"Berlin. Hipsterska stolica Europy" to tytuł książki Heina nadany przez polskiego wydawcę. Gdyby trzymać się oryginału, należałoby użyć raczej sformułowania "instrukcja obsługi". Obie wersje tytułu jednak są ironiczne i mieszczą się w poetyce, w której doskonale sprawdza się HEIN.
Ta książka to nie jest zwykły przewodnik. Momentami odnosi się wrażenie, że to nawet antyprzewodnik.
Spójrzmy chociażby na opis linii metra. Zdaniem autora U1 jest przereklamowana, U4 to linia dla emerytów, na U8 można kupić wszystkie dostępne środki odurzające, a U9 zapełnia mieszczaństwo. Brzmi niezbyt turystycznie, prawda? Ale z drugiej strony przecież dość celnie oddaje charakter poszczególnych linii. I w sumie gdyby spytać o metro kogoś, kto mieszka w Berlinie, odparłby bardzo podobnie.
To na ulicy bowiem, wśród tzw. zwykłych ludzi (choć kto chce zacząć mówić o "zwykłych mieszkańcach" w Berlinie, ten wpada w niezłe tarapaty), dzieją się w Berlinie rzeczy najciekawsze, choć i tu, jak podkreśla autor, trzeba uważać.
>> "Czasem w Berlinie człowiekowi przechodzą po plecach ciarki, gdy nagle uświadamia sobie, że stąpa po tym samym bruku, po którym wcale nie tak dawno temu maszerowały bojówki SA, że na lewo i na prawo stoją domy, z których wypędzały one Żydów przeznaczonych do deportacji".
Oczywiście ponura historia dawnej stolicy III Rzeszy nie przeszkadza, by współcześnie Berlin był mekką dla imprezowiczów z całego świata. Znaleźć tu przecież można najbardziej wymyślne rozrywki. A kto nie ma ochoty na hardcore'ową zabawę, zawsze może przysiąść w którejś z knajpek niedaleko Alexanderplatz i napić się piwa. A potem kolejnego, i kolejnego. Aż świat - jak to pięknie ujmuje autor - zacznie sam wirować.
Błyskotliwa to książka o Berlinie, przyznać trzeba. Swobodny tok wypowiedzi przeplata się z solidną dawką historycznych czy antropologicznych odniesień. To nie jest jednak esej (za luźny styl), nie jest też reportaż (mimo wszystko - za mało dziennikarskiej roboty w terenie, chociaż z drugiej strony...).
"Berlin. Hipsterska stolica Europy" jest mocno autoironiczny w klasycznym stylu. JAKOB HEIN mówi o tytułowym mieście najgorsze i najbardziej przesadzone rzeczy, a jednocześnie zachowuje się tak, jakby Berlin znajdował się w centrum wszechświata i nie było lepszego miejsca na ziemi do życia. Aż chce się - po przeczytaniu tej książki - sprawdzić, jak jest naprawdę.
Przeł. Kamil Markiewicz, WUJ, Kraków 2016. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.