sobota, 19 listopada 2016

#przesłuchania: Urszula Cur

Policja dostaje zgłoszenie o kawałkach ciała w jeziorze. Jest to korpus ciała kobiety bez nóg i bez rąk. Nie dość, że jest niekompletny, to na dodatek ma powycinane płaty skóry. Nie wiesz kompletnie, kim jest ta kobieta, ale możesz powiedzieć, kim jest sprawca, bo to, co zrobił i jak, działa jak identyfikator. Na przykład po co wycięto płaty skóry? - pyta profilerka URSZULA CUR.

(c) Alan Cleaver via Foter.com / CC BY
W kolejnym odcinku cyklu #przesłuchania rozmawiam z profilerką. 

 Cykl „Przesłuchania” towarzyszy Kursowi Pisania Kryminałów Miasta Literatury UNESCO, organizowanemu przez Krakowskie Biuro Festiwalowe.

MARCIN WILK: Mam wrażenie, że profilerki się w literaturze dość rozpanoszyły. Ale może przedawkowałem Bondę. Czytasz kryminały? Obserwujesz, co tam się dzieje?

URSZULA CUR: Nie obserwuję, czasami czytam. Ostatnio Martę Guzowską i Joannę Opiat-Bojarską. Postać profilerki występuje tylko w jednej serii.

Sama nazwa, muszę przyznać, brzmi dość sexy. Ale w zasadzie czym się zajmuje profilerka?

Pytasz o serię czy o to, czym ja się zajmuję?

O Ciebie.

Pomagam policji w szukaniu sprawców przestępstw, tworzę ich profile, czyli charakterystyki psychologiczne. Najczęściej pomagam w sprawach zabójstw i przestępstw seksualnych, chodzi o sprawy niestandardowe i nietypowe.

Nietypowe?

Już wyjaśniam, typowy obraz polskiego zabójstwa został opisany: ofiara jest pod wpływem alkoholu, sprawca również, uraźliwość jest wtedy wysoka, a kontrola słaba. Od słowa do słowa, od słowa do gestu i już jeden drugiego wkurzył lub obraził, cokolwiek jest pod ręką, staje się narzędziem zbrodni. Chwilę potem jest policja i wszystko jasne.
W przypadku nietypowych zabójstw sprawca nie czeka na policję, ulatnia się, zostawiając ofiarę i mnóstwo informacji o sobie. To są sprawy, gdzie miejsce zdarzenia trzeba bardzo dokładnie zbadać pod względem kryminalistycznym i psychologicznym.

Na przykład?

Na przykład sprawa pani Roszkowskiej. To znana polska malarka i scenografka, 88-letnia pani, która prowadzi raczej samotnicze życie na Saskiej Kępie, jej kontakty społeczne są ograniczone. Roszkowska dokarmia koty, sama ma bardzo małe potrzeby materialne. Od zawsze jest indywidualna i bardzo samodzielna, cały czas maluje. Pewnego poranka jej znajomi nie mogą się dodzwonić, więc idą na miejsce sprawdzić, co się dzieje. Drzwi są pozamykane, ale wiedzą, że muszą wejść. Wybijają więc szybę przy zamku i dostają się do domu, na pierwszym piętrze na podłodze znajdują przykryte kołdrą zwłoki.

I co dalej?

W mieszkaniu jest rozgardiasz; to znak, że sprawca trochę się tam panoszył i czegoś szukał. Zabrał srebrne przedmioty, na przykład przykrywkę cukierniczki, widelec, tacę. Nie wziął ze sobą żadnego obrazu – albo znawca sztuki z niego marny, albo nie miałby gdzie ich sprzedać, albo nie umiałby ich wynieść z willi.

Rozumiem, że tu wkracza do akcji profilerka.

Tak, tutaj można pomóc. Wkraczam, jeśli zostanę zaproszona. W tej scenie było dla mnie zaskakujące, że sprawca zabrał samą przykrywkę, a cukiernicę zostawił. Albo że zabrał łyżeczkę, a nie wazę, która waży więcej i zarobek mógł mieć większy.
Do tego wszystkiego giną drobne pieniądze i codzienna, bardzo osobista biżuteria pani Roszkowskiej. Wziął to, co na wierzchu, i uciekł. Tak mogłoby być, gdyby nie to, że zginął pewien cenny przedmiot otoczony innymi cennymi przedmiotami, a zginął tylko ten jeden. Reszta pozostała nietknięta. Złodziej tak nie robi, on zabiera wszystko i wychodzi. A jeśli zabrał tylko jeden przedmiot, to jest złodziejem na zlecenie. Można mieć wrażenie, że nałożyły się tu na siebie dwa zdarzenia: kto inny zabił, kto inny ukradł.

