piątek, 28 listopada 2014

Marcin Teodorczyk: "Lajk stanowi walutę powodzenia"

MARCIN TEODORCZYK, autor książki "Zakaz wstępu! O młodzieżowej (pop)kulturze w relacjach społecznych", stwierdza, że świat gadżetów i nastoletnich idoli dodaje złudzeń i maskuje rzeczywistość. Ale czy my możemy coś z tym zrobić?




MARCIN WILK: - Dlaczego trzeba zaglądać młodym ludziom przez ramię do ich smartfonów? 

MARCIN TEODORCZYK: - I do tego skręcać kark albo narażać się na łamanie prawa.

- No właśnie!

- Smartfon to aktualnie emblemat, tego, co młodzież ma w głowie. W nim jest wszystko – od smsów, maili, cała zawartość Facebooka, Instagrama, milion aplikacji, zdjęcia, muzyka, filmiki. Wszystkie radości i dramaty. Przyjaźnie, miłości, ale też gama drastycznych doświadczeń, biorąc pod uwagę przestrzeń wirtualną, której nie da się kontrolować. Cała nastoletnia rzeczywistość ogranicza się do małego elektronicznego gadżetu i jest to fenomen naszych czasów. Z mojej strony to nie była zwykła ciekawość, bo cenię prywatność swoją i innych, to była pewna konieczność ochrony młodzieży przez dorosłych. Dodam, że bezradnych dorosłych. Oczywiście tytuł mojej książki „Zakaz wstępu!” jest dwuznaczny – z jednej strony młode osoby faktycznie się bunkrują przed dorosłymi, to one eksplorują nowe obszary komunikowania się w sieci, jak np. Instagram czy Ask.fm, a gdy rodzice zaczynają tam zaglądać przez ramię i sami włączają się w portale społecznościowe, to zmieniają otoczenie na inne. Był moment ucieczki z Facebooka na Twittera, w Polsce wciąż mniej popularnego. Tytułowy „Zakaz wstępu!” należy odczytywać właśnie jako postawa młodzieży wobec dorosłych. I z tym się zgadzam, prywatność zabezpiecza prawodawstwo, ale to na dorosłych ciąży odpowiedzialność.



  - Jak mają odpowiadać za podopiecznych, chronić ich, gdy tak naprawdę nie mają pojęcia, jak wygląda nastoletnia rzeczywistość? 

- W przedmowie do książki podaję przykład pewnej polskiej nastolatki, która próbowała popełnić samobójstwo pod wpływem miażdżącej krytyki użytkowników portalu Ask.fm. Została odratowana na szczęście, ale było blisko do tragedii. Wstrząsnęło mną to, że nauczyciele i rodzice nie mieli pojęcia o istnieniu tego portalu oraz nie mieli żadnego wyobrażenie tego, jakie komunikaty codziennie spadają na młodzież. Skoro chronimy dzieci w realu na każdym kroku, to powinniśmy także czynić to w przestrzeni wirtualnej. Dla młodych to jedna i ta sama przestrzeń.

- Dlatego trzeba zaglądać im  przez ramię?

- Też. Poza tym chciałem pokazać, jak wygląda świat nastolatka. Po prostu – przybliżyć oba światy. Podałem drastyczny przykład próby samobójczej, ale w książce nie epatuję takimi przykładami przez szacunek dla ofiar i rodziny, mimo wszystko to incydenty – smutne i bolesne. Pokazuję przestrzeń życiową zwyczajnego nastolatka pozostającego obezwładnionego popkulturą, praktycznie bez możliwości alternatywy. I to jest klucz do mojej książki – popkultura, bez jej znajomości każde eksperckie spojrzenie na nastolatków jest chybione.

- Czym żyją dzisiaj młodzi ludzie?

