poniedziałek, 31 marca 2014

Dobry dotyk

Młoda bohaterka "Dziewczynki z cienia" nie ma pojęcia, co powiedzieć swojej przyjaciółce. Że jej nie ma? 



No bo jak to? Wszystko było skrzętnie zaplanowane! Ona, czyli główna bohaterka, jej brat oraz tata z mamą. Mieli zostać uwiecznieni na obrazie. Wielka frajda, wielka przygoda. No i te kilka dni pozowania. To coś naprawdę ważnego. A jak się już ma osiem lat, to jest największa być może w tym czasie sprawa.

czwartek, 27 marca 2014

Syzyfowe prace

"Antologia polskiego reportażu" to 3 kilogramy. Spokojnie więc możemy mówić o literaturze wagi ciężkiej. Zwłaszcza że stoi za tym Syzyf. Zwany dalej Mariuszem Szczygłem.


Wymyślił on sobie bowiem, że powstanie dzieło fundamentalne. Dzieło, które będzie rodzajem podsumowania, ale i propozycji, jak powinien wyglądać kanon polskiego reportażu XX wieku. Reportaż zresztą w ostatnich latach ma się świetnie. Jest nawet, by tak powiedzieć, modny. Są nagrody, są świetni autorzy. Jest potrzeba czytania o tym, jak jest w rzeczywistości. Dowiedzenia się o niej nie przez pryzmat infotainmentu, ale dobrej literatury. A kibicują temu powszechnemu (przynajmniej w pewnych kręgach) zrywowi nie tylko wydawnictwa - w tym Czarne, które od kilkunastu lat jest wierne dobrej literaturze reporterskiej - ale i czytelnicy, którzy reportaż wielbią.

Jest więc moda na czytanie o reportażu. Pewien rodzaj snobstwa nawet. Kapuściński już nie wystarczy. Krall też wydaje się lekturą raczej szkolną. Trzeba szukać dalej. Na przykład w okolicach autorów znakomitego "Dużego Formatu". Bo jeśli o tematykę idzie - sprzeda się tu wszystko: od kameralnej relacji indywidualnej z prowincji po rozważania, czasem iście filozoficzne, ulokowane gdzieś daleko poza Europą. Na przykład w Azji czy Ameryce Łacińskiej. Tudzież w Afryce.

środa, 26 marca 2014

Delirium

Ta książka nie jest utkana z marzeń. Raczej składają się na nią rozczarowania. Bardzo gorzkie. Czasem nawet gorzkie żołądkowe.
Bobi ma czterdzieści lat i właśnie zapija utraconą miłość. Zapija po raz pierwszy od lat dziesięciu, a może po raz pierwszy od dziesięciu godzin? Właściwie nie wiadomo i przez to nie-wiadomo oraz pomieszanie z poplątaniem musi zacząć reagować.

Trafia na odwyk do Kobierzyna. Terapia będzie trwać codziennie, przez kilka tygodni. Od rana do popołudnia. "Etatowa praca nad sobą" - nazwie ją narrator. I przyłoży się do niej iście literacko.

poniedziałek, 24 marca 2014

Nowe do czytania: marzec 2014

Fenomenalna antologia reportażu polskiego, nowy Krzysztof Varga, Paul Auster w korespondencji - oto delicje z najnowszego menu literaturożerców.
Coetzee & Auster || (c) bookslive.co.za
<<<

Pamiętacie, co robiliście w roku 2008? Albo w 2011? I co się działo pomiędzy tymi dwiema datami? Bo u J.M.Coetzee'ego i Austera całkiem sporo. Dowodem jest tom listów, jakie wymienili między sobą w tamtym właśnie czasie. "Tu i teraz" (Znak, premiera: 31 marca) dość szybko ukazuje się po polsku i ucieszy zarówno wielbicieli twórczości autora "Hańby", jak i tych, którzy uwielbiają "Dym" czy "Lulu na moście".

O czym piszą? Zdradzę i ja już niebawem na Wyliczance.



>>>

Ogromną pracę wykonał Mariusz Szczygieł. Nie pierwszy zresztą już raz. I nie pierwszy raz rezultat tejże jest olśniewający. Niemal 2 tysiące stron w 2 tomach i 100 reportaży. Najlepszych. Najgłośniejszych. Najciekawszych. Wybór ograniczony jest do literatury polskiej XX wieku, ale i tak waży około 3 kilogramy. Poza tym wiek XX był przecież dla polskiej szkoły reporterskiej czasem doskonałym. "Antologia 100/XX" (Czarne, premiera: 5 marca). Na tę książkę musicie zrobić miejsce nie tylko na półce, ale również w swojej głowie. ;-)

Przy okazji już teraz zapraszam do Radia Kraków w czwartek po godz. 21, gdzie w programie Basi Gawryluk będę o antologii dyskutować m.in. z Anią Marchewką i Jarkiem Czechowiczem.

czwartek, 20 marca 2014

Konkurs z kryminalnymi siostrami

Coraz więcej osób w Skandynawii zamieszanych jest w kryminalne sprawki. Ostatnio w tej sprawie współdziałają nawet rodzeństwa.

