniem było odtworzenie tego specyficznego mikrokosmosu: obrazu społeczeństwa w pigułce.

-  I tych odruchów. Co jest dziwne, bo my na ogół myślimy, że ten, kto wykształcony, musi być jakoś lepszy. A tymczasem tak nie jest. Jakieś złe doświadczenia za tym stoją czy taki sobie Pan wymyślił koncept?
- Znam od podszewki te środowiska. Zawsze kusiło mnie, by pokazać tę elitę od drugiej strony. Mój bohater, Servaz, ciągle zadaje pytania pod adresem innych. Zastanawia się, czy to, co widzi, jest prawdziwe. To bardzo podobnie podejście do mojego. A Milan Kundera już powiedział, że powieść jest dziełem złożonym. Tak staram się właśnie pisać.

- No ale ciekaw jestem, jak Pańska rodzina wobec tego zareagowała na "Krąg"?
- Mój ojciec zmarł 10 lat temu, a mama zmarła przed wydaniem książki. Czasem się zastanawiam, jak oni zareagowaliby. Ale mówiąc trochę bardziej dowcipnie: okres moich studiów to nie był najfajniejszy czas. Ta książka to rodzaj "zemsty"...

- To ja może lepiej wrócę do tego Kundery: jak wygląda powstawanie tak skomplikowanej struktury jak powieść? Dajmy na to "Kręgu"?
- Studiowałem konstrukcję powieści kryminalnych. Zauważyłem, że u różnych autorów tkanie fabuły przebiega w różny sposób. W końcu uznałem, że te studia nie są takie ważne. Uznałem, że najważniejsze jest dla mnie skonstruowanie postaci i zbliżenia się do rzeczywistości. Znałem więc początek, koniec, poszczególne etapy, ale tak naprawdę w dużej mierze prowadziły mnie postaci. One rządziły.

- A Pan panuje w ogóle nad tymi swoimi postaciami?
- Tego bym w ogóle nie powiedział. Przede wszystkim nie chodzi mi o kontrolę. Ja tworzę swoją postać i potem mnóstwo rzeczy wokół niej. To jakbym dawał początek życia na ziemi. Dlatego dla mnie bardzo ważny jest dialog między mną a postacią.

- Demokratycznie?
- No, nie do końca. Ale stawiam ich w różnych sytuacjach. I obserwuję, jak się zachowują.


Czytaj też o "Kręgu" Miniera.

środa, 5 czerwca 2013

Dla dzieci: Targi Książki || 46 procent czytało ebooka

O mały włos bym zapomniał zapowiedzieć jedną z najważniejszych imprez dedykowanych książce dla najmłodszych. A 3. Targi Książki dla dzieci już za pasem.


Impreza jest dość, nomen omen, młoda. I powstała na bazie innej książkowej fety, czyli Targów Książki w Krakowie. Te starsze Targi odbywają się pod koniec października/na początku listopada co roku  i sprawiają, że do stolicy Małopolski przyjeżdżają wydawcy z całej Polski przywożąc ze sobą specjalnie przygotowane nowości i autorów, którzy chętnie książki podpisują. Przez 4 dni panuje zaduch i ścisk, ale to i tak zawsze jest mniej ważne niż radość czytelników, którzy zdobyli jakąś świeżo upieczoną premierę czy podpis na książce ulubionego autora.

Targi Książki dla dzieci organizowane są bardzo podobnie. Przez trzy dni - w tym roku od 7 do 9 czerwca - w Krakowie spotykają się wydawcy, którzy "przywożą" ze sobą swoją ofertę, czyli książki i autorów. ;-) Poza premierami jest także bogaty program tzw. imprez towarzyszących. Literacka wspinaczka, fotografowanie z postaciami literackimi, zabawa w Hocki... Wszystko znajdziecie TU.

Impreza co roku się udaje i, jak to się ładnie mówi, rozkręca. I dobrze. Trzymam kciuki, bo dzieciaki to przyszłość.

Zastanawiałem się natomiast przy tej okazji - tak, wiem, na blogu, czyli w sieci, czyli nie na papierze, zaraz powiecie... - czy dzieci w erze wirtualnej czytają jeszcze książki. Czy to nie jest przypadkiem wymysł tylko rodziców? I na przykład nasza - tych ceniących jeszcze słowo drukowane - wyobraźnia?

