Michał Rusinek napisał książkę, na
którą czekaliśmy od dawna. To opowieść o jego szefowej, Wisławie Szymborskiej.
"Nic
zwyczajnego" jest historią o eleganckiej zwyczajności. Rusinek pokazuje
prywatność noblistki z wyczuciem i klasą. Tekst skrzy anegdotami. Osobisty sekretarz Wisławy Szymborskiej opowiada między
innymi o kulisach noblowskiej uroczystości.
Książka ukazuje się 27 stycznia nakładem wydawnictwa Znak. W pamięć zapada wiele cytatów. Wybrałem 8 przypominających charakter i - jak powiedział
jeden z taksówkarzy wiozących poetkę - "osobliwość" Szymborskiej.
1. [Po
przyznaniu Nobla Szymborska] "opowiadała na przykład, że w kolejce na
targu podsłuchała rozmowę dwóch pań o sobie: 'Widziałam tę noblistkę' - mówiła
jedna. 'I jak?' - pytała druga. 'Eeeee!' - padła odpowiedź. Szymborska
stwierdziła wówczas, że ludzie mylą tę nagrodę z konkursem piękności. Nie było
jeszcze wówczas w powszechnym obiegu pojęcia 'celebryta', ale tu zostało
poniekąd zdefiniowane".
2. "Na
najwyższym piętrze Grand Hotelu są tylko dwa apartamenty. Jeden nazywa się
„noblowski” i mieszka w nim zawsze noblista w dziedzinie literatury. W drugim
mieszka ponoć jakiś zamożny rezydent (zauważyłem, że stoi w nim biały
fortepian). Na to piętro można wjechać, tylko jeśli ma się specjalną kartę.
Karta ciągle gubiła się pani Wisławie w torebce, doprowadzało ją to na przemian
do rozpaczy i wściekłości (wówczas po raz pierwszy i ostatni słyszałem w jej
ustach przekleństwo, a dokładnie frazę „ta zasrana elektronika”)".
3. [z wywiadu, który Szymborska udzieliła dwunastoletniej Agatce]:
"–
Proszę sobie wyobrazić, że jest pani
babcią dwunastoletniej dziewczynki, która nie ma przyjaciółki i pisze wiersze.
Jaką byłaby pani dla niej babcią?
– Gdybym była babcią dwunastoletniej dziewczynki, która nie ma
przyjaciółki i pisze wiersze, to po pierwsze, bardzo bym się martwiła, że nie
ma przyjaciółki, a po drugie, jej wierszykami pewnie bym była zachwycona. Ale,
niestety, to nie kochające babcie decydują o tym, czy wiersz jest naprawdę
dobry”.
4. "Bardzo wiele [książek] rozdaje znajomym, wycinając z nich
strony z dedykacjami (które starannie odkłada do teczki). Być może pod wpływem anegdoty o George’u
Bernardzie Shaw, który podarowaną komuś przez siebie książkę z dedykacją
znalazł w antykwariacie, kupił i przesłał temu komuś ponownie, dopisując tylko
dodatkowe zdanie do dedykacji, zapewniające o nieustającej serdeczności".
5. "Innym razem, podczas jej nieobecności w Krakowie, znalazłem na
biurku rękopis. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na list, miał krótkie wersy.
Już myślałem, że to nowy wiersz, który zostawiła mi, nic nie mówiąc, do
przepisywania, ale okazało się, że to zapisana przez nią hasłowo instrukcja
włączania telefonu komórkowego. Używała go tylko dwa razy w roku, wyjeżdżając
do Lubomierza i do Zakopanego, więc przed wyjazdem musiała sobie przypominać
krok po kroku, jak się z niego korzysta".
6. "Na pogrzebach bywała często, coraz częściej. Rodziny,
przyjaciół, kolegów i koleżanek. Wyjątkowo nie lubiła, kiedy mężczyźni całowali
ją w rękę na powitanie czy pożegnanie. Być może miejsce, a być może
okoliczności wzmagały w niektórych jej kolegach chęć całowania pań po rękach.
Podobno – bo jest to anegdota niepotwierdzona – kiedy po jakimś pogrzebie
pewien mężczyzna pocałował ją w rękę, powiedziała: „Całuj, póki ciepła”".
7. [Gdy raz trafiła do szpitala] "Leżała w oszklonej izolatce obok
intensywnej terapii i największym jej zmartwieniem był brak możliwości palenia.
Pierwszego dnia stres spowodował, że nie chciało jej się palić. Potem szybko
opracowała metodę palenia w toalecie. Opisywała mi, że wydmuchuje dym prosto do
kratki wentylacyjnej, omijając czujniki przeciwpożarowe".
8. "W Turynie WS zostaje zaproszona na kolację do najelegantszej restauracji
– przez obu włoskich wydawców. Stawia jednak dość niefortunny warunek: nie chce
jeść tej kolacji z nikim obcym, chce na spokojnie porozmawiać sobie z Pietrem.
Niefortunne okazuje się także to, że tego dnia owa najelegantsza restauracja
jest nieczynna, otwierają ją specjalnie dla Szymborskiej – co wiem tylko ja, bo
organizatorzy nie chcą, by WS czuła się niekomfortowo z tego powodu.
Restauracja jest spora, jesteśmy w niej całkiem sami. Pani Wisława wkłada
okulary, rozgląda się i mówi, że to chyba nie jest dobra knajpa, bo nikt do
niej nie przychodzi. Rzeczywiście, całkiem puste restauracje zawsze są
podejrzane. Marchesani przeprasza, na chwilę odchodzi od stołu, gdzieś dzwoni.
I po chwili zjawiają się jacyś ludzie, siadają przy stolikach obok. Wyglądają
trochę jak statyści...".
Znak, Kraków 2016. |
Uwielbiam Szymborską za wszystko, właśnie za jej osobliwość :) Książka już do mnie idzie i się nie mogę doczekać, a widzę, ze lektura będzie zabawna. Dziękuję za cytaty i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :) Przeczytam!
OdpowiedzUsuńCzekam na tę książkę.
OdpowiedzUsuń