Weźmy teraz nazewnictwo. Mamy też przecież tu koty różnych imion. Augustyn, "kot niedoświadczony", który umarł "z miłości/ do przesadnej czystości". Z kolei Gustaw - imię mocno literackie, przyznacie sami - był artystą, "podwójnym pianistą". Dlaczego? Ano dlatego, że grał na cztery łapy. No i jeszcze Artur, "kot latający", który w ciagu jednej godziny potrafi przelecieć z Rzymu do Turynu.
Czemu akurat tam? Ano temu zapewne, że autor tych przeurokliwych kocich opowieści, Gianni Rodari, pochodzi z Włoch. Rodari, który umarł w roku 1980, należał - i wciąż należy - do jednych z najpopularniejszych pisarzy dla dzieci. Uhonorowany Nagrodą imienia Hansa Christiana Andersena (coś jak dziecięcy literacki Nobel) zaskarbił sobie sympatię najmłodszych prostotą, która zawsze jest najtrudniejsza. Dlatego jego koty z wydanego właśnie tomiku mają na ogół futro, cztery łapy i mruczą, gdy są zadowolone.
Wyobraźnia autora jednak nie zna granic, a krytycy - dorośli czytelnicy Rodariego - chwalili pisarza za fantazję. Bo poza typowymi atrybutami, on zawsze swoim bohaterom coś dodawał: a to "skłonność do uniesień" kota Gastona (przełożona na znane wszystkim kociarzom skakanie po meblach), a to chęć przez kota Diego uczenia myszki języka angielskiego (jaki był prawdziwy cel tych nauk, to chyba tego wyjaśniać nie trzeba...). Bo Rodari, prawie jak opisywani przez niego pupile, lubi czasem zrobić coś kociego: zajrzeć w zakamarki (naszej wyobraźni) czy pobiec za kłębkiem (językowej zabawy).
Ilustrowany przez Elenę Temporin tomik "Kocia gwiazda" Gianniego Rodariego w przekładzie
WL, Kraków 2014. |
Dla Kociej gwiazdy wystąpiłam na moment z psich szeregów. Każde dziecko w dziecku oraz w dorosłym powinno mieć tę książkę na stałe, na własność. Na dobre i gorsze dni.
OdpowiedzUsuńKoty w kawiarni
Koty do kawiarni
wpadają na dłuższą chwilkę
i udają, że weszły
tylko przez pomyłkę.
Dlatego też kelnerzy
nie mogą sobie życzyć,
by wyszły, boby się zdziwiły,
że to nie sklep papierniczy.
Rzekłyby, że szukają
dobrej temperówki
po to, by naostrzyć
i tak już ostre pazurki.
Ostrożnie przemykają miedzy stolikami
i o nic nikogo nie proszą.
A czy wiecie,
dlaczego te pieszczochy
nie szarpią za pończochy?
to proste: bo w lecie
kobiety pończoch nie noszą.
Spod półprzymkniętych powiek
patrzą, czy lody czekoladowe
albo rurka z kremem
nie spadnie komuś na ziemię.
Bo wtedy rzucają się śmiało,
jak na kota przystało,
i jeśli nie słychać, jak mruczą,
to przez to, że auta huczą.