Tomasz Sekielski znany jest przede wszystkim jako prezenter telewizyjny. Ale już niebawem może się to zmienić.
 |
Rebis, Poznań 2013. |
Nie żartuję. Choć celebryci, to fakt, od razu są spisani na straty i już szumi mi w głowie ton moich kolegów po fachu, którzy mówią "nie przeczytam tego, bo spodziewam się, co to za chłam". Oczywiście wygodniej jest z góry założyć, że coś napisanego przez celebrytę będzie chłamem. Często zresztą bywa. Jest to wtedy tym bardziej żenujące, im bardziej jest wystawione na światło publiczne. A na ogół jest, bo chodzi o celebrytę. (I kółko się zamyka). W innej sytuacji, gdy tekst jest zły a autor w ogóle nieznany, mówi się o tekście, że jest po prostu grafomański. I takich tekstów też nie brakuje. Niewydanych i, również to się zdarza, wydanych.
Celebryci mają więc gorzej, bo z góry bywają paradoksalnie na przegranej pozycji. Muszą pokazać, że są dwa razy lepsi od innych, którzy nie mają od razu kilku tysięcy fanów z definicji. A skoro tak to od razu napiszę, że Sekielski na swój sukces książkowy zapracował, jak mi się zdaje, osobno. Jego bestsellerowy "Sejf" (ponoć 25 tys. egzemplarzy - wynik naprawdę niezły jak na polskie warunki), a teraz "Obraz kontrolny" to solidnie warsztatowo skrojona proza sensacyjna. Tekst z rodzaju tych, jakich wydaje się całe mnóstwo w Stanach. Lekkich, do czytania, napisanych poprawnie. Bez szału, pod wpływem którego pióro krytyka pisze poezję, ale i bez wstydu, przez który zwykły czytelnik zamyka książkę po kilku stronach.