Ina Wyłczanowa, bułgarska dziennikarka, pisarka i producentka radiowa, napisała „Wyspę Krach” chyba z przekory. Takie w każdym razie można odnieść wrażenie, gdy czyta się tę przepełnioną ironią opowieść o dwóch kobietach z astrologią i wakacjami w tle.
Główne bohaterki borykają się z powszechnie znanymi problemami, ale dystans, z jakim do nich podchodzą, czyni z tej opowieści satyrę na współczesność.
Stawianie horoskopów, rozrysowywanie swojego życia w tabelkach („z czego jestem zadowolona”/„z czego nie jestem zadowolona”) to oczywiście znane sposoby ucieczki przed losem i obowiązkami przykrej codzienności. Wyłczanowa zdaje sobie doskonale zdaje z tego sprawę, ale zamiast robić szkolną pogadankę, wybiera podszytą szyderstwem powieść. W wielu momentach przypominała mi Dubravkę Ugreśić. (Swoją drogą: co z Dubravką? Ktoś coś?)
Co ważne, w tej książce jest miejsce dla kotów i psów (psy, niestety, nie są dobrze traktowane, ale to inna sprawa). Jest też miejsce i dla Polaków, którzy - jak potwierdziła Wyłczanowa podczas spotkania, które prowadziłem z nią - przyjeżdzają na wypoczynek do Bułgarii.
„Wyspę Krach” przełożyła Hanna Karpińska, a opublikowało Wydawnictwo EZOP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.