Parandowski tłumaczył "Mitologię" na język obecny, pokazując ciągłość tradycji. Po prostu. I w bardzo prosty sposób.
Graves działał inaczej. Był i, co widzę wyraźnie i dziś, jest bardziej uniwersytecki. Jego "Mity greckie" mają przede wszystkim inną strukturę. Porwaną, niekompletną. Widać to już na poziomie poszczególnych rozdziałów ponumerowanych niczym osobne szufladki z osobnymi historiami - czasem wersjami poszczególnych mitów. Każda więc z części, precyzyjnie i kolejno oznaczonych, jest podzielona na akapity - także opatrzone sygnaturą - i wzbogacona odpowiednimi komentarzami i przypisami. W ten sposób mamy wgląd nie tylko w różnice pomiędzy konkretnymi opowieściami, ale i dostajemy rzetelny spis źródeł.
Mitów o stworzeniu musi zatem być kilka. I znajdują one odzwierciedlenie w początku tej opowieści. Tak jak i podrozdział, który może stanowić komentarz do wydanego w ubiegłym roku "Kronosa" Gombrowicza. Osobny rozdział jest poświęcony narodzinom Afrodyty, osobny - Zeusie i Herze, jeszcze inny - naturze i poczynaniom Posejdona. I tak dalej, i tak dalej. Każdy ma tu swoje miejsce. Każdemu poświęcony jest mini-wykład.
Graves, będąc w zgodzie z mitologiczną naturą, wrzuca nas w sieć różnorodności, pokazując nie tylko spójny system wierzeń starożytnych, ale i podkreślając jego umowność. Przypomina także o tym, że wiele opowieści uwikłanych jest we współczesną wiedzę. Dlatego też często pojawiają się komentarze z dziedziny historii, archeologii czy antropologii.
To, co dodatkowo podczas bieżącej lektury zwraca uwagę, stanowi zaskakującą nowoczesność tej książki. Graves napisał bowiem coś w rodzaju hipertekstu - opartej na matematycznych strukturach układanki narracyjnej, którą można w dowolny sposób modyfikować. To oczywiście nie ułatwia w żaden sposób lektury. Ten sposób opowieści wymaga więcej zaangażowania. I większej uważności. Z drugiej strony przypomina też nieco surfowanie po Internecie. A to z kolei może być atrakcyjne dla wielu odbiorców wychowanych na tym medium.
Ja Gravesa lubię jednak najbardziej za jego życiowość - a konkretnie za to, że wychodząc od ulubionej historii docieramy często do mitu, który jest naszym prywatnym odkryciem. Miejscem, do którego nie spodziewaliśmy się trafić. Ale które nas wciąga i fascynuje niemal od pierwszego momentu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.