Na biurku u Mariusza Wilka porządek. Wygaszony laptop (pewnie przerwa w pracy), zdjęcie idola, charakterystyczne okulary. Żadnego bałaganu, żadnego chaosu. W sumie zawsze tak było w jego kolejnych książkach podróżniczych - "Wilczym notesie" (1998), "Wołoce" (2005), "Domem nad Oniego" (2006), "Tropami rena" (2007) oraz ostatniej, "Lotem gęsi" (2012), w której jednak czuło się wiatr zmian. Miało to bezpośredni związek, jak się zdaje, z narodzinami córki Wilka, Marty Matyldy. Nic też dziwnego, że najnowsza książka, "Dom włóczęgi", zawiera taką dedykację: "Królewnie Mati/ od papy".
Zaczyna się jednak po Wilkowemu - od trącącej przewodnikowym reportażem lokalizacji miejsca akcji. Wskazania, że wciąż jesteśmy na trudnym terenie północnej Rosji - niedaleko największych jezior Europy Ładoga i Oniego. To tam osiada - po krótkiej przerwie - Wilk. "Powrót do siebie - to powrót do własnych myśli ze świata medialnego zgiełku. Do ciszy, w której Rzeczywistość nie tylko się widzi, ale i słyszy. Powrót do siebie to powrót włóczęgi do swojego domu". W domu czeka na narratora córka, która uświadamia wagę czasu (dotąd raczej ignorowanego przez Wilka, który wolał "kołować w rytmie przyrody, razem z renami i dzikimi gęsiami"), oraz proza W.G. Sebalda.
Czekają też tam problemy i zadania bardzo zwyczajne i codzienne, choć przecież - pod działaniem tego pióra - lekko okraszone magią. Trwają poszukiwania zagubionego Piotra Michajłycza, który potrafił odkleić się od rzeczywistości na dobre. Wilk cieszy się też z propozycji napisania przedmowy do rosyjskiego wydania "Dziennika" Witolda Gombrowicza, o którym to tekście pisał w 1979 roku pracę magisterską. Nadchodzi wreszcie czas tajania lodu na jeziorze i... "za każdym razem dziwowisko jest inne".
Wilk notuje zdarzenia w swoim tempie. Nie spieszy się nigdzie, to przede wszystkim. Choć baczniej, trzeba przyznać, przygląda się teraz upływającemu czasowi. Refleksje znad lektur zajmują bardzo ważne miejsce w tym tomie. Przeplatane są one jednak opisami otaczającego świata. Czy raczej, jakby to napisał autor, Rzeczywistości, która stanowi nieco lepszą wersję "przaśnej realności". Jeśli pojawiają się ludzie, to są to najczęściej najbliżsi - Natasza czy Marta - o których pisze z taką czułością, że, czytając te zapiski, odnosimy wrażenie, jakbyśmy byli częścią rodziny.
Noir Sur Blanc, Warszawa 2014. |
Jakby faktycznie coś w tym Wilkowym życiu się zmieniło. Jakby coś rzeczywiście pękło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.