Themersonowie na łamach "Literatury na Świecie", Sowa w "Lampie" i Lipska w "Krakowie". Czyli czas na przegląd prasy.
Dawno nie szeleściły kartki prasy literackiej i nie tylko. Czasy dla specjalistycznych czasopism nigdy nie były dobre, choć wydający poradniki domowe, ogrodnicze czy dziecięce, pewnie by polemizowali. I pewnie mieliby rację. Ale my jesteśmy od tego tutaj, żeby słuchać racji literatury. Zwłaszcza gdy coś ciekawego się dzieje między stronami.
"Literatura na Świecie" (9-10/2013), miesięcznik, który od kilku lat jest dwumiesięcznikiem (swoją drogą: nie wiem, po co udawać tę fikcję, ale może to jest związane z jakimiś tajemniczymi obliczeniami, których prosty czytelnik nie rozumie) poświęciła cały gruby numer Themersonom. On, Stefan, i ona, Franciszka, robili niemal wszystko. Malarstwo, grafika, scenografia, film, teatr, proza, poezja. I co tam jeszcze chcecie. Co więcej: robili to razem. Pokochali się w życiu, a do tego stanowili unikatowy artystyczny tandem. Franciszka ilustrowała pisane przez Stefana książki dla dzieci, razem nakręcili wiele filmów awangardowych, od lat 40. mieszkali w Londynie i tam - z niezłym powodzeniem zresztą - działali.
Dorobek Stefana i Franciszki jest bogaty i rozległy, co nie ułatwia absolutnie niczego. A zwłaszcza wyboru, co umieścić w tomie, nawet tak grubym jak ten. Ostatecznie znalazły się tu m.in. "Niemodne alternatywy", "Logika, etykietki i ciało" Stefana, a także dość obszerny wybór reprodukcji z cyklu "Cadaques" Franciszki. Cóż to są za graficzne cudeńka! Trzeba to oczywiście samemu przewertować i poprzyglądać się im. Na wyliczance tylko pojedyncza reprezentacja całości.
O Izie Sowie w związku z jej ostatnią książką pisałem w sierpniu dość sporo i, mam nadzieję, udało mi się zachęcić Was do lektury tej opowieści. Sowa z "Azylu" to zupełnie inna Sowa niż ta z serii owocowej, to już nie tylko krok milowy, ale ktoś po prostu prawie po innej stronie barykady. W wywiadzie dla "Lampy" (10/2013) Sowa mówi bardzo świadomie o tym, co jest najpilniejsze w kwestii zwierząt (oczywiście: chów przemysłowy). Opowiada też o tym, jak nakręcała się na złe wiadomości na FB i jak w zasadzie od nas zależy, co w książkach widzimy. I jak je czytamy.
Interesujący też jest fragment o uczciwości pisarskiej i niepisania na zamówienie. Zwraca też uwagę na to, że żaden z jej głównych bohaterów nie je mięsa. Zauważyliście?
Miesięcznik "Kraków" (11/2013) sporo miejsca poświęca historii, sprawom społecznym, ale też i literaturze. Od prezentowanego numeru pojawiać się będzie tam też cykl "Wyliczanka krakowska", który jest potomstwem "Wyliczanki". ;-) A mówiąc konkretniej: będą się na łamach "Krakowa" pojawiały raz na miesiąc teksty, które będą zmienioną/rozbudowaną wersją tekstów znanych Wam z łamów wyliczankowych.
Listopadowy numer przynosi też m.in. obszerny szkic Pawła Głowackiego o ostatnim tomiku Ewy Lipskiej. Poetka jest zresztą stałą felietonistką miesięcznika "Kraków" i wypowiedziała się w nim ostatnio nawet na temat budzący sporo emocji. Co napisała konkretnie? Zobaczcie tutaj:
Trafnie? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.