- Głównie sobą. Odnoszę wrażenie, że jest to pokolenie mocno nastawione na siebie, ale nie bez przyczyny. Bycie nastolatkiem obecnie jest trudne. W książce porównuję to do prowadzenia jednoosobowej firmy PR. Pokazujesz się w Internecie, na Facebooku, na Instagramie – tutaj jesteś pod obstrzałem. Ktoś musi zdecydować, czy dać ci lajka, czy napisać ci coś niemiłego lub cię zignorować. Lajk stanowi walutę powodzenia. Pokazujesz się w szkole, gdzie każdy może ci zrobić w momencie zdjęcie i to upublicznić. Jeśli jesteś lubiany, będzie to fajna fotka, jeśli nie – będziesz pośmiewiskiem. Jesteś albo fejmem, albo nie rzucasz się w oczy. Dlatego to „ja” wybija się na pierwszy plan i z tego wynikają kolejne kwestie. Piszę o presji wyglądu, posiadania, o szafiarkach, które nie wiadomo skąd, stają się celebrytkami pożądanymi przez masy śledzące Pudelka. Zauważ, że mamy światowy kryzys, a to moda i ciuchy wybiły się na pierwszy plan jako zjawisko najczęściej komentowane.

- Na to trzeba mieć fundusze. 

- Konsumpcja kosztuje. I tu znów dochodzimy do popkultury, teorie globalizacji już nie wystarczą. Moda to trend popkulturowy, a modę stwarzają idole. Ci „prawdziwi” – piosenkarze, aktorzy, celebryci, których plakaty wiszą w pokojach nastolatkach, oraz ci, którzy wybili się na tym, że zaistnieli sami z siebie w sieci, np. dzięki kanałowi na YouTube. Coś się zmieniło w ciągu kilku lat. Idole są coraz bardziej dostępni dzięki portalom społecznościowych, coraz bardziej uzależniają swoich fanów od siebie. Nie oni, tylko machina showbiznesowa, którą rządzą wytwórnie i korporacje. Weźmy Justina Biebera albo jego eks Selenę Gomez.

Marcin Teodorczyk - ekspert(ymentator) popkultury młodzieżowej 
- Co z nimi?

- Jednym słowem: „histeria”. Dwoje idoli totalnych, będących parą. Romans, który śledzi większość nastolatków na świecie. Rozstania, powroty, reżyserowane wypady wspólne. Najlepszą przyjaciółką Seleny jest Taylor Swift, obecnie najbardziej pożądana piosenkarka na świecie, która romansowała z Harrym Stylesem z najbardziej popularnego boysbandu One Direction, do tego Selena zaczynała swoją karierę w serialu „Hannah Monatana”, czyli tutaj trafiamy na jego gwiazdę Miley Cyrus, ta z kolei przyjaźniła się z Demi Lovato... To jedna wielka telenowela z udziałem tych samych gwiazd, którą młodzi ludzie śledzą od lat z wypiekami na twarzy. Każdy kolejny zwrot akcji powoduje jeszcze większe zaangażowanie. Dlatego nie wypadają oni z obiegu i stanowią obiekt uwielbienia totalnego, zwłaszcza że śledzą ich losy od dobrych kilku lat, gdy obecne dwudziestoletnie gwiazdy zaczynały kariery, mając mniej niż czternaście lat. Tak w skrócie można wyjaśnić mechanizm pod tytułem: „czym żyje młodzież”. Jak widzisz, nie jest to proste do uchwycenia, to też kolejny powód, dla którego napisałem tę książkę, by obnażyć mechanizmy kreowania świata idoli.

- Co o współczesnym świecie młodych mówi tzw. popkultura? 

- To, że wszystko jest na sprzedaż. Każdy może być gwiazdą, wystarczy kanał na YouTube, są przykłady, o których piszę: polska wokalistka Saszan wybiła się sama, Dawid Kwiatkowski, można dodać do tego fejmy na Ask.fm czy szafiarki. Media pojawiły się potem, gdy już popularność była. Co jeszcze? Prywatność nie jest cechą pożądaną, wręcz przeciwnie. Poruszam w mojej książce temat „mody na porno” – seks także jest produktem, na swoich sekswideo zrobiły karierę Kim Kardashian, a wcześniej Paris Hilton. Wie o tym Miley Cyrus, która szokuje, mimo że nagrała naprawdę znakomitą „dorosłą” płytę, która by się sama obroniła. Popkultura daje także przyzwolenie na ocenianie – zawsze ktoś jest in, a ktoś będzie out. Teraz oceniać może każdy, zwłaszcza anonimowo. Poza tym to świat gadżetów, do których podchodzi się bardzo osobiście – spójrz na okładkę mojej książki. Co tam widzisz?

