niedziela, 15 września 2013

Laurence Rees: Złowroga charyzma Adolfa Hitlera || po roku 1939

O tym, że Hitler nie żartował dowodzą lata 30. i, potem rzecz jasna, atak na Polskę, który rozpoczął drugą wojnę światową. W latach 40. miał nadejść czas jego triumfu, o czym Laurence Rees pisze w rozdziale swojej książki "Złowroga charyzma" zatytułowanym "Charyzma i nadmierna pewność siebie".

Po kapitulacji Francji 6 lipca 1940 roku Hitler powrócił do Berlina, gdzie sceny radości graniczyły z histerią. Setki tysięcy berlińczyków tłoczyły się na ulicach, aby go powitać. Dzieci w wieku szkolnym wspinały się na latarnie, aby zobaczyć Fuhrera.

Fot. enzdog.wordpress.com
Atak na Francję i zestawienie "przegranego" Paryża z "wygranym" Berlinem dodały Hitlerowi pewności siebie. Na spotkaniach z dowódcami chodził jak paw. Był pewien, że klęska Wielkiej Brytanii to kwestia czasu. A ta wygrana oznaczać miała automatycznie wygraną całej wojny.

Rees pisze, że uderzał kontrast między "olbrzymią wiarą wielu Niemców widzących w Hitlerze wodza, który poprowadzi ich do zwycięstwa, a jego zupełną niezdolnością przekonania Brytyjczyków i Amerykanów, że Niemcy już wygrali wojnę".

Dlatego też Hitler postanowił zaatakować Wielką Brytanię przez... Związek Radziecki.

Niemcy (...) 22 czerwca 1941 roku pomaszerowali na Związek Radziecki, dokonując największej inwazji, jaką zna historia. Była to decyzja często wciąż uważana za najbardziej przekonujący przykład potężnej roli charyzmy Hitlera. Jak inaczej, wedle powszechnego mniemania, mógł on przekonać swoich generałów do zrobienia czegoś tak szalonego jak wypowiedzenie wojny Stalinowi?
Przywódca Niemiec kierował swoim narodem w sposób niemal magiczny. Wbijał im poczucie wyższości, które potwierdzone miało być zwycięstwem nad Francją.

Nauczano nas, że tylko Niemcy są wartościowymi istotami ludzkimi - wspomina pewien ówczesny student. - Była taka broszura "Niemieccy inwestorzy, niemieccy poeci, niemieccy muzycy" i nic więcej nie istniało. I myśmy to pochłaniali, i byliśmy absolutnie przekonani, że jesteśmy najwięksi, najwspanialsi. Gdy słuchaliśmy wiadomości, byliśmy niewiarygodnie dumni i poruszeni, i często wielu roniło łzy dumy.
W krzewieniu wiary pomagało Hitlerowi wielu propagatorów, którzy tak wierzyli w siłę "woli i wiary", że uprzedzając fakty, realizowali domyślne wizje wodza. Tak jak na przykład było to w przypadku Adolfa Eichmanna, który nakreślił precyzyjny plan przesiedlenia znienawidzonych przez Hitlera Żydów na Madagaskar. Wedle ostrożnych wyliczeń wyspa mogła pomieścić około 10 tys. rodzin. Eichmann miał projekt osadzenia tam 4 milionów. I bardzo poważnie i skrupulatnie, jak na urzędnika przystało, zaczął działać...

Po roku 1941 Hitler nie rezygnował ani ze swoich celów, ani z propagandy, ani z manipulacyjnych metod. Na przykład logiki "albo, albo".

"albo my zniszczymy wroga, albo on zniszczy nas". Ta prosta, oparta na emocjach metoda redukowania skomplikowanych wyborów była kluczowym elementem charyzmatycznego przywództwa Hitlera od jego najwcześniejszych mów wygłaszanych w piwiarniach.
Jaki był finał takiego myślenia i takiego działania - wiadomo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.