I te wnioski wysnuwa profilerka. Działasz od razu?

W tej sprawie pojawiłam się bardzo późno. Zabójstwo było w 1992 roku, a ja sprawę dostałam w 2012, czyli po 20 latach.

Czemu tak późno?

Wtedy dopiero ówczesny dyrektor Biura Kryminalnego przyglądał się serii zabójstw na Starówce i zlecił ich porównanie, czyli chciał się dowiedzieć, czy dokonuje ich ten sam sprawca lub ta sama grupa. Bardzo szybko oddzieliłam to zabójstwo. Dużo elementów mi na tyle nie pasowało, że wiedziałam, iż ono nie jest elementem tej serii, tylko jest czymś osobnym.

Skąd to wiedziałaś?

Sprawca ma swoje „modus operandi”, czyli sposób działania, w którym dostrzec można podobieństwa, bo ono raczej się nie zmienia. Jeśli sprawca dokonuje kilku przestępstw w krótkim okresie czasu, to wyglądają na ogół tak samo. Dostaje się do mieszkania w ten sam sposób, w ten sam sposób unieruchamia lub zabija ofiarę, kradnie podobne rzeczy i podobne rzeczy pozostawia po sobie.

Nadal się zastanawiam, skąd Ty to wszystko wiesz.

Sprawca to mówi o sobie – tym, co zrobi, i tym, czego nie zrobi.
W aktach sprawy jest dokumentacja fotograficzna, protokoły przesłuchań, nagrania z drobiazgowych oględzin ofiary, mieszkania, wyniki sekcji zwłok i wiele innych ekspertyz. W otwartych mediach można zdobyć wiele informacji, np. powstały filmy dokumentalne o życiu Teresy Roszkowskiej, obrazy można zobaczyć w muzeach. Miałam też do dyspozycji to, co zostało wtedy zrobione. I to były dobre materiały.

„Dobre”, czyli jakie?

Nie brakuje w nich odpowiedzi na ważne pytania – kiedy bez problemu rozczytuję pismo protokolanta, znajduję szkic willi, zdjęcia zawartości szafy i półki z książkami, szkice skradzionych przedmiotów – to pozostaje zebrać to wszystko, przesiać informacje, by zostały tylko te wiarygodne i ważne, oraz dopytać świadków, policjantów, ekspertów. No i zawsze trzeba pójść na miejsce, aby poczuć atmosferę miejsca, zrozumieć więcej.

A jak jest sprawa sprzed tylu lat – jak ta – to komu zadajesz te dodatkowe pytania?

Tak, w takich sprawach można napotkać przeszkody. Świadkowie tej sprawy sami są teraz starszymi ludźmi, niektórzy mają prawie 90 lat – upływ czasu zrobił swoje, i nie są w stanie odpowiedzieć na pytania szczegółowo albo dokładnie.

Pracujesz intuicją?

Intuicja rozumiana jak wróżenie z fusów lub widzenie w szklanej kuli odpada całkowicie. Jeśli uznam intuicję za niedopowiedziany szczegół, który muszę jeszcze oszlifować jak diament lub wypełnić lukę nową, niezbędną treścią, to owszem. Pojawia się wtedy myśl: „coś mi tu nie gra”.

Ale ludzie mogą kłamać. Umiesz to rozpoznać?

Rozpoznawanie kłamstwa to popularny temat, wielu się wydaje, że doskonale je rozpoznają. Pewność siebie nie jest tu tak bardzo potrzebna jak pewność metody. Metoda musi być oparta o reguły nauki. W praktyce oznacza to konieczność poznania szczegółów sprawy, przygotowania zestawu pytań, a także wskaźników, które będą badacza informować o ważnych zjawiskach. Potocznie uważa się, że wystarczy, aby słowa były spójne z minami i gestami, ale ja wiem, że tę zgodność łatwo wyćwiczyć. Z kłamstwem jest tak, że można go nie zauważyć, ale równie łatwo jest kogoś niesłusznie posądzić o nieprawdomówność.

Co piszesz w takim przykładowym profilu?

Sprawca jest mężczyzną, w przedziale wieku 25-35 lat, jest zamknięty w sobie, ma potrzebę kontroli, będzie reagował na temat zwierząt...

Zwierząt?!

