„Wilimowski” MILJENKA JERGOVICIA nie jest wcale biografią
słynnego przedwojennego piłkarza, gwiazdy meczu Brazylia-Polska z roku 1938. Ta
książka to przepiękny poemat o przedwojniu, a raczej o niepokojącym spokoju,
który często poprzedza największe tragedie.
W meczu pomiędzy Brazylią a Polską rozegranym we Francji
podczas mistrzostw świata, ostatnich przed drugą wojną światową, Wilimowski
strzelił dla Polski aż 4 gole. Stał się wtedy prawdziwą gwiazdą i idolem wielu
kibiców. Ale wówczas 22-letni Wilimowski nosił również pewien ciężar.
Urodzony w Katowicach najpierw zaczynał grę w reprezentacji Trzeciej Rzeszy, przeszedł jednak do Ruchu Wielkie Hajduki (dzisiaj Ruch Chorzów), gdzie występowali zawodnicy narodowości polskiej. Był przez to prześladowany. "Zdrady" nigdy mu nie wybaczono. Na domiar złegojego matka po śmierci ojca wyszła za rosyjskiego Żyda. Potem znalazła się w Auschwitz.
Ezi robił wszystko, by ją stamtąd uratować.
>> Wolność, która przyszła w roku
1945, przywitał jako zdrajca narodu polskiego. Nie pozwolono mu wrócić do
ojczyzny, spędził życie na swoistym wygnaniu. Był jednym z tych wygnańców, których wygnania
się nie uznaje: w dokumentach
osobistych był Niemcem, ale jeśli chodzi o ojczyznę, o uczucia
i wszystko, co ważne, był
Polakiem. Smutek Ernesta Wilimowskiego i
ludzi o podobnym losie
należałoby opowiedzieć, gdyby się jeszcze dało.
- pisze w nocie do książki MILJENKO JERGOVIĆ.
W niewielkiej powieści pod tytułem „Wilimowski” tytułowa
postać pojawia się na moment. Główni bohaterowie – Tomasz Mieroszewski z synem
Dawidem, wrażliwym chłopcem cierpiącym na gruźlicę kości – słuchają radiowej
relacji z boiska i w ten sposób towarzyszą Eziemu w grze.
Opis boiskowych manewrów to literacki majstersztyk. JERGOVIĆ łączy poezję ruchu z pasją niemal kibicowską – w rezultacie powstaje scena, która w literaturze pewnie przejdzie do historii.
Opis boiskowych manewrów to literacki majstersztyk. JERGOVIĆ łączy poezję ruchu z pasją niemal kibicowską – w rezultacie powstaje scena, która w literaturze pewnie przejdzie do historii.
>> Kiedy w dwudziestej trzeciej
minucie meczu Ernest Wilimowski, chłopak z Katowic, wdarł się na
brazylijskie pole karne, mijając pierwszego, drugiego, trzeciego obrońcę,
a polski sprawozdawca,
zupełnie oszalały, krzyczał „Ezi, Ezi, Ezi” – bo tak
nazywali Ernesta – Katarina
już prawie nie pamiętała obrazy.
Wtedy czwarty Brazylijczyk,
wielki i ciężki Hércules, przewrócił
Wilimowskiego.
Tę scenę, którą sprawozdawca w ekstatycznym, nerwowym monologu ledwie był w stanie opisać, siedemdziesiąt kilka lat później będzie można zobaczyć na krótkich filmach przegranych ze starych kronik i rozproszonych w internecie migawkach z meczu podczas mistrzostw świata we Francji, ostatnich przed drugą wojną światową.
Widzimy, jak Hércules w duchu ówczesnego rozumienia piłki
nożnej łapie Wilimowskiego wpół i zapaśniczym
chwytem rzuca na ziemię.
Ezi na filmie pada, wali się na ziemię w trakcie precyzyjnie wykonywanej figury tanecznej, jaką nieczęsto się widuje, godnej ery tanga i charlestona. Pada kilka kroków od bramki, niemal u celu, bo już brał zamach lewą nogą, żeby posłać piłkę do siatki Brazylijczyków, dzięki czemu jego zuchwały taniec, dawno już zabroniony w hitlerowskich Niemczech jako nieprzyzwoity, osiągnął doskonałość w tym ostatnim takcie.
Ezi na filmie pada, wali się na ziemię w trakcie precyzyjnie wykonywanej figury tanecznej, jaką nieczęsto się widuje, godnej ery tanga i charlestona. Pada kilka kroków od bramki, niemal u celu, bo już brał zamach lewą nogą, żeby posłać piłkę do siatki Brazylijczyków, dzięki czemu jego zuchwały taniec, dawno już zabroniony w hitlerowskich Niemczech jako nieprzyzwoity, osiągnął doskonałość w tym ostatnim takcie.
- tak to brzmi w książce JERGOVICIA.
W filmiku wygląda natomiast to tak:
W filmiku wygląda natomiast to tak:
Obok sceny na boisku bardzo ważną w książce, jeśli nie ważniejszą, jest ta ze snem Dawida. Śni mu się Wilimowski, ale co ważniejsze – śni mu się także, że biegnie. Dla chłopca noszonego wszędzie ze względu na swoją ciężką chorobę taki sen to jakby trailer nowego życia.
Wilimowski u JERGOVICIA nie ma określonej tożsamości. Autor
nic nie rozstrzyga - zresztą nie tylko w kwestii tożsamości głównego bohatera. Wielu rzeczy się
domyślamy, sporo tu niedopowiedzeń, mimo iż co chwilę padają zdania i pojawiają
się akapity, które natychmiast chciałoby się zapamiętać i z kimś nimi podzielić
albo przynajmniej je przepisać, by już nigdy od nas nie uciekły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.