niedziela, 29 maja 2016

Czerwono-czarny lakier

Dwie są bohaterki tej książki, choć jedna wyraźnie wychodzi na czoło. Jednak to AGNIESZKA DROTKIEWICZ czyni opowieść o EWIE KURYLUK osobną i unikatową.

Fragment fotografii Ewy Kuryluk: Lusterko, Nowy Jork, 1984
(c) www.kuryluk.art.pl
Takie książki nazywa się w branży: wywiad-rzeka. Bohaterka bądź bohater spędza z odpytującym kilkanaście godzin, w rezultacie czego powstaje mniej lub bardziej wyczerpujący portret.

Ale to określenie w niewielkim stopniu oddaje to, co dzieje się w tej konkretnie książce.

A dzieje się sporo i to już od pierwszych stron. Dowiadujemy się na przykład, że AGNIESZKA DROTKIEWICZ nie dość, że podczytywała "Wiek 21" w szkolę pod ławką, nie dość, że otwierała ją na losowo wybranej stronie i interpretowała znalezione fragmenty w odniesieniu do swojej sytuacji osobistej, to na dodatek robiła to, mając umalowane paznokcie na modny wówczas kolor czerwono-czarny. Fakt ten zresztą - czyli paznokcie - miał pewne znaczenie. Nie tylko dla AGNIESZKI DROTKIEWICZ.

Potem takich zbiegów okoliczności, pętli, powiązań, relacji jest o wiele, wiele więcej. Drotkiewicz - przygotowana do rozmowy jak do trudnego egzaminu (z tym że to egzamin u bardzo lubianej pani profesor) - podrzuca EWIE KURYLUK a to obrazki, a to skojarzenia, a to pewne sytuacje. Na przykład kwestię Zagłady, inscenizację Petera Brooka, postrzeganie sztuki jako rozmowy... W odpowiedzi artystka mówi pięknie, rozmaicie, nie odmawia sobie prawa do wspaniałych dygresji. Bywa rozrzutna jeśli chodzi o reakcje i słowa, a jednocześnie malownicza w swoich odpowiedziach.

Być może właśnie dlatego czytając "Manhattan i Mała Wenecja", czasami zapominałem, że to rozmowa. Wydawało mi się natomiast, że to wspaniała wymiana korespondencji. Trochę dziwna (bo długość i skupienie raczej nie przypomina pospiesznej i powierzchownej komunikacji), trochę jakby z innej epoki (AD mówi do EK per "Pani", EK do AD zwraca się na "Ty"), a jednak uwodząca i przywracająca wiarę w to, że rozmowa istotna - ważna, a jednocześnie pełna szacunku, sympatii i uważności - jest dzisiaj możliwa.

No i poza wszystkim, bo przecież to chyba także jeden z celów tej książki, to znakomity pretekst, by jeszcze raz sięgnąć do twórczości, także literackiej, EWY KURYLUK.
Zeszyty Literackie, Warszawa 2016.

7 komentarzy:

  1. Z chęcią rozejrzę się za ta książką - bardzo ciekawa tematyka, a fotografia niesamowita. Nie wiem czemu, ale lubię takie, z pozoru proste zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ to właśnie jest wymiana korespondencji - ten wywiad został przeprowadzony drogą emailową, co było pomysłem pani Kuryluk i miało zapobiec płytkim rozlewiskom wywiadów - rzek. Udało się, moim zdaniem, wyśmienicie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuryluk, opowiadając o książce na spotkaniu w Krakowie, bardzo się wzbraniała przed tym określeniem "wywiad-rzeka". Trudno nazwać tę książkę wywiadem albo rozmową. Raczej właśnie - wymianą korespondencji. Poszerzona o późniejsze dopiski. To jest dla mnie studium poświęcone powieści Ewy Kuryluk, rozpisane na głosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne określenie: "studium". A swoją drogą - jest gdzieś zapis tego spotkania w KRK? Chętnie bym obejrzał, bo nie byłem. :(

      Usuń
    2. Niestety, ku zmartwieniu osób, które tam nawet dotarły, nie było zapisu spotkania. Rzeczywiście szkoda, bo Kuryluk ma dar opowieści. Poza tym dzieli się swoim bogatym doświadczeniem w taki lekki, ale niebanalny sposób. Do tego jest niesamowicie pogodna, mimo tego, że nie miała łatwego życia, o czym zresztą można się dowiedzieć właśnie z "Manhattanu..." Ma w sobie ogromną siłę i pasję.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.