- Smartfon odziany w „króliczka”. 

- Tak. Ale będziesz miał gorszy dzień – nałożysz inną nakładkę, np. ze swoim idolem. Nakładki na smartfony to także komunikaty, wyrażają nastrój. Ale nie chciałbym demonizować, wymowa mojej książki jest odwrotna – afirmuję nastoletni świat, idoli, wszystkie składowe popkultury, bo to teraz kultura dominująca. Chodzi tylko o wyposażenie młodych w narzędzia, które sprawią, że będą bardziej rozumnie poruszali się po świecie. Oni żyją w innej rzeczywistości, mają dostęp do Internetu od dziecka, są inaczej wychowywani przez rodziców oraz mają inną edukację. Trzeba mieć to z tyłu głowy. Popkultura stwarzająca idoli, stwarza także wspólnoty. Jednoczy ludzi w miłości do nich. Książkę dedykuję fandomom, czyli fanom zjednoczonym wokół idola. Kiedyś mieliśmy Depeszów, wyniknęła z tego nawet subkultura. Teraz młodzi są zbyt podobni, nie tworzą tak wyraźnych subkultur z określonym kodem, wszyscy kupują ubrania w tych samych sklepach, ale określają swoją tożsamość poprzez idoli. Mamy Directionerki (fanki One Direction), Smilers (fani Miley Cyrus), Beliebers (od Justina Biebera), Lovatics (od Demi Lovato), Little Monsters (od Lady Gagi) – to jest domeną młodzieżowej popkultury. Uważam, że poczucie wspólnoty, nawet na poziomie globalnym, bo Internet nie ma ograniczeń, za cenną rzecz.

- Czy to nie jest tak, że świat gadżetów i idoli obdziera ze złudzeń?

- Przeciwnie, dodaje złudzeń i maskuje rzeczywistość. Tworzą się sztuczne hierarchie, a cechy osobowości przestają mieć znaczenie, gdy przysłonięte są gadżetami, które dodają fejmu. Po co ci ciekawa osobowość, skoro masz ajfona szóstkę? Ale to spekulacje z mojej strony, intuicja – nie mam pojęcia, efekty zobaczymy za jakiś czas, gdy młodzi dorosną.

- Co jest najstraszniejsze - w wymiarze kulturowym czy społecznym - Twoim zdaniem, ze świata współczesnej popkultury? 

- To podchwytliwe pytanie, gdyż wkracza się w dyskurs straszenia rzeczywistością nastoletnią, na szczęście powiedziałem też o aspektach pozytywnych, bo one są, pilnowałem takich konkluzji podczas pisania książki, bo ja wierzę bardzo w te dzieciaki i trzymam za nie kciuki, a nie mają lekko. Po kontakcie z młodzieżą stwierdzam, że ważna jest presja na fajność, widzialność, wygląd i posiadanie. Nic nowego, młodzież szuka akceptacji w środowisku rówieśniczym, upodabnia się do siebie, jakoś odnosi się do mody, ale w tym pokoleniu sprawy wymknęły się spod kontroli. Presja jest zbyt silna – Facebook sprawia, że jesteś widoczny cały czas i w każdej chwili możesz oberwać. Dlatego co chwilę generuje się ruch na fejsie – te nieszczęsne „samojebki”, „słitfocie z dziubkiem” mają generować lajki. Do tego dochodzą rodzice, którzy to podsycają. Chwalą się podczas spotkań towarzyskich, że ich dziecko ma ponad sto lajków. Rodzice w kontakcie z innymi rodzicami również rywalizują między sobą o dzieci, o to jakie ubrania noszą, marki, gadżety, wyposażenie pokoju. Lans jako przykład z góry. To druga kwestia niepokojąca – rodzice i opiekunowie. Inne pokolenie, konsumujące, żyjące na kredyt, pracujące non stop. W dziecku rekompensują swoje ograniczenia, np. technologiczne albo językowe. W zamian dają mało z siebie, bo nie mają czasu na to, muszą pracować na kolejną ratę kredytu i samochodu. To też tworzy izolację. Nie robią tego specjalnie, ale popkulturowa presja dotyczy również ich.



