(c) Homo Eяectus / Foter / CC BY |
Podtytuł na okładce głosi, że w Polsce około 50 tysięcy dzieci jest wychowywanych przez osoby homoseksualne. 50 tysięcy. To jak średniej wielkości miasto.
Ale to tylko statystyka. Na początek.
Chodzi o coś poważniejszego. We wstępie do tekstów traktujących o homoseksualnych rodzicach redakcja stawia pytania:
>> Jakie konsekwencje miały modyfikacje prawne w innych państwach? Jak ustawa o związkach partnerskich może wpłynąć na kształt małżeństw? Jak chronić prawa jednych grup, nie ograniczając praw innych?.
Ano właśnie. To pytania, na które odpowiedzi w debacie publicznej na ogół podgrzane są ogromnymi emocjami. I poprzedzone silnymi uprzedzeniami. Dlatego świetnie się zaczyna rozmowa z Grzegorzem Iniewiczem, psychologiem klinicznym. Marzena Zdanowska pyta bowiem najpierw o to, co znaczy być dobrym rodzicem i czego potrzebuje od rodziców dziecko, żeby prawidłowo się rozwijać. Psycholog w odpowiedzi mówi o emocjonalnej bliskości polegającej na emocjonalnej dostępności rodzica oraz umiejętnosć rozpoznawania i podążania rodzica za tym, co dziecko przeżywa.
>> Taka bliskość daje dziecku to, co dla niego jest najważniejsze, czyli poczucie bezpieczeństwa.
To na początek. Bo potem jest już o badaniach. Na dzieciach wychowanych przez osoby homoseksualne czy biseksualne. Okazuje się, że osoby z takich związków nie są wcale częściej homoseksualne niż ich rówieśnicy wychowywani przez rodziców heteroseksualnych. Większych różnic nie ma też w przypadku obszaru badań dotyczących przebiegu rozwoju poznawczego, społecznego oraz emocjonalnego.
>> I tutaj też nie mamy podstaw, żeby twierdzić, że u dzieci wychowanych przez gejów czy lesbijki występują problemy wynikające z orientacji seksualnej rodziców. Dużo ważniejsza dla rozwoju dziecka od orientacji rodziców jest relacja, jaką rodzice mają z dzieckiem.
Problem zaczyna się, stwierdza Iniewicz, gdy mowa o tzw. kontekście społecznym.
>> Badania przeprowadzone przez Susan Golombok w Stanach Zjednoczonych i przez Iana Riversa w Wielkiej Brytanii pokazały, że różnica nie tkwi w ilości wyśmiewania czy wyzwisk doświadczanych przez dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe, różni się natomiast pretekst do wyśmiewania - ktoś jest nękany ze względu na swoją nadwagę, ktoś inny ze względu na pochodzenie etniczne, ktoś jeszcze inny przez to, że ma dwie mamy. Powstaje pytanie, na ile my w Polsce jesteśmy gotowi przyjąć takie dzieci i otoczyć je opieką.
Ciekawie opowiada też Iniewicz o specyfice związków jednopłciowych.
>> W związkach jednopłciowych większość rzeczy musi być wynegocjowana, przedyskutowana. Pewnym stereotypem jest myślenie, że w parach jednopłciowych ktoś jest w roli mężczyzny, a ktoś w roli kobiety. To duże uproszczenie. W takich związkach panuje większa elastyczność w podejmowaniu zadań czy ról. Wielu autorów zauważa, że pary homoseksualne pierwsze poruszały problemy, które potem zaczęły poruszać pary heteroseksualne, np. wspomniane kwestie ról w związku, granic, zdrady. Trzeba ustalić, kto się zajmuje domem, kto sprząta, kto gotuje, kto zarabia pieniądze, kto je wydaje, jak wydaje, czy mieć wspólne konto czy nie itd. Wiele rzeczy przestaje być dane z góry, a zaczyna być właśnie przedmiotem negocjacji.
I tak dalej, i tak dalej. "Znak" przygotował nawet sonde na ten temat wśród Krakowian do obejrzenia TU.
Iniewicz, którego argumenty, rzetelne i poprzedzone badaniami, wydają się przekonujące, osobiście jest za prawnym dopuszczeniem adopcji przez homoseksualnych rodziców. To ważny głos. Nie tylko zresztą z tego względu. Głos ważny podobnie jak inne zawarte w tym numere "Znaku" - m.in. o. Jacka Prusaka, terapeuty, ale i teologa, czy relacja z tego, jak to wyglądało w praktyce w Wielkiej Brytanii pióra Wojciecha Lubowieckiego. I jak nowe prawo w kwestii "rodziny" zmienia "religię".
I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu "Znakiem" kierował Jarosław Gowin...
Najnowszy "Znak". Naprawdę warto przeczytać.
Czytaj też o depresji poporodowej u Michalak i HomoWarszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.