Mayle opisuje pierwsze dwanaście miesięcy po przeprowadzce do nowo zakupionego domu. w Prowansji oczywiście.
Zmiana znacząca, ale nie do końca satysfakcjonująca. Wszystko na początku wyglądało pięknie, a teraz... Tu coś trzeszczy, tu coś jest niedoskonałe. Ogrzewanie nie działa, samochodem nie da się podjechać, no i roślinność też jakaś taka. Niewyraźna - a i tak to mało powiedziane.
Oto wyzwanie, oto zadanie. Naprawić. A naprawiając otoczenie, człowiek naprawia i siebie. Przy okazji odkrywa piękno natury, smacznych potraw (jedzenie lokalne to podstawa!), bycia wśród ludzi i z nimi, a nie tylko obok.
Piękne, prawda? Koniecznie. W każdym razie ten przepis sprawdził się u Mayle'a, a także i u innych pisarzy. Scenariusz z cyklu "byłam/byłem odnoszącą/ym sukcesy człowiekiem wielkiej metropolii, ale teraz mieszkam na prowincji" sprawdza się jako recepta na rekonwalescencję. I odpoczynek. No i rzeczone wakacje. Choć te wakacje oczywiście potrwają dłużej niż kilka tygodni, na które stać (o ile w ogóle) człowieka goniącego za chlebem. Life is brutal.
A swoją drogą: czytaliście coś kiedyś Mayle'a? No i przede wszystkim: zwiedziliście już mityczną Prowansję?
(c) www.tanie-loty.com.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.