A konkretnie Camilla Grebe i Åsa Träff. Pierwsza, urodzona w 1968 roku, jest ekonomistką. Współzakładała wydawnictwo StorySide, które specjalizuje się w audiobookach. Teraz jest szefem firmy konsultingowej. Z kolei Åsa, urodzona w 1970 roku, jest psychologiem. I wraz z dwoma kolegami prowadzi poradnię psychologiczną. Połączenie konsultingu i psychologii może dać dobrą opowieść kryminalną?

Najwyraźniej tak. Pierwszy dowód - cóż za dobre słowo w tym kontekście! - otrzymaliśmy rok temu w postaci powieści "Spokój duszy". Teraz do naszych rąk trafia dowód numer dwa: "Bardziej gorzka niż śmierć".

środa, 19 marca 2014

Miłość na czterech łapach

Powiedzmy wreszcie to sobie szczerze i otwarcie: koty to jeden z najlepszych bohaterów wszech czasów. Nie tylko na obrazkach na fejsie.


Weźmy na początek przekrój społeczny kociego gatunku. Mamy tu przedstawicieli wszystkich profesji. Kot biznesmen, który był sprzedawcą myszy - "w puszkach oraz w słoikach". I któremu interes zepsuły właśnie myszy, które "do puszek same wchodzić nie chciały". Albo kot profesor. Znamy go z podań o starożytnym Egipcie, gdzie "koty mieszkały w świątyni" oraz były karmione samymi smakołykami ("A dzisiaj - rozpacz i klęska,/ nie ma już żadnej świętości!/ Od biedy ktoś rzuci nam z łaski/ garść kosteczek lub ości").

poniedziałek, 17 marca 2014

Około 60 kilo do obśmiania, czyli Bridget powraca

Nowa Bridget Jones jest, przepraszam za to słowo, gruba. Chyba najgrubsza ze wszystkich. Myślę oczywiście o książkach.

Fakty są bezlitosne: Bridget jest jeszcze starsza niż była (mowa o 6o. roku życia, chociaż, biorąc pod uwagę wigor i energię bohaterki, czasem wydaje się to niewiarygodne), ma więc jeszcze bardziej spowolniony metabolizm (a nie zrezygnowała ze swoich ulubionych używek, oj nie) i jeszcze mniejsze szanse na rynku matrymonialnym. Jak pamiętamy zresztą z poprzednich części, Bridget miała najwięcej problemów w tych obszarach. I te problemy się nie skończyły. Ba, jest jeszcze gorzej.

Po pierwsze, nie żyje mąż Bridget. Darcy. Umarł. Po prostu. Bridget już nie jest więc starą panną, ale jest wdową. Pozostaje jej otwieranie pudełek z wycinkami z prasy. Najgorzej.

Po drugie, Bridget ma dzieci. A dzieci to tyle samo przyjemności, co i kłopotów. O czym wiedzą wszyscy zainteresowani. Tyle dobrego, że wśród nauczycieli i rodziców dzieci można wyhaczyć przystojniaków.

Po trzecie wreszcie, Bridget ma nowego chłopaka. A jakże! O dwie dekady młodszego od siebie (sorry, taki mamy klimat!). Z którego to faktu wynikają nie tylko biologiczne komplikacje. Nie wspominając o seksie odbywanym przez SMS (technologia to, nawiasem mówiąc, inny ważny wątek w tej książce).

piątek, 14 marca 2014

Mama jest tylko jedna

Gdy Muminki okazały się bestsellerem, rozrastały się. Ich brzuszek był coraz większy i większy. Ale Tove Jansson nie była z tego powodu najszczęśliwsza.


Sława przyszła stosunkowo późno. Bo Tove Jansson, zanim była rozpoznawalna i bogata - dzięki "Muminkom" oczywiście - najpierw zajmowała się malarstwem. Które bardzo kochała i któremu poświęcała bardzo wiele uwagi i czasu. Malarstwem, a właściwie uprawiała coś, co dziś nazwalibyśmy sztukami wizualnymi. I to szeroko pojętymi. Bo poza obrazami, "kleciła" (jak sama lubiła mawiać) rożne gatunki, różnymi technikami. 

Zaczynała jeszcze jako mała dziewczynka. Pierwszy obrazek satyryczny opublikowała jako piętnastolatka, swój pierwszy obraz wystawiła w roku 1933, pierwszą wystawę miała w 1937. Malowała, rysowała dla reklamy, projektowała. Praca, praca, praca. Tym żyła. Malarstwem, a potem też pisaniem.

Swoje pierwsze dzieła Tove publikowała we własnym wydawnictwie, z własną oprawą graficzną (podobnie jak czynił to młody Beksiński z książki, o której jakiś czas temu pisałem na Wyliczance). Tove pilnowała wszystkiego od A do Z. Ta potrzeba pewnego rodzaju kontroli będzie jej zresztą długo towarzyszyła, chociaż autorka będzie musiała w pewnym momencie puścić cugle. Muminki zaczną przecież żyć po swojemu - niekoniecznie zgodnie z intencjami Jansson.

wtorek, 11 marca 2014

Jennifer Teege: "Zrobiłam dobrze. Wiem o tym"

Ta historia jest prawdziwa! Dziadek Teege to Amon Göth, brutalny komendant obozu koncentracyjnego oraz "kompan od kieliszka" Oskara Schindlera.


