czwartek, 21 stycznia 2016

8 x Szymborska

Michał Rusinek napisał książkę, na którą czekaliśmy od dawna. To opowieść o jego szefowej, Wisławie Szymborskiej.


"Nic zwyczajnego" jest historią o eleganckiej zwyczajności. Rusinek pokazuje prywatność noblistki z wyczuciem i klasą. Tekst skrzy anegdotami. Osobisty sekretarz Wisławy Szymborskiej opowiada między innymi o kulisach noblowskiej uroczystości.

Książka  ukazuje się 27 stycznia nakładem wydawnictwa Znak. W pamięć zapada wiele cytatów. Wybrałem 8 przypominających charakter i - jak powiedział jeden z taksówkarzy wiozących poetkę - "osobliwość" Szymborskiej.

1. [Po przyznaniu Nobla Szymborska] "opowiadała na przykład, że w kolejce na targu podsłuchała rozmowę dwóch pań o sobie: 'Widziałam tę noblistkę' - mówiła jedna. 'I jak?' - pytała druga. 'Eeeee!' - padła odpowiedź. Szymborska stwierdziła wówczas, że ludzie mylą tę nagrodę z konkursem piękności. Nie było jeszcze wówczas w powszechnym obiegu pojęcia 'celebryta', ale tu zostało poniekąd zdefiniowane".

2. "Na najwyższym piętrze Grand Hotelu są tylko dwa apartamenty. Jeden nazywa się „noblowski” i mieszka w nim zawsze noblista w dziedzinie literatury. W drugim mieszka ponoć jakiś zamożny rezydent (zauważyłem, że stoi w nim biały fortepian). Na to piętro można wjechać, tylko jeśli ma się specjalną kartę. Karta ciągle gubiła się pani Wisławie w torebce, doprowadzało ją to na przemian do rozpaczy i wściekłości (wówczas po raz pierwszy i ostatni słyszałem w jej ustach przekleństwo, a dokładnie frazę „ta zasrana elektronika”)".

3. [z wywiadu, który Szymborska udzieliła dwunastoletniej Agatce]:
"– Proszę sobie wyobrazić, że jest pani babcią dwunastoletniej dziewczynki, która nie ma przyjaciółki i pisze wiersze. Jaką byłaby pani dla niej babcią?
– Gdybym była babcią dwunastoletniej dziewczynki, która nie ma przyjaciółki i pisze wiersze, to po pierwsze, bardzo bym się martwiła, że nie ma przyjaciółki, a po drugie, jej wierszykami pewnie bym była zachwycona. Ale, niestety, to nie kochające babcie decydują o tym, czy wiersz jest naprawdę dobry”.

4. "Bardzo wiele [książek] rozdaje znajomym, wycinając z nich strony z dedykacjami (które starannie odkłada do teczki). Być może pod wpływem anegdoty o George’u Bernardzie Shaw, który podarowaną komuś przez siebie książkę z dedykacją znalazł w antykwariacie, kupił i przesłał temu komuś ponownie, dopisując tylko dodatkowe zdanie do dedykacji, zapewniające o nieustającej serdeczności".

5. "Innym razem, podczas jej nieobecności w Krakowie, znalazłem na biurku rękopis. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na list, miał krótkie wersy. Już myślałem, że to nowy wiersz, który zostawiła mi, nic nie mówiąc, do przepisywania, ale okazało się, że to zapisana przez nią hasłowo instrukcja włączania telefonu komórkowego. Używała go tylko dwa razy w roku, wyjeżdżając do Lubomierza i do Zakopanego, więc przed wyjazdem musiała sobie przypominać krok po kroku, jak się z niego korzysta".

6. "Na pogrzebach bywała często, coraz częściej. Rodziny, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Wyjątkowo nie lubiła, kiedy mężczyźni całowali ją w rękę na powitanie czy pożegnanie. Być może miejsce, a być może okoliczności wzmagały w niektórych jej kolegach chęć całowania pań po rękach. Podobno – bo jest to anegdota niepotwierdzona – kiedy po jakimś pogrzebie pewien mężczyzna pocałował ją w rękę, powiedziała: „Całuj, póki ciepła”".

7. [Gdy raz trafiła do szpitala] "Leżała w oszklonej izolatce obok intensywnej terapii i największym jej zmartwieniem był brak możliwości palenia. Pierwszego dnia stres spowodował, że nie chciało jej się palić. Potem szybko opracowała metodę palenia w toalecie. Opisywała mi, że wydmuchuje dym prosto do kratki wentylacyjnej, omijając czujniki przeciwpożarowe".

8. "W Turynie WS zostaje zaproszona na kolację do najelegantszej restauracji – przez obu włoskich wydawców. Stawia jednak dość niefortunny warunek: nie chce jeść tej kolacji z nikim obcym, chce na spokojnie porozmawiać sobie z Pietrem. Niefortunne okazuje się także to, że tego dnia owa najelegantsza restauracja jest nieczynna, otwierają ją specjalnie dla Szymborskiej – co wiem tylko ja, bo organizatorzy nie chcą, by WS czuła się niekomfortowo z tego powodu. Restauracja jest spora, jesteśmy w niej całkiem sami. Pani Wisława wkłada okulary, rozgląda się i mówi, że to chyba nie jest dobra knajpa, bo nikt do niej nie przychodzi. Rzeczywiście, całkiem puste restauracje zawsze są podejrzane. Marchesani przeprasza, na chwilę odchodzi od stołu, gdzieś dzwoni. I po chwili zjawiają się jacyś ludzie, siadają przy stolikach obok. Wyglądają trochę jak statyści...".
Znak, Kraków 2016.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Szymborską za wszystko, właśnie za jej osobliwość :) Książka już do mnie idzie i się nie mogę doczekać, a widzę, ze lektura będzie zabawna. Dziękuję za cytaty i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.