(c) Arek Olek / Foter / CC BY |
"Właściwie książeczka ta powinna nosić inny tytuł - 'Subiektywny alfabet krakowski Andrzeja Kozioła'" - pisze autor we wstępie i słusznie pisze. Na książkę składają się bowiem króciutkie notki (jak je nazwać? anegdotki? nie za bardzo. szkice? też nie do końca. za krótkie. dogadywanki? ;-) chyba najbardziej. a może też trochę: skojarzenia) o postaciach, zjawiskach, słowach, miejscach.
Kozioł po Krakowie wędruje po swojemu. Jest więc trochę postaci z "Dziennika Polskiego", jest całkiem sporo Zwierzyńca, obiekty i miejsca do konsumpcji ;-), a także mnóstwo słów, o których dziś rzadko kto ma pojęcie. Jak na przykład: pyrla (proca) czy buzerant (homoseksualista).
Poza tym dowiemy się też stąd, że:
- precle to nie precle a bajgle (bo precle mają kształt ósemki, bajgle są okrągłe),
- glaca to łysina albo łysek (ale to jeszcze chyba niektórzy kojarzą),
- tajniacy sprowadzeni z prowincji rozpoznawalni byli w latach 70. po wpatrywaniu się w grającego hejnalistę na Wieży Mariackiej,
- hasło "przyjechali kowboje, każdy płaci za swoje" słyszało się przed budką z piwem lub w knajpie. "Żeby nie było wątpliwości, że nikt nikomu niczego nie zafunduje".
Podoba mi się. Zwłaszcza to ostatnie. ;-)
WAM, Kraków 2009. |
Ale ale. To ostatnie to mówili moi koledzy zamawiając drinki (piwo też). A bynajmniej nie było to pod budką z piwem ani nawet nie jestem tak stary jak Kraków.
OdpowiedzUsuńZ podobnych książek posiadam "Krakowskie ABC", gdzieś z lat 80-tych ubiegłego stulecia, autora niestety nie pamiętam.