![]() |
Wiele książek Oriany Fallaci było bestsellerami
|
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fallaci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fallaci. Pokaż wszystkie posty
środa, 24 września 2014
Kobieta ze stalówki
Nie wszyscy ją lubili. A teraz, na dodatek, okazuje się, że jej życie nie było usłane różami. Oriana Fallaci wciąż pozostaje zagadką.
Opublikowana właśnie w Polsce opowieść biograficzna o Orianie Fallaci nadal pozostawia wiele pytań, choć i tak bardzo zbliża się do autorki głośnej książki "Wściekłość i duma". Dowiadujemy się przecież wielu szczegółów związanych z dzieciństwem przyszłej gwiazdy dziennikarstwa, o jej pierwszych miłościach i ambicjach. Poznamy także historię z cyklu "jak hartowała się stal". Albo raczej - "jak hartowało się niezwykłe pióro".
poniedziałek, 18 listopada 2013
Głowackiego pogląd na Wałęsę
"Kiedy się mój parkingowy dowiedział, że piszę scenariusz o Lechu Wałęsie, zapytał: - Panie Januszu, Bolek czy nie Bolek?" - wspomina w książce "Przyszłem" Janusz Głowacki.
Więc: Bolek czy nie Bolek? "Muszę się przyznać, że ja, jako ja, to ja osobiście, jak mawiają nasi parlamentarzyści, to może nawet bym wolał, żeby był. Z wyrachowania, boby mi się lepiej pisało". A był? - dopytamy, wcielając się w rolę parkingowego (nie wiadomo w sumie czemu parkingowy - prezesi przecież też zadają często to pytanie). Nie pada odpowiedź. Janusz Głowacki ucieka w anegdotę. Czy to źle? Nie, zupełnie nie. Zwłaszcza, że puenta w tym rozdziale - a tak się składa, że jest to rozdział początkowy - brzmi: "Ryszard Kapuściński napisał, że dramatem ludzi wybitnych jest to, że przyciągają uwagę miernot". I jest to puenta wyrazista. Oraz mocna.
Upraszczając: Głowacki tak już ma. Anegdota wielce powabna, która niepostrzeżenie przechodzi w puentę. I, dalej pozostając w trywialnej poetyce, daje do myślenia.
Kolejny rozdział książki "Przyszłem" musi więc być o immanentnej cesze Wałęsy: niekonsekwencji. Głowacki powołuje się tu na Montaigne'a, Franciszka (tak - tego Franciszka, papieża) i od razu, przy okazji, na Dostojewskiego, a nawet na Michnika i T.S. Eliota. Każdy z nich, jak się okazuje, coś ma do powiedzenia w sprawie Wałęsy.
Potem - następne rozdziały - już jest bardziej chronologicznie. Głowacki opisuje pierwsze spotkanie z Wajdą na temat Wałęsy, przypomina "dokonania a propos" swoje ("Moc truchleje") i reżysera ("Człowiek z żelaza"), charakteryzuje stosunek do pokazywania klęski ("Ja się przyznaje, że jak widzę dokument ze Stoczni, to zmieniam kanał"), zdradza pierwsze pomysły na fabułę ("Szukanie prawdy w stylu 'Obywatela Kane'a przez, powiedzmy, amerykańskiego dziennikarza, też już okropnie zgrane").
![]() |
Świat Książki, Warszawa 2013. |
Upraszczając: Głowacki tak już ma. Anegdota wielce powabna, która niepostrzeżenie przechodzi w puentę. I, dalej pozostając w trywialnej poetyce, daje do myślenia.
Kolejny rozdział książki "Przyszłem" musi więc być o immanentnej cesze Wałęsy: niekonsekwencji. Głowacki powołuje się tu na Montaigne'a, Franciszka (tak - tego Franciszka, papieża) i od razu, przy okazji, na Dostojewskiego, a nawet na Michnika i T.S. Eliota. Każdy z nich, jak się okazuje, coś ma do powiedzenia w sprawie Wałęsy.
Potem - następne rozdziały - już jest bardziej chronologicznie. Głowacki opisuje pierwsze spotkanie z Wajdą na temat Wałęsy, przypomina "dokonania a propos" swoje ("Moc truchleje") i reżysera ("Człowiek z żelaza"), charakteryzuje stosunek do pokazywania klęski ("Ja się przyznaje, że jak widzę dokument ze Stoczni, to zmieniam kanał"), zdradza pierwsze pomysły na fabułę ("Szukanie prawdy w stylu 'Obywatela Kane'a przez, powiedzmy, amerykańskiego dziennikarza, też już okropnie zgrane").
czwartek, 26 września 2013
Wajda vs. Wałęsa
"Wałęsa. Człowiek z nadziei", biograficzny film w reżyserii Lecha Wałęsy, jest OK. Jak na tak trudny temat, naprawdę nie był zły. Chociaż, czy nie mógł być lepszy?
