poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Kierunek: Magyarország

Coś o Węgrach? Nie ma sprawy! Właśnie ukazuje się nowa książka Krzysztofa Vargi.


"Czardasz z mangalicą" to kolejna po "Gulaszu z turula" książka o tym, jak smakowite są Węgry. I to dosłownie. Choć trzeba przyznać, że samo danie może nie spodobać się tym, którzy są wegetarianami (mangalica) i którzy źle się czują na parkiecie (czardasz). Ale cała reszta? Hulaj dusza - Węgry są piękne.

Punktem wyjścia dla Vargi tym razem wydaje się kolekcja. Narrator gromadzi - dodajmy, że czyni to w sposób naturalny, nigdy zachłanny - elementy realistyczne w pamięci, by je potem przed nami rozłożyć, jakby prezentował prawdziwe skarby ze swoich prywatnych zbiorów. Kolekcjonowania, ujętego dosłownie, dotyczy sentymentalny fragment z rozdziału "Bertalan Farkas leci w kosmos". Wspomniany jest tam ojciec, który uważał, że "każdy mężczyzna powinien mieć jakieś hobby". A skoro tak, to ojciec ów uznał, że bohater książki MUSI zostać filatelistą. Udało się? Poniekąd. "Czardasz..." jest próbą posegregowania wspomnień i obrazów, które wyskakują w pamięci. Sporo tu znaczków. I znaków.

Tak. W sumie tak można rzecz ująć: książka Vargi to taki album wspomnień, w którym jest dużo pięknych obrazków. Na przykład z kuchni. Nieprzypadkowo pewnie wśród największych skarbów osobistych Varga podsuwa jadłospis restauracji Zamkowej. W innym momencie - mamy wór papryki kupiony przez bohatera dla mamy, która planuje leczo. Dowiemy się też co nieco o zupie rybackiej, a kiedy indziej otrzymamy szczegółowe wyliczenia menu lokalnej pizzerii. Oferuje ono akurat zestaw siedmiu pizz ochrzczonych imionami siedmiu legendarnych wodzów madziarskich. To już wystarczający pretekst do wyszczególnienia konkretnych postaci i składników konkretnych dań. Choć przecież "kuchnia jest tu zbyt poważną sprawą, by zaśmiecać ją byle czyimi nazwiskami, więc kiedy jem węgierskie jedzenie, to myślę o węgierskiej literaturze, a kiedy czytam węgierskich geniuszy – myślę o jedzeniu, to jest doskonała synergia duszy z ciałem, żołądka z mózgiem, melancholii i egzaltacji".


Literatura - węgierska, ale nie tylko - układa się w kolejną kolekcję obrazków. Varga oddaje hołd  Danilowi Kišowi, a także całej plejadzie bardziej lub mniej znanych autorów. Interesuje go przede wszystkim proza, ale nie ignoruje poezji. Czasem zdarzy mu się rzucić też uwagi typu: "chciałbym, żeby Warszawa nazywała się Prusogrodem".

Czarne, Wołowiec 2014.
W książce mamy prowincje i stolicę, cmentarze, o których narrator mówi, że "nigdy nie zawodzą" oraz knajpy tętniące życiem. Są wreszcie rozsypujące się wagony ukochanej - bo najmocniej melancholijnej - linii metra w Budapeszcie. No i nawiązania do filmów. Jest i Julie Deply i sympatyczny Gusztav trochę kojarzący się z Jasiem Fasolą.

"Czardasz z mangalicą" to jednak przede wszystkim kolejny bezwstydny hołd złożony Węgrom. I, jak mi się wydaje, nie ostatni.

W każdym razie dobrze będzie posłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia sam autor. Światowa premiera książki odbędzie się w najbliższą środę, 16 kwietnia, w Krakowie.

<<< Dowiedz się więcej o spotkaniu z Krzysztofem Vargą <<<

Serdecznie zapraszam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.