  - Czego się dowiedziałeś o sobie Ty, konfrontując się z tym światem młodych ludzi?

- Wyrosłem i w dużej mierze ciągle się utożsamiam z nurtem alternatywnym w szeroko pojętej sztuce, od dziecka wiedziałem, jakiej muzyki warto słuchać, jestem ponadprzeciętnie oczytany, ale lubię popkulturę, nawet bardzo. To pierwsza konkluzja. Mam swoje guilty pleasures muzyczne, nie wstydzę się tego. Druga – utożsamiam się z młodzieżą, rozumiem ją. W ramach eksperymentu, dlatego, że osobiście sprawdzałem rozmaite zjawiska, zgromadziłem ponad tysiąc followersów na Instagramie, dając tylko swoje fotki. Wkręciłem się w bicie rekordu, rozumiem już jak to działa. Portale społecznościowe mogą leczyć z kompleksów, pojawia się poczucie fajności wraz z każdym kolejnym lajkiem. Tyle że ja jestem wyposażony w narzędzia krytycznego oglądu rzeczywistości, ja sobie poradzę i popkultura mnie nie przemieli i nie wydali. Młodzi ludzie tego nie mają, nie dostaną też tego w domu, rodzice także mają siano w głowie i brakuje im czasu na np. czytanie książek. Wzorce i nawyki wynosi się z domu. Dlatego to szkoła powinna się zmienić i uczyć trochę innych kompetencji, to jedyna instytucja, która ma takie możliwości, np. poprzez rozwijanie empatii, wrażliwości, otwartości oraz nauki przedmiotów artystycznych, podstaw rzemiosła, nut, rysunku, śpiewu. Trzecia konkluzja – mam w sobie spore pokłady buntu wobec neoliberalnej wizji świata, tak ekspansywna i globalna popkultura to pokłosie zachwytu nad rynkiem. Nie chcę, by wszystko było do kupienia oraz być atakowany przez kolejne trendy i „masthewy”.

- Gdybyś miał polecać nam, dorosłym, lekturę (muzyczną/filmową/inną), która najlepiej pomogłaby zrozumieć nam świat młodych - to co byś polecił - poza swoją książką oczywiście?

- Najlepsze są czasopisma dla młodzieży. Idealne wprost. Proszę bardzo: „Bravo”, „Bravo Girls”, jest masa czasopism z idolami na okładkach. Wystarczy wziąć do ręki. Kiedyś w liceum przeprowadziłem taką lekcję poglądową o języku właśnie na bazie „Bravo”. Było dużo śmiechu, ale ujawniło się coś więcej. Zachęcam dorosłych do takiego eksperymentu, ale najchętniej po lekturze mojej książki, by „czytać” będąc wyposażonym w pewną wiedzę o nastoletnim świecie.

4 komentarze:

  1. Super artykuł. Bycie nastolatkiem zawsze było trudne, ale dziś to już przechlapane - zwłaszcza dla osób, które nie maja takiego temperamentu, by non stop być na świeczniku i się lansować. Ja się boję, co będzie jak to narcystyczne pokolenie dorośnie i zacznie rządzić... Będę szukać książki pana Teodorczyka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. książkę można kupić tutaj: http://publikacje.irss.pl/?113,zakaz-wstepu!-o-mlodziezowej-popkulturze-i-relacjach-spolecznych-dla-kadry-nauczycielskiej-sluzb-spolecznych-i-rodzicow-%28isbn-978-83-64518-02-7%29

      Usuń
  2. Na prawdę świetny artykuł. Zgadzam się całkowicie z Panem Marcinem. Wchodzę w linka i kupuje :)

    Pozdrawiam :)

    http://polacyrodacy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę w imieniu Autora i przekazuję Mu tym samym pozdrowienia :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.