Adolf Hitler i Paul von Hintenburg (c) Jared Enos via Foter.com / CC BY-NC-SA |
Oswald Spengler nie był historykiem. Kształcił się na wielu płaszczyznach. Podczas uniwersyteckich lat nie umiał zdecydować się na jedną ścieżkę specjalizacyjną. Zawsze dużo czytał i zachował charakterystyczną dla wybitnych umysłowości niezależność. Wolał się też skupić bardziej na pisaniu niż karierze akademickiej czy tworzeniu intelektualnych frontów. To musiało przynieść wymierne rezultaty.
Oparte na intuicji i mistycznym w gruncie rzeczy podejściu rozważania zawarte w "Zmierzchu Zachodu" okazały się łatwym atakiem wielu krytyków. Spengler inspirował się co prawda dziełem historyka o upadku świata starożytnego, ale nie stworzył dzieła naukowego. Nie przeszkodziło jednak to w tym, że "Zmierzch Zachodu" okazał się bestsellerem, a dyskusja wokół dzieła wciągnęła wybitnych przedstawicieli świata literatury i filozofii.
Nie inaczej było z wydaną po raz pierwszy w roku 1933 książką "Lata decyzji". Ukazywała się ona w Niemczech w czasie szczególnym. W styczniu prezydent Niemiec, Paul von Hindenburg, po serii nieudanych prób utworzenia rządu mianował Adolfa Hitlera kanclerzem. To był początek końca. Po pożarze Reichstagu pod koniec lutego Hitler zniósł szereg praw obywateli, a następnie dość szybko wprowadził ustawy niezgodne z konstytucją. W ciągu zaledwie kilku miesięcy Niemcy stały się państwem totalitarnym.
Z pewnych względów SPENGLER chwalił jednak rewolucję roku 1933. Wierzył, że Niemcy - w swoim wytwornym i szlachetnym wydaniu - właśnie się odradzają. Spengler zapowiadał w ten sposób chwałę swojego kraju, chociaż oczywiście przyszłość jawiła się mu nieco inaczej niż chcieli tego Hitler czy Goebbels. Filozof widział bowiem oczyma wyobraźni nadejście epoki "cezaryzmu", panowanie silnych jednostek, ale bez udziału partii nazistowskiej. Co więcej, uważał on, że nazizm to pewien etap, stan tymczasowy.
Choć "Lata decyzji" pełne są filozoficznych obietnic bez pokrycia, wiele fragmentów książki budzi ambiwalentne odczucia. SPENGLER pisze na przykład tak:
>> "Człowiek jest drapieżnikiem. Zawsze będę to powtarzał. Wszyscy ci cnotliwcy i społeczni etycy, którzy nie chcą tacy być lub uważają, że tacy nie są, to tylko drapieżniki z wybitymi zębami nienawidzące innych za ich ataki, których same zręcznie unikają. Spójrzmy tylko na nich: są zbyt słabi, by przeczytać książkę o wojnach, ale gdy zdarzy się wypadek, wybiegają na ulicę pobudzać nerwy widokiem krwi i krzykami, a jeśli nawet na to nie potrafią się odważyć, rozkoszują się odpowiednim filmem lub czasopismem ilustrowanym. Kiedy nazywam człowieka drapieżnikiem, to kogo tym obrażam, człowieka czy zwierzę? Wielkie drapieżniki to stworzenia szlachetne w najdoskonalszy sposób i wolne od powodowanego słabością zakłamania ludzkiej moralności".
Czy nie przypomina to wypowiedzi które czasem słyszymy od tak zwanych liderów? Perspektywa człowieka jako drapieżnika wciąż przecież obowiązuje w postawie wielu ludzi czy instytucji. Bez trudu, jak sądzę, znaleźlibyśmy tych, którzy podzielają podobną wizję rzeczywistości. A to spostrzeżenie SPENGLERA - z roku 1933! - to tylko jedna z wielu obserwacji, które bez trudno moglibyśmy odnieść do współczesności.
"Lata decyzji" to na szczęście nie jest ani podręcznik ani dzieło naukowe. Pracę SPENGLERA warto za to czytać jako ćwiczenie z historii oraz zachętę do obejmującej różnorodne doświadczenia refleksji nad światem - nawet jeśli autor czasem kojarzy odległe dziedziny, przez co jego wywód nie zawsze wydaje się klarowny.
Ale z drugiej strony, skoro przy klarowności jesteśmy, czyż nie tak wygląda nasze myślenie o świecie? Czy i tu zawsze panuje porządek, a mówiący do nas używają jasnych i przejrzystych argumentów? Pozytywne (i negatywne) odpowiedzi na te pytania niech będą kolejną zachętą do uważnej i krytycznej lektury tej naprawdę niepokojącej książki.
Tłum. Bogdan Baran, Aletheia, Kraków 2015. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.