Schindlera znamy z filmu Stevena Spielberga. W przeciwieństwie jednak do wybawcy Żydów Göth był bezwzględnym zabójcą. Okrutnym, potwornym i wręcz diabolicznym. Osobą, której nie chce się mieć w swoim otoczeniu - a co dopiero w rodzinie...

czwartek, 6 marca 2014

Puste puszki po Coca-Coli

Różnimy się z Pauliną Wilk w wielu miejscach. Ale mimo tego uderzyła ona w ton, który sprawia, że chciałbym znów być dzieckiem.

Smak dzieciństwa: ołowiane żołnierzyki
(c) Minnesota Historical Society / Foter / Creative Commons Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)
Tak, to były czasy. Aluminiowe złotówki (ileż ja ich miałem odłożonych!). Skakanie w gumę (tak, skakało się, nawet gwiazdę umiało się zrobić). Pieczołowite zbieranie pustych puszek (marzeniem był Heineken). O wołaniu na wieczorynkę ("Miś Uszatek"), zapisywaniu kolejnych pozycji Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwieckiego (mam nawet jeszcze gdzieś te zeszyty) i wędrującym obrazie Matki Boskiej (wywalczyłem u siebie w pokoju ołtarz i byłem z tego niezmiernie dumny) nie wspominając.

Tak, to były czasy, gdy nie wchodziło się na Fejsa, żeby pogadać z bliską osobą, ale pukało do sąsiada i pytało "Dzień dobry, czy jest Artur?". Potem przyjaciela zabrano, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie od lat przebywał jego tato, który właśnie ściągnął całą rodzinę. "To nic" - się powtarzało - "to nic". Takie jest życie, a przynajmniej taką lekcję, pierwszą gorzką, odbierało się jako 11-letni chłopak. I doprawdy nie miało znaczenia wtedy, że nadchodzą potężne zmiany polityczne, które pociągną za sobą inne zmiany. Cieszyło się, że ze starszym bratem - idolem dzieciństwa - mogło się stanąć pod szkołą, gdzie odbywały się wolne wybory, i rozdawać pamiętne ulotki Solidarności z kowbojem.

wtorek, 4 marca 2014

Tak daleko, tak blisko

Rosja to dziki kraj. Tak mówią podręczniki. Stereotypów. Ale - tak z ręką na sercu - byliście tam? Wiecie, jak jest naprawdę?

Startujecie, dajmy na to, w Warszawie, by - przez Białoruś - dotrzeć do Sankt Petersburga. To już, jak najbardziej, Rosja. Chociaż specyficzna. Jeszcze europejska, powie ktoś od razu. No może. Więc szybko przemieścicie się ku Moskwie. Stamtąd przez Jarosław, Kirow, Perm do Jekaterynburga. Następnie, zahaczając Tiumeń i Omsk, docieracie na Nowosybirsk. Stąd już tylko rzut beretem do Irkucka, skąd - przez Ułan Ude, Sreteńsk, Birobidżan - wyruszacie do Władywostoku. Prosta trasa? No, nie do końca. Ale legendarna, bo wyznacza szlak Kolei Transsyberyjskiej. Tej samej, którą podróżował Piotr Milewski.

Nazwisko to tu pada nieprzypadkowo, bo oto przede mną mieni się świeżo przeczytana i niedawno wydana książka Milewskiego właśnie. O podróży Transsyberyjską Koleją. Książka podróżna, więc opisująca mijane stacje, napotkanych ludzi, ale także rodzaj notesu osobistego i historycznego - zawierającego nie tylko relacje z kolejnych punktów wycieczki, ale również i opisy historyczne.

niedziela, 2 marca 2014

O miejscu, które nie jedno ma imię

Zdania w tej książce są pojedyncze. Podobnie jak życie ludzkie jest pojedyncze. Poza tym nic nie jest czarno-białe.
W "Kiedyś o tym miejscu napiszę" jest wiele prostoty. Niby takiej czarno-białej, choć nie do końca.  No bo tak: życie jest czarno-białe teoretycznie. I praktycznie nawet też. Zwłaszcza jak żyjesz - podobnie jak narrator książki - w Afryce. Jesteś Czarny, choć to Biali próbowali napisać Twoją historię. A tam, zaraz, "próbowali". Zrobili to po prostu. To znaczy nie tak prosto jakby się chciało, i w ogóle nie prosto, ale zrobili. Bez pytania. I ustalili, że Czarne to czarne.

A tymczasem prostota u Binyavangi Wainainy bije od pierwszych stron. Nie tylko dlatego, że autor chce widzieć rzeczywistość po prostu. Także dlatego, że jego opowieść rozpoczyna się od momentu, gdy jest on małym chłopcem. Ma siedem lat i gra właśnie w piłkę. Czemu nie? Tak robią chłopcy na całym świecie. Niby nic wielkiego, ale jednak okoliczności są nieco gorące.