Rebis, Poznań 2013. |
Celebryci mają więc gorzej, bo z góry bywają paradoksalnie na przegranej pozycji. Muszą pokazać, że są dwa razy lepsi od innych, którzy nie mają od razu kilku tysięcy fanów z definicji. A skoro tak to od razu napiszę, że Sekielski na swój sukces książkowy zapracował, jak mi się zdaje, osobno. Jego bestsellerowy "Sejf" (ponoć 25 tys. egzemplarzy - wynik naprawdę niezły jak na polskie warunki), a teraz "Obraz kontrolny" to solidnie warsztatowo skrojona proza sensacyjna. Tekst z rodzaju tych, jakich wydaje się całe mnóstwo w Stanach. Lekkich, do czytania, napisanych poprawnie. Bez szału, pod wpływem którego pióro krytyka pisze poezję, ale i bez wstydu, przez który zwykły czytelnik zamyka książkę po kilku stronach.
Główny bohater Sekielskiego, Artur Solski, to dziennikarz. (Przypadek? Nie sądzę). Dziennikarz z problemami zdrowotnymi, ciągle goniący za robotą (wiadomo, takie czasy), lubiący adrenalinę. I chyba także to, co robi. Postać żywa, bezpretensjonalna, chociaż ze swoimi preferencjami czy też ograniczeniami (różnego rodzaju, ale nie będę zdradzać, o co chodzi). Doskonałe - i równie bezpretensjonalnie odmalowane - jest tło fabularne: współczesna Polska, a raczej podwójne dno współczesnej Polski. Służby specjalne i atmosfera szpiegostwa oraz przemoc rozmaitej natury - trzeba przyznać, że budują atmosferę. Uświadamiają nie tylko, że życie w tym kraju toczy się na dwóch różnych planach, ale także, że moralność to czasem kwestia władzy i pieniędzy.
Sekielski w "Obrazie kontrolnym", który posługuje się mottem z Dostojewskiego, nie rozstrzyga niczego, nie wchodzi także w głębokie analizy. Jest raczej autorem sygnalizującym, uruchamiającym, pokazującym pewne zjawiska. I pod tym względem także nie różni się od wielu pisarzy anglojęzycznych uprawiających gatunek thrillera politycznego. Ale tak z tą książką już jest. "Obraz kontrolny" to po prostu kawał dobrej fachowej roboty. Uczciwie wykonanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.