„Ganbare!” oznacza „daj z siebie wszystko, trzymaj się,
walcz”. To słowo zarezerwowane na dramatyczne okoliczności. Trzeba uważać, by go nie nadużyć.
„Ganbare!” to także tytuł książki KATARZYNA BONI. To
opowieść o tym, co zostało po tsunami, jakiego doświadczyła północna Japonia w
marcu 2011 roku. A zostało, jak wynika z książki, bardzo dużo.
Przede wszystkim zostali ludzie.
Na przykład Yasuo, który „nie chce zależeć od rządu i sporadycznie
organizowanych nurkowań”, dlatego sam nauczył się nurkować, by odnaleźć
zatopioną żonę i sprowadzić ją do domu.
Albo babcia Abe, która potrafi przejechać 40 kilometrów na
rowerze w głąb lądu. A poza tym jest odważną, pełną energii, przedsiębiorczą i
przede wszystkim silną kobietą. Jak każda kobieta stamtąd.
Albo też wspaniały, niesamowity, odznaczony moim prywatnym
medalem za ogromne serce, Matsumura. To on opiekuje się zwierzętami, które
zostały zdane na łaskę losu po tym, gdy doszło do katastrofy elektrowni
atomowej w Fukushimie. Notki na Wikipediach zwracają uwagę, że to uszkodzenie spowodowało
„najdroższą katastrofę naturalną w historii”, ale już nie podają liczby 5800
psów pozostawionych bez właścicieli samym sobie. Matsumura wie, że tak nie
wolno. A jego historię przypomina KATARZYNA BONI.
To ludzie i bohaterowie. W książce jest ich całe mnóstwo.
BONI odwiedza ich i słucha prawie zawsze o wiele więcej niż tylko historii wokół tsunami. Przecież za opowieścią każdej i każdego z nich kryją się jeszcze
opowieści o innych.
Tyle ludzie, którzy zostali.
A czego brakuje?
W kraju po katastrofie brakuje bardzo wielu rzeczy.
Na przykład dróg zmiecionych przez śmiercionośną falę.
Nowych szlaków drogowych nie pokazują GPSy.
Albo słów. Bo ciężko wyrazić tak naprawdę, co się wydarzyło
w sercach i duszach ludzi, którzy przeżyli. Opowieść BONI to forma opowiedzenia
o żałobie, ale też i propozycja przepracowania traumy.
Gdzieś po drodze jest i miejsce na wiele pięknych zdań.
Takich jak na przykład to:
>> Czas wcale nie leczy ran. Sam w sobie nie ma właściwości uzdrawiających. Jedyne, co potrafi, to mijać. To od nas zależy, jak go wykorzystamy.
***
Czytałem tę książkę z rosnącym podziwem. BONI z wyczuciem i
delikatnością potrafiłby pisać o tajemnicach bezradności, tęsknoty, rozpaczy i śmierci.
„Ganbare! Warsztaty umierania” to nie tylko potężny materiał
dokumentacyjny. Są tu bowiem – obok historii zwykłych ludzi - rozdziały
kreślące historyczne tło, kulturową otoczkę czy techniczne detale (ogromny
szacun z mojej strony za objaśnienie niuansów związanych z elektrownią atomową itd.).
To także wirtuozeria formy.
Agora, Warszawa 2016 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.