Yhy, zabójstwo dwóch kobiet, matki i córki oraz psa. Jedno miejsce, jeden czas, jedno narzędzie zbrodni. Pies ułożony na dywaniku przy lodówce, przy nim kość. Policjanci uznali, że psycholog coś pomoże. Kobiety zabite tępym narzędziem – młotkiem czy kluczem samochodowym – pozostawione bez śladów opiekuńczych czynności. A przy tym psie – dało się zauważyć czułość. Być może pies był najtrudniejszym objektem do zabicia, sprawca miał wyrzuty sumienia.

Nawet nie wiem, co powiedzieć.

To wszystko pozwala zdiagnozować nieznanego sprawcę, coś o nim powiedzieć, aby móc go odróżnić od innych. Nie znamy go z imienia i nazwiska, ale opisujemy jego psychologiczne funkcjonowanie. Wnioskujemy o nim na podstawie tego, co zrobił na miejscu zdarzenia: jak wszedł, czym zabił, jak zadał cios, co zabrał, co posprzątał itd. Kluczowe znaczenie ma rekonstrukcja zdarzenia. Jeśli wiem „jak”, to wiem „kto”.
To precyzyjna i żmudna robota. Łatwiej jest, gdy znajdzie się jakieś nietypowe ślady.

Jak przy tym psie na dywaniku.

No właśnie, albo rana pod kolanem zadana dłutem szewskim.

Co ta rana Ci powiedziała?

Zinterpretowałam to w ten sposób, że sprawca chciał mieć pewność, że ofiara nie żyje – skontrolował, zanim wyszedł. To szczegół rekonstrukcji.

To chyba faktycznie ważne.

Są punkty do profilu, które trzeba opisać: co, gdzie, kiedy, jakie ślady zostały zabezpieczone (to najważniejsze punkty programu). Trzeba opisać obrażenia, jakie sprawca zadał, i co było przyczyną śmierci. Koniecznie trzeba zebrać dane o tym, kim jest ofiara. Niektórzy uważają, że od tego punktu dojdzie się po nitce do kłębka, czyli sprawcy. Moim zdaniem to zbytnie uproszczenie. Czasem nie wiemy, kim jest ofiara.

Jak to?

Policja dostaje zgłoszenie o kawałkach ciała w jeziorze. Jest to korpus ciała kobiety bez nóg i bez rąk. Nie dość, że jest niekompletny, to na dodatek ma powycinane płaty skóry. Nie wiesz kompletnie, kim jest ta kobieta, ale możesz powiedzieć, kim jest sprawca, bo to, co zrobił i jak, działa jak identyfikator. Na przykład po co wycięto płaty skóry?

Po co?

Najprawdopodobniej, żeby usunąć identyfikujące osobę tatuaż lub znamię. A może sprawca jest sadystą i sprawia mu to przyjemność?
Że głowę odcięto – to chyba jasne. Twarz osoby jest jej tożsamością. Ale może też chodziło o to, że łatwiej było pozbywać się poćwiartowanej części ciała niż całości.

Straszne to wszystko dość, powiem Ci.

Ale z punktu widzenia sprawcy to było bardzo ważne i racjonalne. Zdecydował motyw pragmatyczny.

Ładny mi pragmatyzm.

Z jego punktu widzenia to być może najlepsze, co mógł zrobić. My mamy poskładać te puzzle, a nie oceniać. Aby ułożyć całość i rozwiązać łamigłówkę, potrzebne są zespoły ekspertów – policjanci, prokuratorzy, medycy sądowi, psycholodzy, antropolodzy, biolodzy itd. Wszyscy muszą wykonać swoją pracę bardzo dobrze, aby uzyskać satysfakcjonujący rezultat. Profiler pojawia się właściwie na końcu tego łańcucha wykrywczego.

Faktycznie na końcu?

Kiedy już nikt nie ma pomysłu na nic. Z innymi profilerami czasem śmiejemy się, że pojawiamy się po jasnowidzu. Najpierw pracują policjanci, prokuratorzy, trwają badania, długo nic i wkracza jasnowidz – czasem zaproszony przez policjantów, czasem przez rodzinę. I dopiero jak wizja jasnowidza do niczego nie doprowadzi, to pojawiają się profilerzy.

No chyba żartujesz sobie ze mnie teraz.

No dobra. Muszę przyznać, że w ostatním czasie kolejność się zmieniła. W ostatnich sprawach pojawiam się dość szybko.

Dlaczego praca profilerów jest ważna?

Bo każde przestępstwo popełnia człowiek, który nawet jeśli nie zostawi śladów materialnych – zabierze odciętą głowę, wytnie tatuaż, wytrze odciski palców, zabierze telefon komórkowy – to zostawia ślady psychologiczne, które literują jego imię i nazwisko.
Wrócę do tej sprawy z korpusem kobiety: tutaj przecież były jakieś ślady materialne – mamy worek foliowy i zatrzaski plastikowe.