Z narracjami biograficznymi często jest problem, bo trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie "jak?". Kwestia ta jest szczególnie trudna, gdy postać jest idolem. Albo jest kontrowersyjna. Przed takim właśnie ciężkim zadaniem stanął Andrzej Wajda, a właściwie Janusz Głowacki, który napisał dla polskiego reżysera scenariusz o legendzie "Solidarności". Jak potraktować postać? Co wybrać? Jak zakreślić ramy czasowe i fabularne?
U Głowackiego akcja dzieje się zasadniczo na początku lat 80., w okresie największej rewolucji społecznej w socjalistycznej Polsce i strajków w Stoczni Gdańskiej, gdzie pracował Lech Wałęsa. Osnową jest wywiad z liderem "Solidarności". Przeprowadzała go Oriana Fallaci. Przenikliwa, błyskotliwa, bezkompromisowa Włoszka wyraźnie jest zdystansowana do przywódcy. Zadaje proste, ale zarazem najtrudniejsze pytania. On jest podenerwowany, ale też pyszałkowaty. Dialog pomiędzy królową wywiadu prasowego a legendą przewrotu w Europie jest pełen napięć. Zupełnie jak sytuacja na początku lat 80. w Polsce.
Tyle że historia w filmie Wajdy, ta wielka, wpleciona jest w codzienność. Nie ma nudnawych panów premierów, pierwszych sekretarzy i innych niezmiernie ważnych postaci. Są za to zapisy na meble, odpadające kółko od wózka dla dziecka, podwyżki cen marmolady i kawy. Oraz zwyczajna rodzina robotnicza. Danuta i Lech - Głowacki cofa akcję do początku lat 70. - dopiero się urządzają. Tworzą tradycyjny dom, gdzie on zarabia pieniądze, ona pracuje na kilku etatach za darmo - sprząta, gotuje, myje, pierze, ogarnia wszystko, co się da. I, oczywiście, zapewnia obsługę psychologiczną i emocjonalną męża. "Zbuntuje się kiedyś pani?" - pyta w filmie Danutę Wałęsę dziennikarz. "No tak, no tak, oczywiście, że się zbuntuje" - ona odpowiada z przerysowaną złością, by po chwili uśmiechnąć się i powiedzieć niczym zaklęcie: "Ale będzie dobrze. Będzie dobrze".
![]() |
Fot. Wojciech Wandzel www.wandzelphoto.com dla KBF |
U Głowackiego akcja dzieje się zasadniczo na początku lat 80., w okresie największej rewolucji społecznej w socjalistycznej Polsce i strajków w Stoczni Gdańskiej, gdzie pracował Lech Wałęsa. Osnową jest wywiad z liderem "Solidarności". Przeprowadzała go Oriana Fallaci. Przenikliwa, błyskotliwa, bezkompromisowa Włoszka wyraźnie jest zdystansowana do przywódcy. Zadaje proste, ale zarazem najtrudniejsze pytania. On jest podenerwowany, ale też pyszałkowaty. Dialog pomiędzy królową wywiadu prasowego a legendą przewrotu w Europie jest pełen napięć. Zupełnie jak sytuacja na początku lat 80. w Polsce.
Tyle że historia w filmie Wajdy, ta wielka, wpleciona jest w codzienność. Nie ma nudnawych panów premierów, pierwszych sekretarzy i innych niezmiernie ważnych postaci. Są za to zapisy na meble, odpadające kółko od wózka dla dziecka, podwyżki cen marmolady i kawy. Oraz zwyczajna rodzina robotnicza. Danuta i Lech - Głowacki cofa akcję do początku lat 70. - dopiero się urządzają. Tworzą tradycyjny dom, gdzie on zarabia pieniądze, ona pracuje na kilku etatach za darmo - sprząta, gotuje, myje, pierze, ogarnia wszystko, co się da. I, oczywiście, zapewnia obsługę psychologiczną i emocjonalną męża. "Zbuntuje się kiedyś pani?" - pyta w filmie Danutę Wałęsę dziennikarz. "No tak, no tak, oczywiście, że się zbuntuje" - ona odpowiada z przerysowaną złością, by po chwili uśmiechnąć się i powiedzieć niczym zaklęcie: "Ale będzie dobrze. Będzie dobrze".
Subskrybuj:
Posty (Atom)