"Czardasz z mangalicą" to kolejna po "Gulaszu z turula" książka o tym, jak smakowite są Węgry. I to dosłownie. Choć trzeba przyznać, że samo danie może nie spodobać się tym, którzy są wegetarianami (mangalica) i którzy źle się czują na parkiecie (czardasz). Ale cała reszta? Hulaj dusza - Węgry są piękne.
Punktem wyjścia dla Vargi tym razem wydaje się kolekcja. Narrator gromadzi - dodajmy, że czyni to w sposób naturalny, nigdy zachłanny - elementy realistyczne w pamięci, by je potem przed nami rozłożyć, jakby prezentował prawdziwe skarby ze swoich prywatnych zbiorów. Kolekcjonowania, ujętego dosłownie, dotyczy sentymentalny fragment z rozdziału "Bertalan Farkas leci w kosmos". Wspomniany jest tam ojciec, który uważał, że "każdy mężczyzna powinien mieć jakieś hobby". A skoro tak, to ojciec ów uznał, że bohater książki MUSI zostać filatelistą. Udało się? Poniekąd. "Czardasz..." jest próbą posegregowania wspomnień i obrazów, które wyskakują w pamięci. Sporo tu znaczków. I znaków.
Tak. W sumie tak można rzecz ująć: książka Vargi to taki album wspomnień, w którym jest dużo pięknych obrazków. Na przykład z kuchni. Nieprzypadkowo pewnie wśród największych skarbów osobistych Varga podsuwa jadłospis restauracji Zamkowej. W innym momencie - mamy wór papryki kupiony przez bohatera dla mamy, która planuje leczo. Dowiemy się też co nieco o zupie rybackiej, a kiedy indziej otrzymamy szczegółowe wyliczenia menu lokalnej pizzerii. Oferuje ono akurat zestaw siedmiu pizz ochrzczonych imionami siedmiu legendarnych wodzów madziarskich. To już wystarczający pretekst do wyszczególnienia konkretnych postaci i składników konkretnych dań. Choć przecież "kuchnia jest tu zbyt poważną sprawą, by zaśmiecać ją byle czyimi nazwiskami, więc kiedy jem węgierskie jedzenie, to myślę o węgierskiej literaturze, a kiedy czytam węgierskich geniuszy – myślę o jedzeniu, to jest doskonała synergia duszy z ciałem, żołądka z mózgiem, melancholii i egzaltacji".
Literatura - węgierska, ale nie tylko - układa się w kolejną kolekcję obrazków. Varga oddaje hołd Danilowi Kišowi, a także całej plejadzie bardziej lub mniej znanych autorów. Interesuje go przede wszystkim proza, ale nie ignoruje poezji. Czasem zdarzy mu się rzucić też uwagi typu: "chciałbym, żeby Warszawa nazywała się Prusogrodem".
Czarne, Wołowiec 2014. |
"Czardasz z mangalicą" to jednak przede wszystkim kolejny bezwstydny hołd złożony Węgrom. I, jak mi się wydaje, nie ostatni.
W każdym razie dobrze będzie posłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia sam autor. Światowa premiera książki odbędzie się w najbliższą środę, 16 kwietnia, w Krakowie.
<<< Dowiedz się więcej o spotkaniu z Krzysztofem Vargą <<<
Serdecznie zapraszam. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.