Za dużo książek, za mało czasu - znacie ten problem? Mam go i ja. W minionym roku szybciej czytałem niż pisałem. W ten sposób umknęło na Wyliczance kilka ważnych tytułów. Ostatni dzwonek, by to uzupełnić.
O "Księgach Jakubowych" (Wydawnictwo Literackie) przeczytaliście pewnie niezliczoną ilość tekstów. To książka monumentalna. Dzieło, na które Olga Tokarczuk kazała czekać kilka lat.
Czy warto było? Absolutnie tak. Książka wyróżnia się już na poziomie oprawy graficznej, grubości, a przede wszystkim rozmachu, z jakim została napisana. Mam wrażenie, że Tokarczuk daje tutaj wszystko, co ma najlepszego: język, wyobraźnię i coś, co można nazwać szeroko pojętą wrażliwością na kosmos egzystencji. Jej znak firmowy.
Koniecznie powinniście przeczytać też "Historię XIX wieku. Przeobrażenie świata" (Wydawnictwo Poznańskie). Wartko płynąca opowieść porządkuje nie tylko wiedzę dotyczącą dziewiętnastego stulecia, ale i pokazuje, jakie bardzo ważne i istotne dla współczesności procesy społeczne i kulturowe wtedy się dokonały.
Tomasz Pindel prawie dwa lata pracował nad biografią Mario Vargasa Llosy (Znak). Rezultat to spójna gawęda o życiu znanego pisarza, a zarazem także i o sytuacji w Ameryce Łacińskiej. Stąd dowiemy się naprawdę wielu istotnych rzeczy.
Magdalena Tulli nad swoją książką "Szum" (Znak Literanova) pracowała, zdaje się, od dzieciństwa. O problemie akceptacji i poszukiwaniu siebie pisała w poprzednich książkach, ale nigdy tak wprost i tak otwarcie nie prowokowała do refleksji nad tym, na ile możliwa jest zgoda. Z samym sobą przede wszystkim. I z bagażem własnych doświadczeń.
Powrócił do gry Jakub Żulczyk. "Ślepnąc od świateł" (Świat Książki) ktoś nazwał odyseją warszawską. Jest w istocie coś porywczego w tym świecie. Jest tu też jednak - gdzieś między słowami - bardzo dużo zwykłej wrażliwości.
I wreszcie "Magik" (Świat Książki) Magdaleny Parys, naszej berlińskiej nadziei. Dla mnie jej pisanie to ważne odkrycie minionego roku. Rozmach fabularny, z jakim zabiera się do trudnych tematów, ale i frajda (którą się odczuwa) w tworzeniu własnego świata - budzą podziw.
Tylko tyle? Dzielny jesteś i pracowity :) U mnie co najmniej kilkanaście nieopisanych. Po 1 stycznia się za nie zabiorę, choć na pewno nie każda doczeka się pełnej notki. Pomyślności w 2015!
OdpowiedzUsuńDziękuję! I wzajemnie! Dużo dobrych lektur! I w ogóle dużo dobrego :)
UsuńOj, o Tokarczuk wcale nie tyle tekstów - ta książka wiele osób odstrasza. Mnie z kolei odstrasza Historia XIX wieku - kupiłam, ale szczerze mówiąc, nie sądzę, by zmusiła się kiedykolwiek do przeczytania tego, bo kiedy zajrzałam do niej odrzucił mnie formalny język tego opasłego tomiska...
OdpowiedzUsuńJęzyk tego tomiszcza jest wyzwaniem. Ale nagroda czeka wielka ;)
UsuńWidzę, że nie tylko mnie dopadł zastój recenzencki. U mnie też nadal na półce leży mnóstwo książek przeczytanych i nieopisanych. Trzeba się za nie wziąć. A Olga Tokarczuk już czeka w kolejce do czytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
Ano! Łatwiej się czyta niż się pisze. Przynajmniej czasem. Najlepszego w Nowym Roku:)
UsuńTokarczuk, faktycznie wspaniała książka, aż za wspaniała, za kompletna, za ...wszytko. Ciasno jakoś, tych wątków tyle, być może skupiłam nie na tym co trzeba...
OdpowiedzUsuńw Nowym Roku będziemy wydajniejsi ;))
Usuń