Szukając materiałów natknąłem się na badania streszczane przez serwis booklips.pl, gdzie czytamy m.in. o tym, że ponad połowa badanych dzieciaków (w wieku od 9 do 17 lat) zadeklarowała chęć czytania na papierze. Nawet jeśli będą miały do wyboru ebooki. Równocześnie 46 procent dzieci czytało ebooka (w roku 2010 było to jeszcze 27 procent), ale i tak 80 procent z nich chce "dla przyjemności" oddawać się głównie lekturze drukowanych książek*. Piękne?

Czytaj też o cyklu "Poczytaj mi mamo" jako podróży sentymentalnej.

* - badania zostały przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych. Pewnie u nas, w Polsce, te liczby byłyby nieco inne. Mimo wszystko.

wtorek, 4 czerwca 2013

Szymborska: Błysk rewolwru || słownik wyrazów obelżywych z lat 70.

Wisława Szymborska wielką poetką była. Kropka. Ale nie tylko poetką. I nie tylko była. Jej żywotność, uniwersalność, świeżość i inne cechy znakomitości wszelakiej można odnaleźć w książce "Błysk rewolwru" (Agora, 2013).


Skąd tytuł? Ano z powieści. A właściwie opowieści. No, opowiastki.

Bo Wisława Szymborska, o czym może nie wiecie, chciała za młodu zostać powieściopisarką. "Błysk rewolwru" to jedyny zachowany utwór w gatunku zbliżonym do powieści. Powstał około roku 1935 i zawiera mnóstwo rozkosznych archaizmów.

Eljanna siedziała na sofce mocno zamyślona. I miała nad czem rozmyślać! Miała dwóch nażeczonych! Ewel oświadczył jej się wczoraj. Prawił jej takie kąplementy, których ona nie znosiła. Przyjęła go tylko ze względu że był miljonerem. Lecz Eljanna kochała więcej Ramona! O... Ramon jest taki piekny! Miły! Napewno ją więcej kocha!

Lecz "Błysk rewolwru" to jeden z wielu, wielu utworów Wisławy Szymborskiej w tej książeczce.

***

Pierwsza część to Juwenilia. A zatemż, że pozostanę w tym bardzo porywającym stylu sprzed wojny, utwory z pierwszego okresu życia i twórczości pisarki. Teksty lub tekściki o poważnych ambicjach, lecz, pardą, kulawym wykonawstwie, co przekłada się na przedruki obrazków różnego rodzaju (dużo panienek narysowanych uwidzimy), a także próby wierszowane.

Może jakich panów mają
Ale bardzo przebierają.

Z czasem oczywiście rymy, słowa, obrazy nabierają ogłady, choć nie do końca.

Nieco absurdalny i skupiony na dostrzeganiu "różnych takich" (bo w sumie jak nazwać "te takie", co się pojawiają u Szymborskiej w wierszach? do jednego wora wrzucić je zaś trudno!) ton pozostanie.

W tych dojrzalszych utworach - zawartych w rozdziale "Na Krupniczej, w szufladzie, na rybach" - czuć już opanowanie językowe i inne. Dowcip czy raczej dystans - choć tak naprawdę te słowa banalizują wyrafinowanie, z którym mamy tu do czynienia - pozostają jednak bez zmian. Są wciąż dziecięco figlarne. Jak gdyby, pod względem dziwienia się światu z lekkim uśmiechem, Szymborska nigdy nie dojrzała.

Choć, fakt, więcej tu przypraw z cyklu "zaduma filozoficzna".

Ale, ale.

Znajdziemy tu na przykład takie skarby jak "Słownik wyrazów obelżywych" ułożony wspólnie z Kornelem Filipowiczem prawdopodobnie w latach 70.


A propos Kornela - dużo tu Kornela. Wiele się tu i ówdzie, choć jakby na marginesie, mówi o miłości między nimi. Być może, nie zaprzeczam, czemu nie. Ale, co najważniejsze, z tych dokonań widać, że na pewno świetnie się dogadywali.

***

Ostatnia część to utwory gatunkowe. Wiele z nich ujrzało światło dzienne już po Noblu. Są zabawne limeryki, są śmieszne Rajzefiberki (nazwa nadana przez redakcję i wiąże się z okolicznościową twórczością związaną z podróżami Szymborskiej), dowcipne Lepieje i inne, które łączy - co pewnie większość już przyuważyła słusznie - rodzaj humoru. Absurdalnego. Czasem totalnie.

Podczas czytania tej książki nie wolno, powtarzam: nie wolno, ominąć rozdziału wstępnego. Ten to, kojarzący się na ogół wykształconym w duchu filologicznym z nudą, od której na hasło "wstęp" ziewać się chce, jest tu perełką prawdziwą. Jego autor, Bronisław Maj, to legendarna pani Lola z kabaretu Znaku.

Pamiętacie?

