Książkę otwiera rozmowa z Markiem Edelmanem. Spotkanie Grupińskiej z nim zaowocowało tekstem, który był w drugiej połowie lat 80. głośny, bo przypominał o wielu istotnych sprawach. Jego forma - relacja mówiona - była oryginalnym ujęciem historii. Bez patosu, w indywidualnej perspektywie i z uwzględnieniem doświadczenia codzienności.
Taką formę i postać przybrały też kolejne rozmowy, które znalazły się w tej książce. Szmuel Ron, Masza Glajtman Putermilych, Pina Grynszpan-Frymer, Aron Kamim, Luba Gawinsar czy inni mówią o życiu. Grupińska pilnuje bowiem, by jej rozmówcy trzymali się egzystencji takiej, jaka ona była i jaką pamiętają. Emocjonalną czasem i w tych emocjach przygnębiającą i piękną. Jakby chodziło też o przypomnienie, że za murami getta nie tylko rozgrywał się dramat, ale też działy się inne sprawy: miłość, praca, rytuały dnia codziennego.
Nie brakuje oczywiście w tym wszystkim bardzo rozdzierających opisów. Takich jak na przykład ten:
Myśmy byli w kanale czterdzieści osiem godzin. On [Jehuda Wengrower] pił tę wodę i mdlał. Ja mu mówiłam, że to trucizna, ale on nie mógł się powstrzymać. On myślał, że tą wodą będzie się cucił, że się będzie ratował. W kanale nie można było wyprzedzić tego z przodu, minąć go. Ale co można było zrobić? Można było nogi rozszerzyć i między nogami przejść. A ja widziałam, że on kona. To postanowiliśmy, że trzeba go ratować - rozszerzyliśmy nogi i wyglądało to jak zabawa sportowa: każdy go przeciągał między nogami.
Tom zamyka rozmowa z Edelmanem. Druga. Przeprowadzona po latach. Widać już zupełnie inną relację między bohaterem powstania a dziennikarką. Pytania są szczegółowsze, intymniejsze, ale też oddające szacunek i więź, jakie się między Grupińską a Edelmanem wytworzyły.
Edelman, jak to Edelman, jest wciąż na poły zimnym i bezwzględnym człowiekiem, a wciąż jednym z najwspanialszych. I to się w tym dialogu bardzo czuje.
Czytaj też o książce Pazińskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.