Jak na moje laickie rozeznanie, to dość mało.

Może mało, ale coś podpowiada – sprawca użył zatrzasków, a nie sznurka. Włożył do worka foliowego, a nie jutowego; rozkawałkował, choć mógł wrzucić do jeziora w całości; wrzucił do jeziora, choć mógł zakopać.

I o czym to świadczy?

Na przykład o dostępności środków, to znaczy sprawca miał dostęp do worka i tych zatrzasków. Czy to jest związane z tym, że często używa zatrzasków? Może uprowadza i więzi kobiety, a potem je sprzedaje? A może pracuje w miejscu, gdzie się używa zatrzasków? Ale gdzie się ich używa? Może jest jakiś zakład w pobliżu, który je produkuje?
No i odpowiedż na pytanie – jakie obrażenia zadał ofierze i w jakiej kolejności? Z jaką siłą? Jakim narzędziem?

Czemu to takie ważne?

No, na przykład jeśli ktoś zaczyna od uderzenia w głowę, to musi się liczyć z tym, że zabije. A jeśli od uderzenia w rękę – niekoniecznie. Poza tym to jest ważne także dlatego, że wiesz, jak lepiej pytać. Jeśli ktoś potwierdza, że stał przodem do ofiary, albo zaprzecza, mówiąc, że był z tyłu i nie mieli okazji spojrzeć sobie w oczy, to albo się wszystko składa, albo rozjeżdża.
Każda fraza w profilu jest ważna, także dlatego że może być dowodem w sprawie.

O!

Wtedy sędzia wzywa cię na rozprawę i przepytuje: dlaczego twierdzisz, że sprawca ma 25-35, a nie 33-45 lat? Skąd wiadomo, że nie lubi towarzystwa, a lubi kontrolować? Jak to przyszedł tylko zjeść i się przestraszył? Trafna rekonstrukcja ma ogromne znaczenie.

To chyba moment dużej satysfakcji dla profilera?

Owszem.

Gdzie Ty się tego wszystkiego nauczyłaś?

Skończyłam psychologię, wstąpiłam do policji, odbyłam dwudniowy kurs z profilowania. Potem pierwsze, drugie, trzecie... zlecenie i tak się uczę do dziś dnia. Bardzo długo uważałam, że nazywanie siebie „profilerem” to nadmiar i moda, że to zwykła diagnoza, tylko bardziej specjalistyczna. Gdy się jednak okazało, że zajmowałam się 3-4 profilami jednocześnie, pracując nad metodyką, dopracowując szczegóły i nazywając pojęcia – przyznałam przed sobą, że to jest coś osobnego.

Nie wiem, czy bym chciał zostać profilerem, powiem Ci szczerze. Przecież od tych analiz można zwariować.

Dlatego w pewnym momencie przestałam brać pracę do domu, i dosłownie, i w przenośni. Zamykam po południu akta w szafie pancernej i do rana mam chillout.

Wybacz, ale nie wierzę.

Trzeba tak, bo inaczej wszystko jest trudniejsze. Kiedy zaczyna się pracować 24 godziny na dobę, to jest bardzo źle.

Zwłaszcza, że czasem trzeba też spać.

Owszem, choć powiem ci, że wiele razy zdarzyło się, że budziłam się w środku nocy i zapisywałam jakąś myśl.

Mówiłem.

Myślę, że człowiek się uzależnia od tego, co robi. Zwłaszcza jeśli to, co robi, daje mu poczucie sensu i adrenalinę. Każdą sprawę traktuję tak, jakby była pierwszą; każda jest bardzo indywidualna, bez statystyk. Bill Easton powiedział, że nie można flirtować ze swoim torem biegowym, trzeba go poślubić; ja jeszcze trwam w tym związku.



Urszula Cur 
psycholog śledczy, profiler, w Policji od 19 lat. Specjalizuje się w profilowaniu sprawców przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu oraz przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. 75% opinii to diagnozy psychologiczne nieznanych osób, pozostałe to diagnozy osób znanych organom ścigania. Pracuje nad podręcznikiem z metodyki diagnozowania nieznanych sprawców, wierząc, że będzie pomocny profilerom w ich trudnej pracy. Dotychczasowe doświadczenia z rozpoznawania motywacji sprawców sprowadza do siedmiu głównych grzechów: chciwości, pychy, impulsywności, zawiści, trwaniu w urazie, umiłowaniu zła, braku umiaru.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam jednym tchem. Pierwsze słowo w głowie: podziw.
    Gratuluję Urszula i życzę wielu sukcesów zawodowych.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.