Pani Lola do obejrzenia.



Czytaj też o Szymborskiej w "Kwartalniku Artystycznym" i o zbiorze wierszy Wisławy Szymborskiej.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Zapowiedź: King || premiera 6 czerwca

Już niebawem, już za chwileczkę - najnowsza książka Stepehna Kinga "Joyland" (Prószyński i S-ka, 2013).



Co tym razem zaproponował mistrz?

"Devin Jones, student college’u, zatrudnia się na okres wakacji w lunaparku, by zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Tam jednak zmuszony jest zmierzyć się z czymś dużo straszniejszym: brutalnym morderstwem sprzed lat, losem umierającego dziecka i mrocznymi prawdami o życiu – i tym, co po nim następuje. Wszystko to sprawi, że jego świat już nigdy nie będzie taki sam...
Życie nie zawsze jest ustawioną grą. Czasem nagrody są prawdziwe. Bywają też cenne"

Tyle streszczenie wydawcy.

Polska premiera książki w czwartek, 6 czerwca, a w piątek, 7 czerwca, recenzja już na blogu. Zapraszam:-)

niedziela, 2 czerwca 2013

Minier: Krąg || konkurs do 6. czerwca

Morderstwo i tajemnica. W to nam graj. Taki na przykład Bernard Minier umie to ładnie rozegrać. Najpierw w "Bielszym odcieniu śmierci", a teraz w "Kręgu" (Rebis, 2013).


Komisarz Martin Servaz - znany z "Bielszego odcienia śmierci" - prowadzi kolejne dochodzenie. w miasteczku uniwersyteckim, gdzie studiował Servaz, tzw. "Cambridge południowego wschodu", dochodzi do straszliwej zbrodni. Ginie jedna z wykładowczyń. Śledczy pojawia się na miejscu zdarzenia. Ale to dopiero początek. Bo niebawem ginie hodowca psów.

Co dalej? Powrócą pewne wątki z poprzedniej książki Miniera (miły bonus dla czytelników francuskiego autora), będzie również dobrze oddane tło obyczajowe (świat tzw. wyższych sfer - dlaczego on akurat, o tym opowie autor w wywiadzie, który opublikuję tutaj w czwartek, gdy będziemy rozwiązywać konkurs). Bardzo soczyście zarysowane są postaci. Minier jest pisarzem solidnym i bardzo wciągającym, a także pracującym precyzyjnie nad fabułą. Co będzie widać - zapewniam - podczas lektury "Kregu".


Tak to wygląda na trailerze przygotowanym przez Rebis: TU.

W każdym razie mój wniosek z lektury płynie w nieco inną stronę, niż można było się tego spodziewać przy tego typu rozrywkach niezobowiązujących. Bo poza tym, że to nieźle skrojony thriller, "Krąg" skłania do myśli nieco marginalnych, ale jakże ważnych. Przynajmniej mnie.

Chodzi o granicę między tym, co prawdziwe i rzeczywiste a tym, co udawane i złudne. A raczej tym, że czasem ona się zamazuje, co potem rodzi problemy. Bardzo realne. I bardzo rzeczywiste.

Dlatego jeden z  cytatów Miniera, który zaznaczyłem zielono-jaskrawą karteczką samoprzylepną, brzmi następująco: "Przyjaciel to czasem puste słowo. Nieprzyjaciel - nigdy".

***

Czytaj także o trwającym do 6 czerwca konkursie, w którym można wygrać książki Miniera.

sobota, 1 czerwca 2013

Konkurs: Minier || popularny XIX-wieczny autor.

Czas na kolejny konkurs. Bohaterem tegoż będzie Bernard Minier, francuski autor, który w Polsce wydał dwie książki: "Bielszy odcień śmierci" oraz "Krąg" (Rebis, 2013). 


Konkurs potrwa do czwartku i będzie się kończył wywiadem z autorem, który był w Polsce kilkanaście dni temu i z którym miałem przyjemność rozmawiać. W czwartek obok rozmowy poznacie też laureatów. Do wylosowania będą książki Miniera: "Bielszy odcień śmierci" oraz "Krąg".

Pytanie w konkursie jest, jak sądzę, proste i dotyczy literatury francuskiej: proszę podać nazwisko popularnego XIX-wiecznego autora francuskiego znanego z powieściowego cyklu "Komedia ludzka".

Na poprawne odpowiedzi czekam do czwartku, 6 czerwca. Adres, na który należy wysłać odpowiedź na konkursowe pytanie to: wyliczanka@yahoo.pl.

A już jutro na blogu czytajcie więcej o Minierze.:)