Aston, pies z oczami jak spodki, chyba musi być bardzo wrażliwy. I w ogóle nie oglądać się na innych.
Raz na przykład, wracając ze swoją psią mamą z zakupów, Aston dostrzega kamyk. Szorstki, mokry i lśniący. Do tego: samotny. Aston nie ma wątpliwości, że takiemu biedakowi należy natychmiast pomóc.
Kamyk szybko znajduje schronienie w domu Astona, a konkretnie w łóżeczku dla lalek.
Kamyk schnie, jest mu ciepło. Znaczy się: pewnie jest już szczęśliwy.
Ale Aston podczas kolejnych spacerów spotyka kolejne kamyki - biedne, samotne, opuszczone. Chce się nimi wszystkimi zaopiekować. Przygarnąć je i przytulić.
Robi to, oczywiście.
W domu zaczyna być tłoczno. Na szczęście tata Astona wpada na pewien pomysł...
Nie zdradzę wam, jaki to pomysł. Sami się uśmiechniecie, czytając o nim, a i pewnie zakręci się łza w niejednym oku, kiedy poznacie koniec tej historii.
"Kamyki Astona" Lotty Geffenblad to kolejny przykład wspaniałej, oszczędnej w słowa i bogatej w emocje, historii dla najmłodszych.
Choć - tak myślę sobie - i dorośli może czegoś się nauczą od tego małego psiaka o naprawdę, naprawdę, naprawdę wielkim serduchu.
Przeł. Hanna Dymel-Trzebiatowska, Ene Due Rabe, Gdańsk 2015. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.