czwartek, 6 marca 2014

Puste puszki po Coca-Coli

Różnimy się z Pauliną Wilk w wielu miejscach. Ale mimo tego uderzyła ona w ton, który sprawia, że chciałbym znów być dzieckiem.

Smak dzieciństwa: ołowiane żołnierzyki
(c) Minnesota Historical Society / Foter / Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)
Tak, to były czasy. Aluminiowe złotówki (ileż ja ich miałem odłożonych!). Skakanie w gumę (tak, skakało się, nawet gwiazdę umiało się zrobić). Pieczołowite zbieranie pustych puszek (marzeniem był Heineken). O wołaniu na wieczorynkę ("Miś Uszatek"), zapisywaniu kolejnych pozycji Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwieckiego (mam nawet jeszcze gdzieś te zeszyty) i wędrującym obrazie Matki Boskiej (wywalczyłem u siebie w pokoju ołtarz i byłem z tego niezmiernie dumny) nie wspominając.

Tak, to były czasy, gdy nie wchodziło się na Fejsa, żeby pogadać z bliską osobą, ale pukało do sąsiada i pytało "Dzień dobry, czy jest Artur?". Potem przyjaciela zabrano, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie od lat przebywał jego tato, który właśnie ściągnął całą rodzinę. "To nic" - się powtarzało - "to nic". Takie jest życie, a przynajmniej taką lekcję, pierwszą gorzką, odbierało się jako 11-letni chłopak. I doprawdy nie miało znaczenia wtedy, że nadchodzą potężne zmiany polityczne, które pociągną za sobą inne zmiany. Cieszyło się, że ze starszym bratem - idolem dzieciństwa - mogło się stanąć pod szkołą, gdzie odbywały się wolne wybory, i rozdawać pamiętne ulotki Solidarności z kowbojem.

Potem było dojrzewanie, Listy do Kasi z "Bravo", zeszyty z wyprodukowanymi fabrycznie marginesami i inne rzeczy, o których też wspomina Paulina Wilk w swojej książce "Znaki szczególne". Jej książka to portet pokolenia urodzonych na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Czyli i mnie także. Portret ludzi, dla których schyłek socjalizmu kojarzy się z sielskim dzieciństwem, a turbo kapitalizm przypada na lata dojrzewania i wejścia w dorosłość. Brutalnego wejścia, bo związanego z tym, że jesteśmy pokoleniem "na skraju". Jeszcze omotani starym porządkiem, z sentymentami, wiarą w przyjaźń i poszukujący cząstek dobra w drugim człowieku, a już nie zawsze nadążający za nowym: intuicyjną technologią, dbaniem o wizerunek, szybką obojętnością, która naturalnie określa działanie młodego pokolenia. Nauczonego żyć prędzej niż my.

Tymczasem Paulina Wilk - przedstawicielka pokolenia "na skraju" - wspólnoty szuka. Pokoleniowej. Dlatego większość jej książki skupia się na odtworzeniu sytuacji, jak było kiedyś i, następnie, co się stało po 1989 roku. W wielu punktach trafnie. Niestety. Choć pocieszające jest też to, że nie pozostawia swoich diagnoz dotyczących współczesności beznadziei. Wiara w polityczność, rozumianą jako odpowiedzialność za siebie i innych, zdolność do współdziałania, zrozumienie i empatię - także społeczną, to światełko w tunelu.

WL, Kraków 2014.
Poza wieloma punktami stycznymi, w wielu miejscach jednak się z autorką różnię. Na przykład mój tata regularnie trwonił niewielkie pieniądze zarobione pod koniec swojego życia na taksówce. Był w ogóle niezorganizowanym nicponiem. Nie wybudował domu, który można było potem sprzedać i zakupić mieszkanie - choćby jedno, dla któregoś ze swoich synów. Moja mama za to przejęła na siebie gro obowiązków - nie tylko podejmując etat w normalnej pracy, do której wstawała o godz. 4 każdego dnia poza weekendami, ale także podejmując kolejne dwa etaty - gospodyni domowej oraz zarządcy. Z tego wszystkiego wynikają dla mnie oczywiście różnice kolejne - emocjonalne czy ekonomiczne. Jeśli dołożyć do tego jeszcze różnice pragnień - okaże się, że jedyne, co nas łączy z Pauliną, to nazwisko i czas urodzenia. To w sumie mało. Ale zrozumienie tego, to chyba właśnie najważniejsza konstatacja, jaka płynie z lektury tej książki.

Określenie różnic to całkiem dobry punkt wyjścia do tego, by zajrzeć, co się dzieje na podwórku. Wspólnym. Naszym.

4 komentarze:

  1. Będę musiał sobie sprawić tę książkę. I oczywiście porównać wspomnienia:) Czyżby to jednak znak, że już starzy jesteśmy? Skoro pisze się takie książki przenoszące tych urodzonych około 1980 roku w przeszłość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Trochę starzy już jesteśmy... Ale nie jest jeszcze tak źle. Nie jest jeszcze tak źle. Nie jest jeszcze tak źle... ;)

      Usuń
  2. Ciekawa propozycja do przeczytania, zerknę na nią.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.