poniedziałek, 26 września 2016

Twarze w tłumie

Co się dzieje, gdy znika rzeczywistość? Prawdopodobnie pojawiają się duchy. Na przykład takiego Ezry Pounda. W metrze oczywiście.


"Nieważcy" to powieść i o duchach, i o literaturze. Ale też o czymś o wiele więcej.

Autorka, VALERIA LUISELLI - młoda (1983) amerykańska pisarka o meksykańsko-włoskich korzeniach nie bała się zmiksować rzeczywistości ze zmyśleniem, faktów z baśnią, opowieści ze snem. Stworzyła z tego coś, co w zasadzie trudno sklasyfikować, choć jest bardzo magnetyczne.

***

Już początek - mimo nagromadzenia drobiazgów i konkretów - wydaje się mocno tajemniczy.

Jakaś młoda kobieta, z jakimiś dziećmi (szczególnie zapada w pamięć niebywale bystry Średniak) i jakiś mężczyzna. Dziwne mają relacje, ale ona próbuje coś działać z literaturą, zatem poniekąd tę dziwność można zrozumieć.

Zarys więc jest.

Fabuła prędko jednak się gmatwa.

Pojawiają się tajemniczy bohaterowie, jakby duchy z innego świata. (Średniak wypowie nawet uwagi o duchach wprost). I mnóstwo przeskoków - z jednego czasu do drugiego, od jednego narratora do innego, z wątku w wątek (czasem to będzie się przenikać; zupełnie jak we śnie).

***

Dowiadujemy się też, że kobieta pracowała kiedyś dla wydawnictwa jako lektorka. Poszukiwała idealnej książki. Nie do końca się udawało, ale w końcu, gdy trafiła na poezję Gilberta Owena, zatrzymała się przy nim. Zaczęła go czytać tak wnikliwie, że pojawił się też pomysł pewnego fałszerstwa.

Zmyślenie znowu się przeplata z rzeczywistością.

Kobieta relacjonuje też swoje erotyczne podboje (choć w sumie słowo "podboje" jest tu na wyrost - ona sama jest w tych przygodach często pasywna i zblazowana; no i nie wiadomo, czy są prawdziwe), by w końcu stwierdzić, że być może zdradza ją mąż (!).

Sporo też jest nawiązań do literatury i klasyki. Na przykład do Rousseau. Albo do Ezry Pounda (swoją drogą - pięknie wyłożona jest tu opowieść o jego słynnym haiku w metrze; metro, tak przy okazji, to inny istotny wątek w tej książce).

***

Ta powieść-nie-powieść rozkręca się jakby cały czas na naszych oczach. Im mocniej się zaś przywiązujemy do wątków czy bohaterów, pojawiają się komplikacje. Ktoś okazuje się cieniem, co innego staje się nagle tak ulotne, że w zasadzie nie wiadomo, czy istniało rzeczywiście czy tylko w wyobraźni.

Domyślam się, że VALERIA LUISELLI chce nas nauczyć w ten sposób myślenia literaturą.

Stąd potasowany styl prowadzenia opowieści, stąd tak wiele nawiązań do klasyków, stąd wreszcie banalne niby (a jednak nie) rozważania o tym, które słowa pasują do których (przoduje w tym, oczywiście, Średniak).

***

Gdyby ktoś jednak mnie spytał, o to, by streścić "Nieważkich", miałbym spory problem.

Gdyby ktoś mnie natomiast spytał, czy powinien przeczytać "Nieważkich", powiedziałbym, że koniecznie. Bo to książka nawiązująca do najlepszych tradycji w literaturze. Błyskotliwa i dotkliwa. Przypominająca pozornie banalną, ale jakże ważną prawdę - że świat znika prędzej niż zdążymy go nazwać i objąć słowem.
Przeł. Katarzyna Okrasko,
W.A.B., Warszawa 2016.

3 komentarze:

  1. miałam dokładnie takie samo przemyślenia - z jednej strony ciężko się to czyta, łatwo się zgubić, a z drugiej nie możesz się oderwać. Dlatego najlepiej tą pozycję zostawić sobie na weekend i łyknąć ją na raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna recenzja..jeszcze nie czytałam tej książki, ale teraz wiem że warto. Jak tylko przeczytam dam znać, czy miałam takie same spostrzeżenia jak Ty. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.