Łysol pojawia się pewnego dnia u Strusi. Ot tak. Jak gdyby nigdy nic. Albo jak jakiś puchaty stwór. Łysol się pojawia i od razu miesza w jej życiu. Bo Strusia, mała i grzeczna dziewczynka, która - mimo celujących ocen i takiegoż zachowania - nie może zejść na drogę niegrzeczności. Właśnie dostała grzecznościomierz, który wskaże, gdzie konkretnie Strusia zawaliła, a gdzie zachowała się zgodnie z procedurami i regułami. Tyle, że Łysol w ogóle nie przejmuje się takimi bzdurami jak grzecznościomierz i reguły narzucone przez innych. Od razu przystępuje do akcji, czyli... kradnie parówki.
Strusi, na szczęście, to nie przeszkadza. Być może nawet tych parówek, które miała w lodówce, nie lubi. Za to Łysol, w przeciwieństwie do parówek, wnosi w jej życie wiele świeżości i radości. A to, jak się okaże na kolejnych stronach tej książki, jest o wiele ważniejsze niż chodzenie jak w zegarku, dyganie przed rzekomymi dorosłymi i w ogóle cała reszta bzdur.
A Łysol? A Łysol może nie najpiękniejszy, nie najczystszy i w sumie bez jakiegoś zachwycającego pochodzenia, ale: - umie się cieszyć z małych rzeczy, - potrafi spełniać czyjeś marzenia (doskonała scena u fryzjera!), - daje bezinteresowność, o którą bardzo trudno w świecie, gdzie każdy gest jest przeliczony na gest zwrotny.
Znak Emotikon, Kraków 2013. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.