Przesłanie to duże słowo. Nawet jeśli zawiera w sobie coś ezoterycznego, to jednak niesie coś zobowiązującego. A z realizacją zobowiązań bywa różnie, jak pokazuje rzeczywistość. W każdym razie wie o tym doskonale Paweł Smoleński, publicysta "Gazety Wyborczej", reporter z uwagą przyglądający się od lat konfliktowi izraelsko-arabskiemu. Wie też, za bohaterami swoich reportaży, że pewne deklaracje pozostają czasem na papierze. Ot choćby porozumienia z Oslo z 1993 roku. Zawarte w niekorzystnych dla Palestyny i świata arabskiego okolicznościach miały być fundamentem procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.
Były - ale tylko w teorii. Bo w praktyce sytuacja nadal wygląda, mówiąc oględnie, nieciekawie. Smoleński zajmował się już tym w nie tak dawno opublikowanej książce "Arab strzela, Żyd się cieszy". Teraz kontynuuje temat. Nie pisze jednak o nadętych projektach politycznych czy gestach na najwyższym szczeblu. Jest, jak na świetnego reportera przystało, blisko życia i ludzi. Tych najzwyklejszych, których niekoniecznie odnajdziemy na okładkach magazynów czy w telewizyjnych wiadomościach, które łatwo przełączyć w krytycznym momencie na inny kanał: na przykład z tanią i żenującą rozrywką.
Kto więc występuje u Smoleńskiego?
Na przykład Arna Mer, Żydówka, komunistka i działaczka propalestyńska, która prowadziła aż do swojej tragicznej śmierci (zmarła na raka) grupę teatralną mającą wspierać zbliżenie między społecznościami. Teraz powstał o niej poruszający film, który jest pretekstem do opowieści o tym, jak wygląda trud pracy nad porozumieniem.
Albo Hanna Barag, kiedyś szefowa sekretariatu generała Moszego Dajana, dzisiaj jedna z tych starych kobiet, które zaangażowały się w sprawdzanie, jak traktowani są cywile na tzw. checkpointach. Barag i inne zaangażowane w tę działalność nazywane są pieszczotliwie "babciami z Machsom Watch".
No i 9-letni Mustafa użyty jako żywa tarcza, gdy w izraelskie wojsko ciskali kamieniami Palestyńczycy. Chłopiec niekoniecznie będzie traktowany jako ofiara - stanie się kolejnym podejrzanym.
Czarne, Wołowiec 2014. |
Tak jednak już jest: na terenach najbardziej zapalnych - Palestyny i Izraela - nikt nie jest przezroczysty. Wydaje się, że już każdy został wciągnięty w ten wszechogarniający konflikt. Najbardziej dramatyczne, że wśród tych "każdych" jest wiele kobiet i dzieci. To oni, niemal niepostrzeżenie, stają się głównymi bohaterami tekstu Smoleńskiego.
"Oczy zasypane piaskiem" to reportaż, w którym więcej jest pytań niż odpowiedzi. Rozwiązań konkretnych nie widać, czasem jednak można dostrzec tlącą się nadzieje. Smoleński to strażnik tych ogników. Przede wszystkim. Bo czasem także po prostu ktoś, kto chce zrozumieć, gdzie tkwi konflikt. I dlaczego ta wojna wciąż nie może się skończyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.