poniedziałek, 31 marca 2014

Dobry dotyk

Młoda bohaterka "Dziewczynki z cienia" nie ma pojęcia, co powiedzieć swojej przyjaciółce. Że jej nie ma? 



No bo jak to? Wszystko było skrzętnie zaplanowane! Ona, czyli główna bohaterka, jej brat oraz tata z mamą. Mieli zostać uwiecznieni na obrazie. Wielka frajda, wielka przygoda. No i te kilka dni pozowania. To coś naprawdę ważnego. A jak się już ma osiem lat, to jest największa być może w tym czasie sprawa.

Aha. Trzeba wiedzieć, że sprawy mają się tak, jak następuje. Z tatą bohaterka się średnio lubi. Tata jest raczej srogi i zły. Jak się trzymają za ręce, on ją często ściska tak, że aż nieprzyjemnie (przy pozowaniu będzie musiał ją ściskać i już nie będzie tak bolało). Mama wyrozumiała. Raczej stoi z boku (to ona jednak wstawi się za bohaterką, gdy tata będzie dociskać w jednej sprawie). No a brat jak to brat - niech se będzie (choć z nim pozowanie jest jakoś weselsze). Ale to i tak nieważne wszystko. Najważniejsze, jako się rzekło, jest to stanie i pozowanie.

Stoi się przez kilka dni. Po kilka godzin. Jest męcząco, bo trzeba być cierpliwym, no i nieruchomym. A to wcale nie jest takie komfortowe ani wygodne. No ale stoi się dla dobra sprawy, a raczej dla obrazu, na którym się wyjdzie wspaniale - jak na zdjęciu. I będzie się miało do czynienia ze sztuką. Elka - ta koleżanka już tu wspomniana - mówi, że taki obraz potem należy do tych, którzy są na nim przedstawieni. I może ma rację, a w każdym razie tak też pomyśli przez chwilę bohaterka. Jakże więc gorzkie będzie rozczarowanie, gdy się okaże, że nie ma jej na gotowym dziele...

Tak z grubsza rysuje się fabuła tej książeczki. Rysuje się zresztą dosłownie, bo cała historia przeplatana jest szkicami i rysunkami, a opowieść wypisana długopisem. "Dziewczynka z cienia" Jana Karpa zilustrowana przez Martę Ignerską to jednak opowieść o sztuce i naturze tworzenia, a więc już sama forma musiała na wiele sposobów wyzwalać kreatywność. No i wyzwala. Nie dość że czcionka jest niestandardowa, obrazki jakieś takie jak z zeszytu, to na dodatek trzeba tę książeczkę specjalnie obracać, by poznać koleje losów bohaterów.

Dwie Siostry, Warszawa 2014.
Inspiracją dla opowieści jest twórczość Andrzeja Wróblewskiego, autora niepokojących obrazów, w których demony często komponowały nie tylko nastrój, ale i formę. Od razu jednak napiszę, że książka działa nieco odwrotnie: oswaja dziecięce demony i pokazuje, że to co straszne i niezrozumiałe, nie musi być takie. Wręcz przeciwnie. Pod warunkiem, że jest obok ktoś, kto z miłością i czułością trzyma za rękę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.