Eva i jej siostra bliźniaczka Miriam przyszły na świat w wiosce Portz w rumuńskim Siedmiogrodzie, niedaleko węgierskiej granicy. Były lata 30. ubiegłego wieku - dla mieszkających w Europie Żydów, do których zaliczała się rodzina Evy, jeden z najstraszniejszych czasów w historii. Jednak tata Evy uspokajał dziewczynki, twierdząc, że nazistom nie będzie chciało się tak daleko fatygować po nich wszystkich. Uspokajała rodzinę także mama, która kochała gospodarstwo, z którego żyła. Choć wieś była mała, rodzina wydawała się być tam szczęśliwa. Do czasu.
Z czasem antysemickie incydenty przybierały na sile. Dziewczynki nawet w szkole nie mogły czuć się komfortowo. Rówieśnicy wyzywali je od "brudnych Żydówek". Gdy stawało się coś złego, winne były tylko one. Atmosfera była coraz bardziej nieznośna. W końcu nadszedł ten fatalny dzień, w którym na podwórku gospodarstwa Evy pojawili się naziści. Dziewczynki brutalnie wywleczone w nocy, wraz z całą rodziną, wyruszyły w podroż w nieznane. Wkrótce okazało się, że ich celem jest Auschwitz. Czyli śmierć.
Ale Eva od samego początku nastawiała się na to, by przetrwać. Już w momencie, gdy tatuowano jej obozowy numer, wierzgała się i nie była potulna. Potem, gdy trafiła do specjalnego oddziału z bliźniakami, na których Josef Mengele robił eksperymenty, tuliła się mocno do siostry każdej nocy. Czuła jej ciepło i być może dzięki temu udało się jej przetrwać ten ciężki nie tylko fizycznie, ale też psychicznie i emocjonalnie czas. Ta miłość pozwoliła jej też przeżyć najcięższy i najbardziej krytyczny moment, gdy Mengele wstrzyknął jej substancję, która praktycznie dawała maksymalnie dwa tygodnie życia. Eva wiedziała jednak, że nie może zginąć. Że musi wrócić do wyczerpanej siostry. I wraz z nią przeżyć.
Wstrząsające i pełne emocji opisy tych różnorodnych stanów wypełniają niemal każdą stronę książki
Evy Mozes Kor i Lisy Rojany Buccieri. Otrzymujemy osobistą opowieść prowadzoną zgodnie z porządkiem chronologicznym. I choć oczywiście doskonale znamy z wielu innych relacji obozowych koszmar miejsca, to "Przetrwałam" budzi na nowo przerażenie i trwogę. Oraz niedowierzanie, że ludzie mogli się tak traktować.
Wielka jest siła i wola przeżycia narratorki tej książki. Czuje się ją
już od pierwszych wspomnień. "Przetrwałam" to niewątpliwie dowód wielkiej determinacji i siły miłości siostrzanej. Wojna jest oczywiście szczególnym czasem, ale ta akurat więź wydaje się ponadczasowa. I w tym też, poza strasznym świadectwem o nazistowskich eksperymentach, tkwi moc tej opowieści.
Prószyński i S-ka, Warszawa 2014. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.