poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Czas wcale nie leczy ran

„Ganbare!” oznacza „daj z siebie wszystko, trzymaj się, walcz”. To słowo zarezerwowane na dramatyczne okoliczności. Trzeba uważać, by go nie nadużyć.


„Ganbare!” to także tytuł książki KATARZYNA BONI. To opowieść o tym, co zostało po tsunami, jakiego doświadczyła północna Japonia w marcu 2011 roku. A zostało, jak wynika z książki, bardzo dużo.

Przede wszystkim zostali ludzie.

 Na przykład Yasuo, który „nie chce zależeć od rządu i sporadycznie organizowanych nurkowań”, dlatego sam nauczył się nurkować, by odnaleźć zatopioną żonę i sprowadzić ją do domu.

Albo babcia Abe, która potrafi przejechać 40 kilometrów na rowerze w głąb lądu. A poza tym jest odważną, pełną energii, przedsiębiorczą i przede wszystkim silną kobietą. Jak każda kobieta stamtąd.

Albo też wspaniały, niesamowity, odznaczony moim prywatnym medalem za ogromne serce, Matsumura. To on opiekuje się zwierzętami, które zostały zdane na łaskę losu po tym, gdy doszło do katastrofy elektrowni atomowej w Fukushimie. Notki na Wikipediach zwracają uwagę, że to uszkodzenie spowodowało „najdroższą katastrofę naturalną w historii”, ale już nie podają liczby 5800 psów pozostawionych bez właścicieli samym sobie. Matsumura wie, że tak nie wolno. A jego historię przypomina KATARZYNA BONI.

To ludzie i bohaterowie. W książce jest ich całe mnóstwo. BONI odwiedza ich i słucha prawie zawsze o wiele więcej niż tylko historii wokół tsunami. Przecież za opowieścią każdej i każdego z nich kryją się jeszcze opowieści o innych.

Tyle ludzie, którzy zostali.

A czego brakuje?

W kraju po katastrofie brakuje bardzo wielu rzeczy.

Na przykład dróg zmiecionych przez śmiercionośną falę. Nowych szlaków drogowych nie pokazują GPSy.

Albo słów. Bo ciężko wyrazić tak naprawdę, co się wydarzyło w sercach i duszach ludzi, którzy przeżyli. Opowieść BONI to forma opowiedzenia o żałobie, ale też i propozycja przepracowania traumy.

Gdzieś po drodze jest i miejsce na wiele pięknych zdań. Takich jak na przykład to:

>> Czas wcale nie leczy ran. Sam w sobie nie ma właściwości uzdrawiających. Jedyne, co potrafi, to mijać. To od nas zależy, jak go wykorzystamy.

***

Czytałem tę książkę z rosnącym podziwem. BONI z wyczuciem i delikatnością potrafiłby pisać o tajemnicach bezradności, tęsknoty, rozpaczy i śmierci.

„Ganbare! Warsztaty umierania” to nie tylko potężny materiał dokumentacyjny. Są tu bowiem – obok historii zwykłych ludzi - rozdziały kreślące historyczne tło, kulturową otoczkę czy techniczne detale (ogromny szacun z mojej strony za objaśnienie niuansów związanych z elektrownią atomową itd.). 

To także wirtuozeria formy.

Książka BONI przypomina mi tren. W tej minorowej melodii nie brakuje zapętleń i powtórzeń. Wszystko to układa się w symfonię: ponurą, potężną, przerażającą, piękną.
Agora, Warszawa 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.